Też uwierzyliście w „mandat dla dzieci” za jazdę na rowerze? To możecie już wyluzować
Dzieci nie dostają mandatów. Tak stanowi ustawa z dnia 20 maja 1971 r. – kodeks wykroczeń.
Znany influencer i aktywista, Artur Kurasiński, udostępnił na swoim koncie na Facebooku artykuł z fascynującym opisem. Możemy się z niego dowiedzieć, że istnieje coś takiego jak mandat dla dzieci:
Jakieś osiem sekund zajęło mi znalezienie kodeksu wykroczeń i artykułu ósmego tejże ustawy, który mówi, że:
Art.8.Na zasadach określonych w niniejszej ustawie odpowiada ten, kto popełnia czyn zabroniony po ukończeniu lat 17.
Ale o co tu chodzi?
Chodzi o to, że po nowelizacji – czy raczej zaostrzeniu – kodeksu wykroczeń, pojawił się w nim artykuł o treści:
§ 1a. Kto na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu prowadzi pojazd inny niż mechaniczny, nie mając do tego uprawnienia, podlega karze nagany albo karze grzywny do 1500 złotych
Do kogo odnosi się ten artykuł? Do osób, które potrzebują uprawnień do prowadzenia pojazdów niemechanicznych. Są to więc teoretycznie dzieci od 10 roku życia wzwyż. Muszą one posiadać kartę rowerową. Nie potrzebują jej ani wcześniej, tj. w wieku do 10 lat (są wówczas traktowane jako piesi), ani później, tj. po osiągnięciu pełnoletności. Wtedy mogą jeździć pojazdami niemechanicznymi posiadając tylko dowód osobisty. Nie wiem czy to ma sens, wydaje mi się że nie – ponieważ nikt, ale to absolutnie nikt, ale to tak totalnie, zupełnie, kompletnie NIKT na świecie nie powie swojemu dziecku po ukończeniu przez nie 10. roku życia „teraz musisz zrobić kartę rowerową, albo nie możesz jeździć na rowerze przez najbliższych 8 lat, ale potem będziesz mógł, nawet jeśli wsiądziesz na rower po raz pierwszy w życiu”. Przepis ten będzie więc martwy. W ostateczności może się odnosić tylko do osób, które ukończyły 17 lat, bo mogą odpowiadać za wykroczenia, ale nie ukończyły lat 18., ponieważ wtedy jeszcze potrzebują karty rowerowej. Dobre to prawodawstwo, takie nie za spójne.
W artykule wiele razy pada wyrażenie „mandat dla dzieci”
Wyobrażacie sobie taką sytuację: 12-letnia dziewczynka jedzie rowerem po osiedlu. Nagle zajeżdża radiowóz:
- Stać, policja. Kontrola drogowa. Proszę okazać kartę rowerową
- nie mam.
- TO BĘDZIE 1500 ZŁ GRZYWNY!
Nie chcę tu psuć zabawy „ekspertom” od BRD, ale jak to się dalej potoczy? Policjanci spiszą dziecko z dowodu osobistego, którego małoletni nie posiada? A ja myślałem – wiem to, bo taka kartka wisiała na klatce schodowej naszego bloku przez lata – że za szkody wyrządzone przez dzieci odpowiadają rodzice. Mandat dla dzieci nie istnieje, to lipa, kit i wkręt. W najgorszym razie policja może ukarać opiekuna dziecka pouczeniem, i tyle. Chociaż oczywiście jak ktoś trafi na jakiegoś superzłośliwego policjanta, to może obskoczyć mandat za to, że jego dziecko jechało na rowerze bez karty rowerowej – z tym że mandat dostanie opiekun, a nie dziecko. Ale radziłbym go nie przyjmować i sprawę kierować do sądu. Niech też mają coś do roboty.