Za 5 lat będziemy się potykać o stacje ładowania. Rząd ma nowe ramy
Rząd zaktualizował Krajowe ram polityki dla paliw alternatywnych w transporcie. Przy okazji pokazał, jak świetnie nam poszło wpasowywanie się w dotychczasowe ramy.

Może oddajmy głos rządowemu komunikatowi, by dowiedzieć się, czym są Krajowe ramy polityki dla paliw alternatywnych w transporcie:
Nowa wersja dokumentu zastępuje ramy z 2017 roku, dostosowując cele i działania do aktualnych realiów rynkowych, technologicznych oraz zmian w przepisach krajowych i unijnych – w tym rozporządzenia AFIR (Alternative Fuels Infrastructure Regulation, które ma na celu rozwój sieci infrastruktury paliw alternatywnych) oraz ustawy o elektromobilności.
Niewiele to pomogło. Uproszczę sprawę. Rząd przyjął, ile mamy mieć ładowarek do elektrycznych samochodów. Przy okazji wyszło, że poprzednie plany trochę się nie powiodły.
Trzymajmy się ram
Dotychczasowych ram trzymaliśmy się od 2017 r. Nadeszła pora aktualizacji, choć nie bardzo wiem, po co, skoro nikt się tymi cyferkami nie przejmuje. Chyba tylko po to, żeby dostosować się do europejskich wymogów. Przy okazji dowiedzieliśmy się, ile ładowarek planuje dla nas rząd.
W 2030 r. mamy mieć 87 tys. ogólnodostępnych stacji ładowania samochodów elektrycznych. Żeby zrozumieć, czy to dużo, czy mało, warto sprawdzić, ile mamy teraz. W tym samym komunikacie rząd podaje, że mamy 11 tys. ogólnodostępnych punktów ładowania. Co oznacza, że w ciągu następnych 5 lat ma nastąpić ośmiokrotny wzrost ich liczby.
Można trochę w to zwątpić, bo poprzednie ramy przewidywały, że będziemy ich mieć 23 670. Trochę się nie udało dowieźć wyniku, ale zawsze można mieć pretensje do kierowców, że się boją samochodów elektrycznych i opowiadają bzdury, że nie ma ich gdzie ładować.
Szybkie ładowanie lepsze
Mamy też 814 punktów ładowania z mocą powyżej 150 kW. Tu udało się wyjść poza ramy, które przewidywały powstanie 710 takich punktów. Nowy plan to 2609 punktów w 2023 r.
Przydałoby się nieśmiało tu dodać, że sama liczba to nie wszystko. Jeszcze przydałyby się dobre lokalizacje i ceny kilowatogodzin, a tego nikt zagwarantować nie może. Duża liczba punktów i stacji może nie wystarczyć do prezentowania korzyści z posiadania elektrycznego samochodu.
Wodór też jest z nami
Wzruszająca jest za to obecność wodoru w tych ramach. Mamy obecnie 12 punktów tankowania wodoru (miało być 15), a ma być ich aż... 37. Te liczby są raczej wyłącznie "na alibi". Patrzcie, coś robimy z tym wodorem, buduje się.
Już w ogóle nie zajmując się tym, czy ta technologia ma sens, widać, że rząd uznał, że nie ma, tylko nie może powiedzieć tego na głos. W ogóle to proponuję takie spotkanie, w pięcioosobowym gronie interesariuszy. Rząd, budowniczy stacji z wodorem, Toyota, jakaś firma i samorządowiec od autobusów mogą się spotkać i zamknąć temat na jednym spotkaniu. Niech ustalą, gdzie to stanie, tak, żeby pasowało firmie, która kupi sobie Miraie do floty za półdarmo i jednocześnie samorządowi, który kupi autobusy miejskiej na wodór. Innych zainteresowanych tankowaniem wodoru nie ma.
Doskonałe są to plany, szkoda że te wyizolowane z kontekstu liczby nic nam nie mówią. Ważne, że są ramy. Ich się trzymajmy. Ośmiokrotnie więcej to na pewno dużo.







































