Ona była piękna, on miał BMW. Historia nieudanego driftu w Olsztynie
Któż kiedyś nie wjechał w przystanek usiłując popisać się przed dziewczyną?
Ja raz byłem blisko. Tylko nie miałem BMW E46, jak pewien kierowca z Olsztyna. On miał BMW, dużo chęci i poczuł miłość. To nie mogło skończyć się dobrze. Poszło tak źle, że doczekał się swojego tekstu w regionalnej prasie.
Tak, śledzimy wieści z regionów, bo w życiu ogranicza nas tylko nasz skrajny profesjonalizm. Dzięki tej wadzie przekutej w sukces, mogliśmy przeczytać tę niesamowitą relację z driftu, który zamiast bokiem, poszedł gorzej niż Sasinowi majowe wybory.
Oto mrożąca krew w żyłach relacja, z mrożącej krew w żyłach relacji.
Wjechał w przystanek BMW
Twój Kurier Olsztyński swą krótką opowieść obarcza tytułem:
Co sugeruje nam tragedię mechaniczną, ale nie bezpośrednie zagrożenie życia. A jednak tak było - ten szpan mógł zakończyć się tragicznie.
Miejsce dramatu jest Olsztynianom dobrze znane. To przystanek koło Polmozbytu, na al. Piłsudskiego. Co dokładnie się tam wydarzyło? Kurier donosi, iż:
Zwięźle, ale treściwie, choć nie do końca wiemy, co było przyczyną nieszczęścia. Może niedoświadczony kierowca źle dobrał opony do nawierzchni, albo zbytnio zaufał mechanizmowi różnicowemu. Coś poszło jednak nie tak, bo według Kuriera kierowca roztrzaskał koło na krawężniku, a samochód najpierw zwiedził trawnik, by ostatecznie konkurencję ukończyć na chodniku.
Załączone do artykułu zdjęcie przedstawia jednak pojazd cenionej niemieckiej marki Bayerische Motoren Werke, który przebywa na jezdni, poza chodnikiem. Nie mamy więc pewności, jak dokładnie przebiegała droga tylnej osi pojazdu. Poszlaki wskazują, że faktycznie doszło do kontaktu z miejską zielenią, która zdaje się być wyrwana i zalegać na chodniku. Może postój na chodniku był tylko chwilowy.
Dalej, dociekliwy reporter Kuriera pisze tak.
Przystanek wygląda na dość wysoki, więc może BMW na nim by nie wylądowało, ale faktycznie zagrożenie kontaktem z przystankiem było. Skąd pochodzą szczegółowe informacje o kiepskim stanie technicznym BMW, również nie jest jasne. Zapewne sprawnym samochodom od uderzenia w krawężnik nie urywają się koła a felgi pozostają nienaruszone.
Czy powinna dać mu numer telefonu?
Reakcja tzw. atrakcyjnej dziewczyny nie jest dokładnie znana, wiemy tylko, iż obserwowała to sportowe wydarzenie. Relacja kończy się ankietą zawierającą tylko jedno pytanie - Czy dziewczyna powinna dać kierowcy BMW swój numer telefonu? - i informacją, że lokalni przedsiębiorcy narzekają na okolicznych drifterów.
Ja zagłosowałem na Tak. Wprawdzie nie wiem, jak doszło do tego, że uszkodzone jest akurat przednie koło pojazdu, ale moje zdanie podziela aż 63 proc. respondentów. Fantazja w Olsztynie jest więc w cenie, nawet jeśli nie towarzyszą jej odpowiednie umiejętności lub iloraz inteligencji, który powstrzymałby olsztyńskich kierowców przed próbą skoszenia przystanku wraz z czekającymi na autobus ludźmi.
Coś czuję, że jeszcze niejeden olsztyński krawężnik powstrzyma pędzące ku katastrofie uczucie. Z ankiety wynika, że mieszkańcom się podobało.