REKLAMA

Najszybsze auto do dowozu jedzenia. Oto niezwykła Toyota Yaris I na sprzedaż w Polsce

W tym Yarisie Wasze zamówienie z aplikacji gastronomicznej dotarłoby, zanim zdążylibyście je zamówić. Oto jeden z czterystu egzemplarzy Toyoty Yaris TS Turbo pierwszej generacji na sprzedaż w Polsce. Cena? 

Najszybsze auto do dowozu jedzenia. Oto niezwykła Toyota Yaris I na sprzedaż w Polsce
REKLAMA

Niemal z okna mogę zobaczyć blok zamieszkały w całości przez dostarczycieli jedzenia z obcych krajów. Jego charakterystyczną cechą jest obecność ok. 20 Yarisów pierwszej generacji zebranych w jednym miejscu. Nie jeżdżą niczym innym, kochają tylko te małe Toyoty. Zrobiłem nawet z tego kolaż na FB:

REKLAMA

Żaden z nich jednak nie ma nawet szans zbliżyć się rzadkością do oferowanego na eBayu Yarisa pierwszej generacji z Otwocka. To nie jest zwykły Yaris 1.0 z gazem, który wozi kebaby. To znaczy mógłby, ale nie wiem czy przy tej cenie znalazłby się aż taki ekscentryk. Jednego z czterystu sztuk Yarisa TS Turbo sprzedający wycenił na 45 500 zł. Jak za auto o mocy zaledwie 150 KM, to niemała wartość. Z drugiej strony, to nie konie mechaniczne świadczą o wartości pojazdu, wystarczy przypomnieć w jakich cenach sprzedają się Porsche 356.

Toyota Yaris TS Turbo była dostępna na rynku szwajcarskim

Standardowy Yaris TS, czyli sportowa wersja Yarisa I, miała silnik 1.5 bez doładowania o mocy 106 KM i nawet ta skromna jak na dzisiejsze czasy wartość pozwalała na całkiem niezłe osiągi. Z turbodoładowaniem moc rosła do 150 KM, co przy tej masie czyniło z Yarisa istną rakietę. Różnice wizualne w stosunku do Yarisa TS nie były duże: pojawiły się felgi z Corolli E12 TTE z kompresorem, przedni zderzak z dokładką, oznaczenie i tabliczka z numerem seryjnym. Tylny zderzak jest taki sam jak w poliftowym T-Sporcie z czarną wkładką pośrodku. Wnętrze też nie odbiega od tego z TS-a, czyli nie ma trójwymiarowych zegarów, a standardowe tarcze ze wskazówkami, i oczywiście bardziej sportowe fotele. Prawdopodobnie wszystkie Yarisy TS Turbo miały lotkę nad tylną szybą.

Zdjęcie z ogłoszenia, wystawił sajg-44

Ceny chyba trochę wzrosły, bo w 2016 r. ktoś wystawiał takie auto za 3500 franków szwajcarskich

Wprawdzie nie ma zdjęć, więc może było przegniłe, albo coś, ale nadal w zestawieniu z 45 500 zł żądanymi przez polskiego sprzedającego to jak za darmo. Problem w tym, że bardzo trudno ocenić wartość tego pojazdu, bo od liczby ogłoszeń o sprzedaży Yarisa TS Turbo mniejsza jest tylko liczba osób zainteresowanych zakupem takiego youngtimera. Dlatego wcale nie wykluczam, że znajdzie się chętny za tę kasę – zaryzykuję tylko, że jednak poza Polską.

Co więcej, srebrny Yaris TS Turbo to zapewne nie jest jedyne takie auto w Polsce

Sprzedający pisze, że w rodzinie mają trzy takie, ale ja znalazłem jeszcze wspaniałego czerwonego Yarisa z tablicami T0 TURBO na stronie gr-four.pl (zdjęcie z zalinkowanej strony):

REKLAMA

Niewątpliwie to jeden z najrzadszych japońskich hot-hatchy

Zawsze tylko się zastanawiam, ile osób ma chęć tłumaczyć widzom, że to nie jest żaden Yaris 1.0 VVT-i po tuningu, tylko oryginalna i wyjątkowa wersja TS Turbo. No bo jeśliby za te same pieniądze kupić na przykład Toyotę MR2, to wszyscy będą się od razu gapić bez konieczności tłumaczenia czegokolwiek.

Ale czy MR2 dowieziesz pudło z kebabem?

