Wlałem 70 litrów paliwa do 70-litrowego baku. Brzmi dobrze, ale rodzi pytania
Zaświeciła się rezerwa, a wskaźnik przewidywanego zasięgu podawał coraz gorsze informacje - trzeba więc było zatankować. Odrobinę się zdziwiłem, bo do 70-litrowego zbiornika wlałem 69,99 litra benzyny.

Wiem, co teraz sobie myślicie (albo i burczycie pod nosem) - że to przecież nic takiego i że niektórzy wręcz umyślnie tankują w taki sposób, by nalać paliwa pod korek - dosłownie i w przenośni. Rzecz w tym, że ja do tej grupy nie należę, a i tak zatankowałem więcej, niż sądziłem, że zatankuję.
Większość producentów podaje, że by zatankować do pełna, należy tankować do drugiego odbicia pistoletu
Przy czym pierwsze i drugie odbicie powinno dzielić co najmniej kilka (zwykle 10) sekund. I wiecie co? Tak właśnie robię, gdy tankuję do pełna. Za każdym jednym razem. I za każdym jednym razem nalewałem np. 65, 67, 68 czy - w skrajnym przypadku - 69,25 litra. Aż tu dzisiaj wyszło 69,99 - nie oznacza to bynajmniej, że dojechałem na stację z 10 ml paliwa w zbiorniku, choćby z tego prozaicznego powodu, że po drodze z domu na preferowaną stację mam dwa odcinki, gdzie trzeba odrobinę podjechać pod górę. I kiedyś w jednym z tych miejsc już mi paliwo odpłynęło spod pompy, a teraz nie.
Wracając jednak do sedna: zatankowałem do pierwszego odbicia, poczekałem te 10 sekund, wcisnąłem znowu spust pistoletu dystrybutora... a ten jak gdyby nigdy nic zaczął mi nalewać kolejne 5 litrów paliwa, dobijając niemal do 70. I te 70 by w zasadzie przekroczył, gdybym po prostu nie puścił spustu.

Zachęciło mnie to do sprawdzenia kilku kwestii związanych z ilością paliwa tu i ówdzie
Zapewne wielu z was też zastanawiało się kiedyś choćby nad tym, ile paliwa mieści się w wężu. Albo, bardziej dosadnie, ile paliwa nie trafia do twojego auta, choć płacisz za nie w kasie. Jak łatwo się domyślić, wartość ta jest powiązana z długością węża - dla takiego o długości 3 m przyjmuje się, że strata paliwa wynosi ok. 0,6 l. Łatwo się to skaluje - jeśli więc mamy wąż o długości, dajmy na to, 4,5 m, to strata sięga już okolic 0,9 l.
Oczywiście trudno winić za to konkretną stację czy tym bardziej kasjera - po prostu taką konstrukcję mają dystrybutory. Żeby tych strat nie było, jakaś zapadka czy innego rodzaju blokada musiałaby się znajdować na samym początku węża (w okolicach jego wyjścia z dystrybutora), a nie przy pistolecie. Brzmi dobrze, ale nie zadziałałoby - trzeba by było wtedy czekać, aż np. pod wpływem grawitacji reszta paliwa z węża wleci do rury wlewowej do baku. A weź tu trzymaj 4,5-metrowy kawał nie takiej lekkiej gumy w taki sposób, by na całym odcinku delikatnie opadała - życzę powodzenia. Strata czasu byłaby dla niemal wszystkich osób bardzo dokuczliwa, a co bardziej niecierpliwi po prostu non stop zostawialiby plamy po paliwie na ziemi. Tylko nie mówcie, że wtedy można by zrobić dodatkową zapadkę przy pistolecie i mieć dwie...
Ale dobra, zostaje jeszcze kwestia rury wlewowej
Co do zasady, tankować do niej się nie powinno, bo może to skutkować problemami z odpowietrzeniem zbiornika paliwa. Ale od ostrzeżeń i zakazów wiedzy niekoniecznie przybędzie, zatem spieszę donieść, że zwykle da się do auta zatankować kilka litrów więcej ponad nominalną pojemność baku (przy założeniu, że tankujemy od zera). W skrajnych przypadkach wartość ta może dochodzić nawet do 9-10 litrów (sprawdzić, czy nie Passat B3).
Tyle tylko, że te 9-10 litrów - a nawet i 5 - wcale nie mieści się w całości w rurze, co to to nie. Do rury wejdą zwykle nie więcej niż 2 litry - pozostała część płynu wypełnia w pierwszej kolejności strefę buforową zbiornika (przeznaczoną na pary paliwa - zwykle ma ok. 3-5 proc. pojemności zbiornika). Może też dostać się do części układu odpowietrzania, co zresztą rodzi ryzyko pojawienia się zapachu paliwa w kabinie czy nawet wyświetlania błędów na panelu wskaźników (np. lampki check engine).
Ostrożność jest zalecana
Nawet jeśli jesteś fanem skrajnych postaci ecodrivingu i chcesz do kompletu tankować auto najbardziej jak się da - przestań, to nie ma sensu.