Kierowca Passata ruszył, bo ci przed nim ruszyli. Popełnił błąd o ogromnych konsekwencjach
Ruszasz spod świateł, bo auto przed tobą też ruszyło? Nie czyń tego. Po obejrzeniu tego filmu będziesz wiedzieć, dlaczego.

Ten scenariusz widuję stale: ktoś stoi pod światłami jako drugi i pyka sobie w telefon, w ogóle nie przejmując się potencjalnym mandatem. Zapala się zielona strzałka i auto stojące jako pierwsze rusza. Drugie powinno dojechać do sygnalizatora i się zatrzymać, ale przecież kierujący nie spojrzał na sygnalizator, tylko błędnie uznał, że skoro ruszają, to musi być zielone.
Czasem takie myślenie prowadzi do poważnych wypadków
Kierowca Passata wjechał na czerwonym wprost pod nadjeżdżający samochód i doszło do sporego wypadku, być może nawet z rannymi. Zasugerowała mu to ruszająca przed nim ciężarówka. Gdyby na poprzecznej drodze był większy ruch, może kierujący Passatem miałby moment refleksji. Ale skoro wypadek już się stał, to wypada zadać sobie tradycyjne pytanie:
Czy to wina infrastruktury?
Zanim odpowiem, chciałem przypomnieć, że wiele krajów położonych na zachód od Polski nadal korzysta z zielonej strzałki w postaci namalowanego piktogramu. Zasada jest prosta: możesz skręcić na czerwonym, o ile przepuścisz wszystkich - i pieszych, i samochody jadące w kierunku poprzecznym do twojego. W Polsce też tak było, ale przepisy zmieniono i teraz zielona strzałka się zapala. Próbowałem wiele razy dociec, jaka zasada tym rządzi i z moich badań wynika, że żadna - strzałka zapala się często losowo i świeci bardzo krótko. Wtedy auta skręcające w prawo gwałtownie ruszają, co może być mylące. Ale...
To nie znaczy, że zielona strzałka jest do likwidacji
Łatwo wpaść w pułapkę myślenia: skoro doszło do wypadku, to infrastruktura jest niebezpieczna i trzeba ją przerobić. Najlepiej tak, żeby zielonej strzałki w ogóle nie było, to wtedy nikt nie ruszy na czerwonym. To oczywiście nieprawda, winny jest kierowca, który nie patrzył na sygnalizator. Jeżeli sygnał czerwony nie powstrzymał go od wjechania na skrzyżowanie, to nawet gdybyśmy postawili jeszcze pięć takich sygnałów, on dalej się wtarabani, bo jedzie, ale nie patrzy.
Spieszmy się kochać zielone strzałki:
A i tak jest w tym wszystkim drugie dno
Tak naprawdę kierowca Passata nie miał prawa wjechać za sygnalizator nawet gdyby chciał skręcić w prawo, ponieważ przed strzałką należy się zatrzymać. Gdyby się zatrzymał, to może zauważyłby, że ma czerwone. Jest to przepis powszechnie ignorowany. Trudno mi chyba znaleźć inny, który cieszyłby się tak znikomym poważaniem wśród kierujących. Zatem przepisy są naprawdę jasne i przewidują nawet taką sytuację, że ktoś bezmyślnie ruszy – wystarczy się do nich stosować. A jeśli ktoś je zupełnie olewa, to już nic mu nie pomoże. Szkoda tylko poszkodowanego kierowcy Audi.