Toyota GR Yaris wyprzedana niemal w całej Europie. Do akcji wkraczają spekulanci
Nawet 30 tysięcy złotych: tyle trzeba dopłacić, by doczekać się odbioru własnego egzemplarza Toyoty GR Yaris. Ceny nadal rosną.
Czy da się zarobić na sprzedaży samochodów? Oczywiście, przecież z tego żyją handlarze, właściciele komisów czy pracownicy salonów. Coraz częściej mówi się też – czasem zupełnie bez sensu – o „inwestowaniu w klasyki”. Ale czy da się zarobić na sprzedaży nowego samochodu, nie będąc pracownikiem salonu?
Owszem, tylko trzeba wybrać do tego dobry model
W niedawnej historii zdarzyły się pojedyncze przypadki, w których nowe lub prawie nowe auto z drugiej ręki jest droższe niż w salonie. Zupełnie jak w PRL, kiedy wóz po wyjeździe z Polmozbytu przez jakiś czas nabierał wartości, zamiast ją tracić.
Samochody, o których mówię, to m.in. Focus RS trzeciej generacji czy kilka limitowanych Porsche z serii GT, a także Suzuki Jimny. Teraz przyszła pora na Toyotę GR Yaris.
Szybki Yaris szybko drożeje
Cały przydział GR Yarisów na polski rynek – czyli 400 sztuk – został już wykorzystany z nawiązką. Klientów znalazło dokładnie 430 aut. Jak na razie, to by było na tyle.
Skoro na GR’y jest popyt, a dostępnych wozów już nie ma, rynek błyskawicznie zareagował. Na portalach ogłoszeniowych pojawiło się kilka ogłoszeń, w których mocne Toyoty są wystawione drożej niż u dealera. Cennikowo, GR Yaris kosztuje ok. 155-165 tysięcy złotych.
Niektórzy zdążyli trochę pojeździć: biały egzemplarz pana Filipa pokonał 500 kilometrów, a i tak jego cena wynosi 195 000 zł, czyli o 30 tysięcy więcej niż w salonie. Ciekawe, czy jednym z powodów wystawienia ogłoszenia było rozczarowanie Yarisem, czy chodzi tylko o zysk.
Samochód pani Anny jest do odbioru dopiero w styczniu. Cena: 179 990 zł. To wóz z pakietem VIP, a nie Sport, co oznacza, że wyjściowo kosztował ok. 155 tysięcy. Różnica wynosi więc 25 tysięcy. Uwaga: jest to oferta wyłącznie dla odpowiednio wyedukowanych klientów. Sprzedająca ostrzega: Jeśli o nim nie słyszałeś to pomiń to ogłoszenie i kup sobie hybrydę
Jeśli ktoś mimo wszystko nie chce hybrydy, a do tego ma trochę więcej czasu, może odkupić od pana Tomka po prostu „miejsce w kolejce” – czyli zamówienie na auto, które wyjedzie z salonu w marcu. Oprócz ceny wozu z pakietem Sport (165 tysięcy), należy zapłacić jeszcze równe 20 tysięcy, ale pan Tomek wystawi na tę kwotę fakturę.
Czy ceny Toyoty GR Yaris będą dalej rosnąć?
Toyota Polska walczy podobno o dodatkowe GR Yarisy na nasz rynek. Jeśli się to uda, biznesowe pomysły opisanych wyżej państwa są raczej skazane na niepowodzenie. To nic strasznego, jeśli ktoś po prostu planował kupić sobie Toyotę GR Yaris, ale zobaczył, że może zamiast tego trochę zarobić. Gdy z zarobku nic nie wyjdzie, zostanie ze świetnym samochodem, który i tak chciał mieć.
Gorzej, jeśli wśród „yarisowych spekulantów” są i tacy, którzy napożyczali pieniędzy od całej rodziny, by zrobić złoty interes. Opowiadali pewnie wujom i babci o górach gotówki i o długu spłaconym z nawiązką, które zapewni im GR Yaris i jego rosnące ceny, ale Toyota Polska może wszystko pokrzyżować.
GR Yaris robi się towarem spekulacyjnym na całym świecie
Nie tylko Polska wykorzystała już całą pulę GR Yarisów na swój rynek. Spóźnialscy z Wielkiej Brytanii mogą kupić np. egzemplarz za 42 500 funtów zamiast nowego za 33 495 (9000 funtów zysku dla sprzedającego!), a na autoscout24 wystawiono GR’a z Holandii za 57 900 euro, co oznacza… 262 610 zł! Wygląda na to, że na Zachodzie lepiej zarabia się również na samochodach.
Kolejka do dodatkowych sztuk Toyot robi się długa i zaczyna się wić. Ale zapewniam was, że zarówno na długich prostych, jak i na wijących się nitkach asfaltu i szutru, GR Yaris udowadnia, że jest warty swojej ceny. Której dokładnie? Wygląda na to, że rynek właśnie to weryfikuje.