Świeżak kontra kemping. Po czym poznać cebulę - tego nie przeczytacie w poradnikach
Miałem ostatnio okazję zabrać swoich najbliższych na kemping w Belgii obok parku rozrywki. Klockoland, bo o nim mowa, ma swoją wioskę kempingową i zjeżdża tam cała Europa. Zastanawiam się, czy aby na pewno potrafiłem się dobrze zachować jako użytkownik kampera.
To był mój pierwszy raz na kempingu, ale mieszkanie w białym ruchomym domku, to dla mnie nic nowego - całe życie jestem żeglarzem. Środowisko żeglarskie ma swoją etykietę. Panuje tam wiele mniej lub bardziej znaczących zasad, które świadczą o dobrym wychowaniu. Należą do nich m.in. reguły, mówiące o tym, żeby nadmiar cumy był na jachcie, a nie na pomoście lub to, żeby po wypłynięciu z portu schować z zewnętrznych burt gumowe odbijacze chroniące jednostkę w trakcie cumowania.
Kemping ma swoją etykietę
Jadąc na kemping byłem pewien, że tutaj również obowiązuje podobna etykieta. Znalazłem na ten temat kilka artykułów, ale żaden w moim mniemaniu nie wyczerpał tematu. Opisane są w nich takie absolutne podstawy, żeby nie wchodzić komuś do parceli i żeby nie hałasować w nocy, ale mnie nurtują pewne niuanse - teraz boję się, że popełniłem kilka znaczących faux-pas.
Po pierwsze - grillowanie
Z jednej strony wioska kempingowa przy klockolandzie ma wyznaczone specjalne miejsca do palenisk. Z drugiej lokalny supermarket sprzedaje jednorazowe podręczne grille - co odrobinę sugerowało, że można rozpalić coś „u siebie". Na wszelki wypadek poszedłem zapytać w recepcji i usłyszałem, że nie ma problemu - mogę rozpalić grill obok kampera, o ile zachowam odpowiednie środki ostrożności. No więc rozpaliłem jednorazowy grill blisko auta i po chwili myślałem, że spalę się ze wstydu - spojrzenia z sąsiednich parceli były jednoznaczne. Teoretycznie dostałem pozwolenie, ale nie róbcie tego. Gdyby nie dzieci czekające na wymarzoną kiełbaskę, to pewnie od razu bym go zgasił. Ale skoro mleko się rozlało, to nie chciałem już zawodzić swoich pociech -upiekłem jedną turę kiełbasek i natychmiast zgasiłem węgiel.
Kolejna ważna zasada - parcela to nie toaleta
Jeśli wasza kamper/przyczepa nie ma kibelka, to nie ma wyjścia - trzeba za każdym razem spacerować do budynku toalet. Wspominam o tym, bo żeglarska etykieta jest pod tym względem bardziej łagodna - jedynka za burtę jest dozwolona. Należy jednak pamiętać, że trawa to nie woda i nie wolno załatwiać się przy samochodzie.
Punkt trzeci - gapienie się na sąsiadów
W żeglarstwie panuje komitywa - nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek obrażał się za patrzenie się na jego jacht. Na wodzie to wręcz trzeba się oglądać na innych dla bezpieczeństwa. Żeglarze lubią się również pozdrawiać, nawet jeśli się nie znają. W porcie panuje zasada, że nie można wchodzić na obcy jacht bez zapytania o pozwolenie (najlepiej skippera), ale żeby się nie pogapić i nie pomachać sobie ręką - tego nikt nie zabrania. Gdyby ktoś wpadł do wody, albo pojawiłby się inny problem na jakimś jachcie - wtedy lepiej, żeby inni widzieli i pomogli. Zupełnie inaczej jest na kempingu. Tam w klockolandzie czułem, że panuje zasada „nie patrzeć”. Nie ma też pozdrawiania. Pozdrawianie głównie pojawia się, jak ktoś zostanie przyłapany na gapiostwie i oznacza „spadaj i nie lamp się”.
Kemping ma parcele - trzymaj się tej swojej
Kolejna zasada, którą złamali moi kempingowi sąsiedzi, dotyczy anektowania przestrzeni. Należy trzymać się wyznaczonej powierzchni i nie zajmować jej innym. Na klockokempingu nie wszystkie parcele są od siebie fizycznie oddzielone. Między niektórymi z nich istnieje tylko wirtualna linia oznaczona jedynie kamieniem w ziemi. Boks, w którym stał nasz kamper, składał się z trzech parceli, a my zajmowaliśmy środkową. Nie znając zasad, grzecznie zaparkowałem na środku swojego terenu, ale wraz z upływem godzin spędzonych przy aucie dotarło do mnie, że moi sąsiedzi dokonują takiej niby niewinnej aneksji. Jeden sąsiad ustawił swojego kampera - przypadkowo ;) hehe - na moim terenie. Z drugiej strony to samo - rodzina miała przyczepę, ale „przypadkowo” zaparkowali połowę swojej osobówki na moim placu. Nic się nie odezwałem, bo przestrzeni było dla mnie wystarczająco, ale okazuje się, że chamstwo znane z Polski - pt. palikowanie parawanami plaży - istnieje również na kempingach. Nie róbcie tego.
Nie właź do kampera w butach
Szczerze, to w tym przypadku nie wiem jak robią inni, ale nie interesuje mnie to. Niniejszym wprowadzam do świata kempingowego żeglarską zasadę, że nie wchodzimy do samochodu/przyczepy w butach z zewnątrz. Na jachcie buty się zmienia lub zdejmuje i tutaj ma być tak samo - syf z zewnątrz ma zostać na zewnątrz. Jeżeli taka zasada już istnieje, to świetnie - niech to będzie przypomnienie.
Kabel zasilania - co z nim zrobić
Ostatni punkt dotyczy sprawy, na którą do dziś nie znalazłem odpowiedzi. Do tej pory nie wiem, co z przewodem zasilającym. Volkswagen Grand California został wyposażony w bardzo długi kabel i po podłączeniu się do sieci pozostał mi znaczący nadmiar. Pamiętając żeglarską zasadę, żeby za długą cumę trzymać u siebie na pokładzie, to starałem się skrupulatnie zwinąć kabel, stosując buchtę żeglarską i położyłem go tuż obok mojego pojazdu. A może powinienem był zostawić ten zwój przy słupku? A może to nie ma znaczenia? Nie mam zielonego pojęcia...
Pierwsze koty za płoty - kemping to sympatyczny styl spędzania urlopów...
...ale brakowało mi żeglarskiego poczucia wspólnoty. Mam wrażenie, że gdyby mój kamper zaczął się palić, to ludzie woleliby nagrywać niż pomagać. Być może to wrażenie wynikało poniekąd ze specyfiki kempingu - do Billund ludzie przyjeżdżają tylko do klockolandu - spędzają tam 2-3 dni, a potem udają się w inne miejsce i nie ma czasu na nawiązywanie relacji. Chętnie jeszcze gdzieś pojadę, żeby dowiedzieć się więcej o zabawie w kemping.
Czytaj dalej: