Najfajniejsza z nowych Toyot kojarzy mi się z inną marką. Potrzebujemy więcej takich kombi
Pośród premier Toyoty na Kongresie Nowej Mobilności pokazano samochód, który wygląda trochę tak, jakby urwał się z przeszłości. Mimo że jest elektryczny.

Podniesione kombi: oto segment, który teoretycznie jest rozwiązaniem wszystkich problemów, jakie istnieją w motoryzacji. Mamy bowiem auta praktyczne, z dużym bagażnikiem, ale i z prześwitem pozwalającym na zjechanie z asfaltu albo atakowanie krawężników. Jednocześnie, są bardziej opływowe od zwykłych SUV-ów, więc nie palą tyle na autostradzie, lepiej się prowadzą i są cichsze.
To powinien być hit
Ale nie jest. Wręcz przeciwnie - klienci wolą SUV-y, często sprzedawane w tych samych cenach. Siedzą wyżej i wyglądają w nich poważniej. Po krótkim wybuchu mody na podniesione kombi, ok. 15 lat temu (wtedy takie wersje miały m.in. Opel, Skoda, a nawet Peugeot i Citroen), teraz segment się zwija. Nie ma już Golfa ani Passata Alltracka, nie pokazano jeszcze żadnego nowego Audi Allroad, Volvo Cross Country wyszły z produkcji. Zostały Mercedesy C i E All Terrain i Subaru Outback, ale nowa generacja ma być bardziej SUV-owa. Nie ma też nowej Skody Superb Scout, choć uważam, że byłaby rewelacyjna.
Podobno często jest tak, że klienci - gdy akurat nie są „na kupnie” auta, albo nie mają wystarczających środków na ten segment - mówią o tym, jak bardzo kochają podniesione kombi. Gdy już przychodzą do salonu podpisywać papiery, biorą jednak SUV-a, bo „ma więcej miejsca”, „łatwiej będzie go sprzedać” albo „jednak bardziej mi się podoba”. Albo, najczęściej: „jest bardziej prestiżowy".
Teraz odrobinę życia w ten segment wtłoczyła Toyota

Toyota podczas Kongresu Nowej Mobilności w Katowicach pokazała cztery nowości: budżetowego Urban Cruisera, „średniego” C-HR+, bZ4X po liftingu i bZ4X w nowej wersji Touring. Ta ostatnia jest najciekawsza.
Dlaczego? To nie do końca jest podniesione kombi budowane według starych zasad (weź kombi, podnieś, doklej trochę plastikowych nakładek na błotniki, gotowe), a raczej crossover/SUV (czyli bZ4X), do którego ktoś dokleił większy bagażnik. Kufer jest naprawdę spory: ma 600 litrów. Ale i tak podoba mi się pomysł na ten wóz.

Dotychczas nie było podniesionych kombi na prąd
Jeśli już - na potrzeby tekstu i ratowania segmentu delikatnie naciągając sytuację - uznamy, że bZ4X Touring należy do tej klasy, trzeba zauważyć, że jest pionierem.

Toyota z przyjemnie kanciastym tyłem (i przodem typowym dla nowych wozów tej marki) ma przyjemne dla oka, czarne nakładki dodające offroadowego klimatu i ciekawy lakier. Podoba mi się. Kojarzy mi się trochę z Subaru Outbackami sprzed lat. I w ogóle z Subaru. Może to nie jest przypadek, bo tak jak „zwykły” bZ4X jest sprzedawany też przez firmę z Plejadami w logo jako Solterra, tak bZ4X Touring to Trailseeker.
We wnętrzu: kokpit jak w bZ4X

Ma duży ekran, wygodne schowki i wyświetlacz pod szybą, który trochę zastępuje head-upa, bo jest wysoko. Brązowa tapicerka pasuje do charakteru samochodu. Wygodnie się wsiada.

Z tyłu miejsca nie zabraknie. Wóz ma 4830 mm długości i 2850 mm rozstawu osi - czyli to pełnowymiarowa klasa średnia. Dla porównania, krótka odmiana jest krótsza o 140 mm.

Toyota bZ4X potrafi być bardzo szybka
I to jest w podniesionych kombi najfajniejsze - gdy jeszcze mogą pokazać wszystkich tym coupe albo mocnym SUV-om, gdzie ich miejsce. Wóz ma albo 224 KM (bez szału), albo 380 KM i napęd na cztery koła. Akumulator: 74,7 kWh, zasięg: teoretycznie nawet 560 km. Topowa odmiana rozpędza się do setki w 4,6 s. Poza tym - 1500 kg „na haku”, bo w tym segmencie to też ważne.

Nie ma jeszcze cen tego auta, ale „krótki” bZ4X kosztuje od 184 tys. (przed dopłatami), więc Touring pewnie będzie o jakieś 15 000 zł droższy. Toyota kusi też gwarancją na milion kilometrów, co dobrze brzmi, ale przecież nikt do takiego przebiegu nie dojeździ.

Podsumowując: bZ4X Touring mi się spodobał, bo przypomina mi wozy z umierającego, a ciekawego segmentu. Nie jest typowym podniesionym kombi, ale jego koncepcja wystarczająco zbliża się do takich aut, by spowodować u mnie ukłucie pod nazwą „chcę to”. Ach, gdyby tak jeszcze pod maską było jakieś 2.0 turbo.