Zatoczyliśmy pełne koło. Ten wielki SUV po tuningu wygląda jak konny powóz
Hummer H2 na 30-calowych felgach wygląda jak kareta, brakuje tylko pary koni. Czy przesadzono z tuningiem, czy też wręcz przeciwnie: im głośniej wyją widzowie, tym tuning jest lepszy?
Jeśli budujesz samochód, aby wszyscy zwrócili na niego uwagę, to musi być szokujący. Może to być szok zarówno pozytywny, jak i negatywny – najważniejsze, żeby nikogo nie pozostawił obojętnym. Kolega podesłał mi zdjęcia Hummera H2 z jednym tylko pytaniem: zgadniesz rozmiar opony?
Nie zgadłem, bo nawet nie wiedziałem że mają 30 cali. Okazało się, że ten pojazd stoi sobie na oponach w rozmiarze 315/30 R30. Są to opony marki Lexani, tej samej, która produkuje te gigantyczne felgi. Zacząłem ich szukać w internecie i znalazłem, że jedna sztuka tej opony kosztuje ok. 2200 zł bez wysyłki. Co do felg, ustaliłem ze są to obręcze DCenti DW903. Bardzo trudno na nie trafić, a już na pewno nikt za bardzo nie podaje ich ceny. Znalazłem używane za jakieś 2700 dolarów (ok. 10,5 tys. zł), nowe mają już opis „discontinued” (nieprodukowane). Można jednak przyjąć w przybliżeniu, że cały zestaw, tj. opony, felgi i malowanie kosztowały między 30 a 40 tys. zł. Za tyle kupiłbym pewnie ze trzy wozy spełniające kryteria SCT jeszcze przez wiele lat.
Zawsze szanowałem konne powozy za ich ogromne koła
Tam to dopiero były średnice – 30 cali to niewiele, bywało i dwa razy tyle. W dodatku powozy konne nie miały opon, więc jechały felgami po bruku. To dosłownie gruby styl typu „donk” ze wschodniego wybrzeża USA. Jak popatrzeć na tego Hummera z odpowiedniego kąta, to przypomina konny powóz z tymi szprychami, więc można powiedzieć, że zatoczyliśmy pełne koło. Teraz szczytem lansu jest pojazd, który wygląda jak kareta. Proszę bardzo:
Hummer na 30-calowych kołach z Arabii Saudyjskiej trafił do autokomisu w Lipsku
Można go sobie kupić na mobile.de za równowartość 43 tys. euro, czyli jakichś 185 tys. zł. Jak za samochód z 2006 r. o dość dyskusyjnej przydatności to chyba trochę dużo, ale nie śledzę rynku Hummerów H2. Co ciekawe, jest to wersja SUT, czyli Sport Utility Truck z otwartą skrzynią ładunkową, więc w teorii można na przykład przewozić nim zwierzęta gospodarskie. Jest to dość rzadki przypadek pojazdu, który zarówno nie nadaje się do miasta (przez rozmiar), jak i w trasę (przez koszmarny opór powietrza), jak i w teren (za sprawą opon). Innymi słowy, jest on kompletnie po nic. To idealna definicja słowa „showcar”, którego w ogłoszeniu używa sprzedający.
Ale najważniejsze, że spełnia normy stref czystego transportu
Po Warszawie mógłby jeździć aż do 2030 r. W Niemczech – bezterminowo, bo czego bym o Niemcach nie uważał, to jednak swoje strefy stworzyli w sposób dość realistyczny, odwrotnie niż prezydent Trzaskowski. W Arabii Saudyjskiej to pewnie był taki zwykły samochód, choć dopuszczam też możliwość że przeceniam tamtejszy krajobraz motoryzacyjny i pewnie tam też najczęściej jeździ się białą Toyotą Camry. Zastanawiam się, czy ten pojazd znajdzie w Europie odbiorcę i w jaki sposób jeździłoby się nim po polskich dziurach.