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-18T10:07:49+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T19:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T13:53:06+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T21:07:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T17:18:55+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T16:00:39+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T14:26:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T11:01:21+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Polka chce zorganizować zlot różowych samochodów. Nie mam prawa jej zabraniać

Są rzeczy dziwne, są także rzeczy dziwniejsze. Temat tego wpisu z pewnością należy do tych drugich. Po latach odwiedzania różnych spotów/zlotów/targów/eventów myślałem, że widziałem już wszystko. Okazuje się, że jednak nie. Nie byłem jeszcze na zlocie samochodów jednego koloru. W tym przypadku jest pomysł, żeby spotkały się auta... różowe.

Polka chce zorganizować zlot różowych samochodów. Nie mam prawa jej zabraniać
REKLAMA

Widziałem ostatnio na social mediach mojego znajomego (właściciela żółtego Porsche), jak spotkał się z innymi właścicielami żółtych Porsche. Na zdjęciu były łącznie cztery samochody. Żartowałem sobie wtedy do niego, że ładnie już się tam nudzicie, skoro dobieracie się kolorami. W odpowiedzi usłyszałem, że to spotkanie było dziełem przypadku, ale jak widać nie zawsze tak jest. Oto, co napisała Roksana Barwicka w swoim poście na grupie „Pokaż czym jeździsz" (przy okazji pozdrawiam Piotrka, który ją prowadzi):

REKLAMA

Zlot różowych samochodów w Polsce

I co wy na to kochani? Dziwna fanaberia, czy fajny, świeży pomysł? Czy jesteśmy już na tyle wyluzowani jako społeczność motoryzacyjna, żeby wciąć udział w takim wydarzeniu? Wielu z was na szczęście nie musi w ogóle odpowiadać sobie na te pytania, ponieważ nie ma różowych samochodów. Ale ja odpowiadam sobie i stwierdzam, że pomysł, choć szalony, to bardzo spoko. Ja bym pojechał, a ponieważ jestem po dziennikarskiej stronie barykady, to mogę - w roli gapia oraz reportera.

REKLAMA

Roksana już zorganizowała takie spotkanie w Holandii

Przyjechało 10 pojazdów, w tym Toyota Supra, Chevrolet Corvette, kilka hot hatchy oraz sportowy motocykl. Spoko, ale chyba liczyłem na więcej. I być może doczekam się „więcej", ponieważ post na polskiej grupie wzbudził ogromne zainteresowanie. Posypały się setki lajków i dziesiątki komentarzy. Kibicujemy projektowi Roksany i czekamy na relację z polskiej edycji różowego zlotu.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-16T21:07:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T17:18:55+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T16:00:39+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T14:26:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T11:01:21+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T15:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T17:01:10+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T13:38:38+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T12:01:39+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Jak to jeździ: nieprzyzwoicie piękne i szerokie Porsche Indecent

Co robiłeś podczas pandemii? Siedziałeś bezczynnie w domu? A Sebastian postanowił, że zbuduje sobie nieprzyzwoicie szerokie Porsche 911. Na tyle szerokie, że zdobędzie uwagę całego świata. I tak powstał Indecent. Właśnie jeździłem egzemplarzem nr 007, ale od początku.

Indecent 007 Porsche 911_2
REKLAMA

To, co widzicie na zdjęciach to Porsche 911 991.1 Carrera, choć teraz nazywa się już inaczej. Obecnie jest to Indecent 007. Za jego tylną osią pracuje wolnossący silnik 3.4 sparowany z manualną przekładnią. Jego pojemność pozostała seryjna, a oprócz niej seryjne są jeszcze tylko dach, maska oraz drzwi. Reszta została ręcznie wykonana, głównie w Łodzi.

REKLAMA

Zacznijmy od nazwy. Jak w ogóle przetłumaczyć na język polski Indecent? Bardzo prosto - to słowo oznacza nieprzyzwoity. I wszystko na temat tego samochodu właśnie takie jest. Zielone Porsche jest nieprzyzwoicie niskie, nieprzyzwoicie szerokie oraz nieprzyzwoicie ładne. Możecie się teraz denerwować i krzyczeć do monitorów, że wam się nie podoba, ale nie interesuje mnie to. Uważam, że jest piękne i uwierzcie mi, że w tej opinii nie jestem sam. I nie mówię tylko o zachwytach gapiów, ale klientów - w najbliższym czasie na drogach będzie już jeździć łącznie kilkanaście Indecentów.

Moim zdaniem to jest polskie RWB

Gdy przytoczyłem to porównanie Sebastianowi, to się skrzywił. Stwierdził, że on stawia na inny styl niż Nakai San. A następnie wręczył mi kluczyk do Porsche i stwierdził, że najlepiej, jeśli przekonam się o tym samemu. W to mi graj!

Zanim opowiem o wrażeniach zza kierownicy, to jeszcze kilka słów na temat projektu Indecent. Pierwszy egzemplarz był prywatnym projektem Sebastiana. Dzielił się nim z innymi entuzjastami marki w sieci i tak zdobył zainteresowanie świrów z całego świata (firma obecnie ma 12 przedstawicielstw na 4 kontynentach). Pierwszy samochód to było auto z serii 997.

Budowa pochłonęła dwa lata. Historia powstawania 001 zdobiła tak duże wrażenie na środowisku, że równoległe zaczął powstawać Indecent 002, który finalnie trafił na stoisko Toyo Tires podczas amerykańskich targów SEMA w 2022 roku. To się dopiero nazywa premiera! A za tym wszystkim stoi człowiek z mojej małej Łodzi - czasem nawet miło pochodzić z tego łez padołu.

Jak to jeździ? Porsche 911 Indecent

Wrażenia zza kierownicy są bardzo, bardzo dobre. Udało się stworzyć samochód spójny oraz łatwy w prowadzeniu. A nie jest to przecież oczywiste, jeżeli mówimy o pojeździe tak ekstremalnie obniżonym, którego koła mają 13 cali… szerokości. Do tego szerokość kupra znacznie przekraczająca 2 metry - Indecent mierzy w najszerszym miejscu aż 212 cm.

Miałem obawy, to chyba normalnie

Szybko okazało się, że były niepotrzebne. Przód jest bardzo blisko podłoża i trzeba uważać pokonując wszelkiego rodzaju nierówności. Ale gdy tylko asfalt jest równy, to Indecent jeździ jak bardzo normalnie i to jest komplement. Nic nie obciera, nic nie trzeszczy. Zawieszenie jest odpowiednio miękkie, a dźwięk silnika jest sterowany przepustnicami, więc auto może głośno ryczeć i parskać, ale nie musi. To wszystko jest przemyślane, stoi za tym chęć tworzenia jakościowego produktu.

Przypominam, że mówimy o wolnossącym 911 z manualną skrzynią biegów - czy to może w ogóle kiepsko jeździć, gdy każda zmiana przełożenia to jest motoryzacyjna nirwana? Nie sądzę. Jedyne, czego bym sobie życzył, to systemu podnoszenia przedniej osi. Żeby nie panikować na widok każdej, nawet minimalnej przeszkody. Przy czym klienci mogą sobie zamówić taką opcję, podobnie jak pełną pneumatykę.

Indecentem się dobrze jeździ, ale jeszcze lepiej się na niego patrzy

Jak już wspominałem, seryjne są tylko maska, dach oraz drzwi. Poza tym nadwozie zostało zbudowane od nowa. Wszystko było wykonane ręcznie, tak powstaje każdy egzemplarz. Nawet odpowiednie zlicowanie klapki wlewu paliwa pochłonęło mnóstwo godzin.

Pakiet stylistyczny jest wykonany z włókien szklanych i węglowego. Obecnie trwają prace nad zwiększeniem udziału włókien węglowych, a w planach jest nawet użycie kevlaru. Zmienione jest także wnętrze. W prezentowanym, prywatnym egzemplarzu Sebastiana zostało całe obszyte na nowo skórami w odcieniach beżu i brązu. Jednak to, jaki ma być środek, ograniczają tylko fantazja oraz portfel klienta. Podobnie jest z lakierem. Do tego egzemplarza odcień powstał na zamówienie, ale nabywca może wybrać dowolny kolor. Niebo jest limitem.

Tuning mechaniczny

W przypadku 007 zmienione zostało to, co powinno być zmienione i nic więcej. Przede wszystkim nowe jest zawieszenie. Indecent proponuje kilka wariantów, ale w zielonym jest po prostu „zwykły gwint” i sprawdza się świetnie. Do tego układ wydechowy został wykonany na nowo, a reszta pozostaje (póki co) seryjna. Dzięki temu samochód zachował niezawodność i użytkowość 911-stki.

Sebastian przebąkuje o planach na znaczne podniesienie mocy silnika, ale przypominam, że Carrera typoszeregu 991.1 to ostatnia, która ma wolnossący motor. To bestia dla purystów i w tym przypadku znaczne podnoszenie mocy wiąże się z poważnymi wydatkami. Chcący łatwych przyrostów mocy powinni stawiać na egzemplarz z serii 991.2 z 3-litrowym motorem turbo. Tam dodatkowa moc jest kwestią umiejętności programisty.

Podsumowanie

Indecent jest wspaniały, ale nie jest to samochód dla każdego. Auto skupia na sobie uwagę całego otoczenia niczym magnes. Przebywanie z nim to ciągłe zaspokajanie ciekawości przechodniów i rozmawianie ze spontanicznie pojawiającymi się grupkami nastolatków chcących zrobić zdjęcia. Taki wszechobecny zachwyt należy uznać za najwyższy komplement, ale znając siebie, wiem że po jakimś czasie miałbym tego dość. Sebastian może się denerwować, ile tylko chce, ale dla mnie to jest polskie RWB. Piszę to, ponieważ RWB odniosło gigantyczny sukces i takiego samego życzę projektowi Indecent.

Fot. Krzysztof Kaźmierczak

REKLAMA

Zobacz jak jeżdżą inne Porsche 911:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-15T11:01:21+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T15:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T17:01:10+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T13:38:38+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T12:01:39+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T07:02:48+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T18:45:44+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T11:51:33+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T11:10:48+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T19:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T18:00:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Dziś dowiedziałem się, że BAIC Beijing 7 ma super protezę CarPlaya. A że właśnie w nim siedziałem

Właściwie nie powinienem tego robić, pisać, ale jakoś tak mnie to boli, że ktoś może się na to nabrać. To napiszę wam jak działa proteza Apple CarPlay w BAIC 7.

Dziś dowiedziałem się, że BAIC Beijing 7 ma super protezę CarPlaya. A że właśnie w nim siedziałem
REKLAMA

Jeździłem przez kilka dni modelem BAIC 7. Ma kilka zalet, jedną z nich jest niecodzienne wyposażenie. Proszę o znalezienie w tej cenie auta, która ma podgrzewane fotele, wentylowane fotele i fotele z masażem w tylnej kanapie? Podpowiem, nie ma. Absolutnie wyjątkowy zestaw.

Niestety auto ma też pewne wady. O całości to powiem może raczej w pełnym teście, ale do wad trzeba zaliczyć system multimedialny, brak Apple CarPlay i Android Auto, w ogóle współpracę z telefonem. Tylko że podobno jest znakomicie.

REKLAMA

Okazuje się, że jest znakomicie

Obejrzałem film na kanale znanego Tiktokera, właściwie nawet postaci telewizyjnej. Bardzo dużo obserwujących chłop ma, to chyba się zna? Wynika z niego, że ma BAIC 7 ma zastępstwo dla Apple CarPlay i ten substytut w dodatku działa znakomicie. Może mógłbym to zignorować, ale za tamtą opinią stoją zasięgi, autorytet.

I jakoś mnie to ruszyło. Nie powinienem tego robić, żeby uniknąć oskarżeń o chęć zbudowania się na postaci, która ma zasięgi. To przynajmniej nie napiszę kto i nie dam wskazówek. Nie mogę też mieć do nikogo pretensji, że sugeruje nieprawdziwy stan rzeczy, Tik Tok to przecież nie jest platforma dziennikarstwa obywatelskiego. Nikt tu żadnej prawdy widzom nie obiecuje. Moje — lubię myśleć, że dziennikarskie zdanie — jest tak samo równe, jak sprzedawcy samochodów. Popularność jest jedynym wyznacznikiem... w sumie to nie wiem czego.

W dodatku ani ten krótki filmik nie jest szczególnie nośny, ani auto popularne, bo kompletnie niszowe, ani też nie jest przesadnie liczne grono zainteresowanych tym autem i raczej też nie oczekują systemu multimedialnego z górnej półki. Słowem, prawie nikogo nie obchodzi, czy system w BAIC 7 udanie imituje Apple CarPlay, czy nie. No trudno, ale i tak muszę (wstaw mem z chłopcem z żyłami na czole) zareagować, jak ktoś kłamie.

System multimedialny w BAIC 7 nie jest dobry, a zastępstwo dla Apple CarPlay nie istnieje

Na filmie, który mnie ubódł w ognisko prawdy, padły słowa, że jest elegancko. W niecałe pół minuty nakreślono obraz bezproblemowego działania aplikacji udającej CarPlay i dobrej jakości dźwięku. Tak nie jest, w ogóle nie jest.

Jakość dźwięku akurat jest taka sobie, ale ważniejsze sprawy są takie:

I dla Android Auto pewnie też. Działa to bardzo słabo i w sposób zniechęcający do korzystania. Żeby mieć poziomy obraz, trzeba trzymać telefon poziomo. Przy ustawieniu pionowym, będziemy mieli wąski pasek z zawartością telefonu na ekranie auta. Za każdym razem, gdy chciałem z tego korzystać, a nie było to wiele razy, musiałem wybrać w tej aplikacji odpowiednią opcję emitowania obrazu. Nic nie działo się automatycznie, wyglądało to źle - na przykład na ekranie auta wyświetlały się dwa skróty Home - i najlepszym rozwiązaniem było kładzenie własnego telefonu tak, by opierał się o ekran pojazdu.

REKLAMA

Nie ma tu mowy o żadnej elegancji i prostocie. Tego używa się raz, żeby sprawdzić, jak działa, a potem można dać sobie spokój. Dziękuję, skończyłem.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-18T10:07:49+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T19:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T13:53:06+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T21:07:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T17:18:55+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T16:00:39+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T14:26:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T11:01:21+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Do sprzedania jest czterodrzwiowa Syrena. Smutna to historia z Kutna

Pojazd FSO Syrena Vosco z AMZ Kutno był być może jedyną nowożytną polską próbą stworzenia rodzimego samochodu osobowego. Po projekcie nie ma już śladu, ale pojawiło się ciekawe ogłoszenie.

Do sprzedania jest czterodrzwiowa Syrena. Smutna to historia z Kutna
REKLAMA

Wystąpił taki krótkotrwały moment jakieś parę lat temu, że nagle znikąd wypełzły najdziwniejsze firmy, twierdzące że one zbudują nowe wcielenie któregoś polskiego samochodu. Miała być nowa Warszawa „New Warsaw”, nowy Polonez, nowy Maluch no i oczywiście nowa Syrena, i to w dwóch wydaniach. Pierwszym był projekt „AK Motors Nowa Syrena”, który zakończył się zbudowaniem jednego samochodu, tj. auta sportowego z rurkowym szkieletem o nazwie „Meluzyna R”. Dla odmiany zupełnie niezwiązane z nim przedsięwzięcie „FSO Syrena” prowadzone przez firmę AMZ z Kutna miało o wiele lepsze podstawy, ponieważ firma AMZ faktycznie zajmuje się budową samochodów – wprawdzie są to samochody specjalne, ale jednak posiada ona halę, wykwalifikowany personel czy opanowaną kwestię rejestracji.

REKLAMA

Prototypy FSO Syreny Vosco widziałem kilka razy nawet na żywo

W tym jeżdżące. Nawet udało się jeden rozbić w Warszawie. To, co trzeba wiedzieć, to że producent samochodu przyjął nazwę FSO Syrena, a sam pojazd nazwano Vosco, co miało brzmieć trochę jak „Bosto” (przynajmniej ja mam takie skojarzenie). Potem jednak znalazłem informację, że chodziło o nawiązanie do Mieczysława Wośko, prezesa firmy Polfarmex, która była partnerem AMZ Kutno w projekcie FSO Syrena. Z początku wystąpiła krótka seria prototypów spalinowych, które bazowały ponoć na Oplu Corsie, następnie zapowiedziano szumnie wersję elektryczną z akumulatorami o pojemności ok. 32 kWh. Losy tego projektu zasługują na książkę, bo tam się działo bardzo dużo: zmiana właściciela, dotacje z NCBiR, śledztwo prowadzone przez CBA, pokazanie prototypu elektrycznego i w końcu zakończenie przedsięwzięcia z uwagi na brak środków na prowadzenie produkcji seryjnej.

Sprzedawany egzemplarz to zapewne jeden z tych z wczesnych, z mechaniką z Opla Corsy, zbudowany w roku 2018. O dziwo jego przebieg nie jest wcale taki mały, bo wynosi 45 tys. km, więc ktoś tego pojazdu realnie używał. Zapewne z silnikiem z Opla to bezproblemowe małe auto do jazdy, w dodatku da się do niego normalnie kupić części (chyba że nadwoziowe). Estetycznie wykonana deska rozdzielcza też ma elementy z Opla, jak na przykład nawiewy, cały projekt jest jednak zauważalnie inny. Ogólnie wizualnie to wcale nie jest zły samochód, oczywiście jego produkcja nie miała nigdy szans zaistnieć...

Powstało zapewne 8 egzemplarzy Vosco

Miały jeszcze dodatkowe oznaczenie S106 jako historyczne nawiązanie do Syren, których numeracja skończyła się na 105. Dobrze, że nie wypuszczono tego na rynek, bo prawnicy Peugeota zniszczyliby naszą rodzimą fabrykę w sądzie. Z ogłoszenia dowiadujemy się, że na sprzedaż jest nie jeden, ale trzy egzemplarze, zapewne wszystkie w tej samej cenie. Oczywiście mam nadzieję, że zostaną one rozsprzedane po muzeach motoryzacji w Polsce, bo właściwie tylko tam widzę miejsce dla takiego Vosco. Cena 29 000 zł za sztukę wydaje mi się całkiem realistyczna.

REKLAMA

Dlaczego nie możemy mieć polskiego samochodu?

To bardzo proste: ponieważ nie ma żadnej siły wspieranej przez nieskończone zasoby finansowe, która chciałaby zaryzykować setki milionów czy miliardy złotych dla niepewnego zysku w długiej perspektywie finansowej. Należałoby najpierw zbudować markę – i to od razu nie tylko w Polsce, ale także na eksport. Na ekstremalnie mocno obsadzonym rynku szanse na to są znikome. Z technologią nie byłoby żadnego problemu, można ją kupić od Chińczyków, ale weź to sprzedaj pod własnym „brandem”. Jednak jeśli ktoś naprawdę chce mieć współczesny polski samochód, to właśnie wraz z tym ogłoszeniem nadarza mu się szansa.

zdjęcia z ogłoszenia – autor nie podany

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-15T16:00:39+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T14:26:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T11:01:21+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T15:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T17:01:10+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T13:38:38+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T12:01:39+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T07:02:48+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T18:45:44+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T11:51:33+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T11:10:48+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Kiedy wymyślasz nazwę dla samochodu, układając hasło do maila - oto samochody ze znakami specjalnymi w nazwie

Samochody potrafią mieć bardzo dziwne nazwy - obok bełkotu z losowo dobieranych słów, zdarzają się takie, w które wciskano znaki przestankowe.

Samochody ze znakami specjalnymi w nazwie
REKLAMA

Nazwy samochodów to jest istny temat rzeka. Pierwsze automobile były nazywane od mocy ich silnika, co potem zamieniono na jego pojemność skokową, zaś niektórzy bawili się jeszcze losowym zlepkiem cyfr lub liter. Jednak równolegle producenci starali silić się na oryginalność nadając im bardziej wymyślne nazwy, które czasami wyglądają wręcz jak bełkot.

Jednak wśród tych nazw rzadko kiedy pojawia się interpunkcja. Jest to dość oczywiste dlaczego - są najczęściej jednym słowem. Lecz kiedy się pojawia, często wygląda to dziwnie. Znaleźliśmy kilka samochodów, które mają w nazwach znaki, które najczęściej są nam potrzebne do zapisania hasła do emaila. Lecz przyjrzymy się jedynie nazwom modeli - podwójne nazwy merk łączone myślnikiem, lub ampersandem we wczesnych czasach nie były niczym dziwnym, a i dzisiaj się zdarzają (Rolls-Royce, Lynk&Co). A z modeli zostawimy myślnik - bo był i wciąż jest zjawiskiem powszechnym.

REKLAMA

Kropka - Volkswageny z serii ID

Kropką zazwyczaj zdanie się kończy, to my od niej zaczniemy. Ta w zasadzie submarka została ogłoszona w 2017 r., zaś dwa lata później pojawił się pierwszy model z tej rodziny - ID.3.

Volkswagen ID.3

„ID” w nazwie elektrycznych Volkswagenów ma oznaczać „Inteligentny Design”, zaś kropka po prostu wygląda nowocześnie - trochę jak w adresie internetowym.

Kratka - Smart #1, #3, #5

Kratka (zależnie od wieku czytana jako „numer”, lub „hashtag”) jest wyróżnikiem nowej linii modeli Smarta. Nowa polityka nazewnictwa została wprowadzona po przejęciu udziałów w Smarcie przez chiński koncern Geely - tak jak „#” oznacza często „numer”, tak kolejne nazwy z kratkami oznaczają kolejno wprowadzane auta. A użycie znaku powszechnie spotykanego w mediach społecznościowych ma wyglądać młodzieżowo.

Smart #5

Wykrzyknik - Volkswagen Up! i Th!nk City

Znak wykrzyknika ma podkreślać podniesienie przez kogoś głosu, wyrażające często złość, ale też zdziwienie, radość, czy energię w wypowiedzi. Przykładem tego ostatniego jest Volkswagen up!, którego nazwa oznacza dosłownie „w górę!”, co oznacza zachęcenie do ambitnego pnięcia się w górę.

Volkswagen e-Up
Volkswagen eUp!

Inaczej jest w przypadku Th!nka City. Wykrzyknik zamiast litery „i” w nazwie tego małego, norweskiego autka elektrycznego nie wyraża zaskoczenia, lecz zachętę do myślenia - czego efektem ma być przesiadka na elektryka.

Th!nk City

Ukośnik - Fiat X1/9 i Morgan 4/4

X1/9 był efektownie wyglądającym coupe autorstwa Fiata. Choć od strony technicznej bazował na prostym, kompaktowym modelu 128. Jego dziwna nazwa wzięła się natomiast od wewnętrznej nazwy kodowej prototypu - Fiat często nazywa swoje auta koncepcyjne w formule X1/kolejne liczby (przykład - projekt X1/70 skończył się prezentacją Fiata Cinquecento).

Fiat X1/9

Ukośnik w swojej nazwie miał też Morgan 4/4. Pokazany po raz pierwszy w 1936 r. brytyjski samochód sportowy, swoją nazwą sygnalizował, że ma cztery koła i cztery cylindry - w odróżnieniu od poprzednika, który miał jedynie trzy koła i dwa cylindry.

Morgan 4/4 80th Anniversary

Apostrof - Kia Cee'd i Honda That's

W języku polskim znak apostrofa nie jest używany. Co innego w angielszczyźnie, gdzie pojawia się zawsze, gdy jakiś zwrot jest skracany do jednego słowa. Tenże znak znalazł się w nazwie Kii Cee'd - źródło jego zastosowania jest dość skomplikowane. Niegdysiejszy radiowóz polskiej policji, to pierwsza Kia zaprojektowana w całości w Europie i pod potrzeby klientów z Europy. Aby uczcić tę okazję, Kia wzięła inicjały Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, - zależnie od języka „EEC” lub „CEE” i dodała „ED” od „European Design”. Powstał wtedy dziwaczny zlepek - „ceeed”. Żeby nie dawać za dużo „E”, postanowiono zastąpić ostatnie apostrofem; i tak powstało Cee'd. Jeszcze fajniejszą formę przybiera to w jedynym aucie z podłogą w nazwie - trzydrzwiową Kią Pro_cee'd, gdzie słowo „proceed” oznacza „kontynuować”, „iść naprzód”. W 2018 r. apostrof zniknął.

Kia Pro_cee'd

Dużo prościej jest w przypadku Hondy That's. Nazwa tego kei-cara oznacza to po prostu angielski skrót od „that is”, czyli „to jest”, co ma chyba oznaczać, że mała Honda zwraca na siebie uwagę.

Honda That's
REKLAMA

Znak równości - DKW 3=6

Na koniec matematycznych zabaw pozostaje model 3=6 od nieistniejącej już niemieckiej firmy DKW. Choć nauczyciele już szykują się do miotania ocenami niedostatecznymi, to w swoim zamyśle chciał pokazać, że mniej wcale nie oznacza gorzej. DKW 3=6 miał trzycylindrowy silnik o pojemności 0.9 l, który wg marketingu miał mieć taką samą kulturę pracy, jak silnik o dwa razy większej liczbie cylindrów. Tyle, że był to tylko marketing, a mała „dekawka”, brzmiała jak typowa, trzycylindrowa sieczkarnia.

 class="wp-image-656035"
DKW 3=6
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-15T16:00:39+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T14:26:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T11:01:21+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T15:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T17:01:10+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T13:38:38+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T12:01:39+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T07:02:48+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T18:45:44+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T11:51:33+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T11:10:48+02:00
REKLAMA
REKLAMA