Suzuki Jimny z pakietem à la G klasa w polskich ogłoszeniach. Śliczne, ale kosztuje tyle, co oryginał
W polskich ogłoszeniach pojawiło się prześliczne Suzuki Jimny w kompletnym pakiecie stylistycznym upodabniającym je do Mercedesa klasy G w wersji Brabus. Jest piękne, ale dlaczego takie drogie?
Z Suzuki Jimny przerobionymi na Mercedesy klasy G jest jak z frytkami z dżemem w Ikea. Z jakiegoś powodu daliśmy no to społeczne przyzwolenie. Nie chowajmy głowy w piach - maczanie frytek zamówionych w Ikea w dżemie żurawinowym jest na porządku dziennym. Niby ta żurawina jest do mięsa, ale każdy, kto jadł kiedyś w Ikei, umoczył w niej frytki, jakby to był keczup. A potem zjadł ze smakiem.
No i podobnie jest z tym Suzuki. Niby nie ma w społeczeństwie przyzwolenia na przebieranie samochodów i maczanie ich w stylistyce modeli innych marek, ale są wyjątki. Jak się zamówi pakiet stylistyczny a’la Mercedes klasy G do Suzuki Jimny, to jest OK, nawet bardzo OK. Taki pakiet można montować i nikt się nie obrazi. Mało tego, tak przerobione Jimny wygląda naprawdę smakowicie.
Suzuki Jimny jak Mercedes G w Polsce
Prezentowany egzemplarz znajduje się w Polsce i jest sprzedawany przez Stradale Classics za niebagatelną kwotę 299 tys. zł. Samochód opuścił fabrykę jako wersja Elegance, pochodzi z 2022 roku, ma seryjny silnik 1.5 z automatyczną skrzynią biegów i 18 tys. km przebiegu. Trzeba przyznać, że Suzuki zostało bardzo pieczołowicie przerobione. W ogłoszeniu jest mowa o wnętrzu obszytym najwyższej jakości skórą nappa z logo „B” oraz m.in. podsufiką starlight ze świecącymi gwiazdkami.
Świat Suzuki Jimny widziany oczami redakcji Autobloga:
Od strony mechanicznej Jimny jest szersze, otrzymało słusznych rozmiarów felgi oraz nowy układ wydechowy. Ten ma cztery końcówki pod progami z obu stron i klapy. Najciekawsza jest stylistyka zewnętrzna. Są tutaj unikatowe dodatki jak np. nakładka pokrywy silnika, spojler dachowy oraz lightbar wykonane z włókien węglowych. Do tego mnóstwo smaczków, jak poszerzenia błotników, grill i reflektory, zderzaki, osłona koła zapasowego i wiele innych. W aucie nie brakuje dodatków żywcem zapożyczonych z Mercedesa. Są to np. tylne lampy, czy kratki nawiewu w desce rozdzielczej. Sprzedający zapewnia, że całość wykonana z materiałów najwyższej jakości i zdjęcia zdaja się to potwierdzać.
Wyszło naprawdę świetnie, ale z małego Jimny zrobił się bardzo drogi samochód. Za 300 tys. złotych można już przebierać w ogłoszeniach z prawdziwymi Mercedesami klasy G. Będą to oczywiście samochody o wiele starsze od tego Jimny z o wiele większymi przebiegami, ale mówimy o oryginalnych, dużych Mercedesach klasy G, a nie replikach w skali mini. Sprzedawcy sugerują, że to Jimny jest dobrą propozycją dla posiadacza dużej G klasy Brabus i pewnie mają rację. Jak ktoś wydaje 1,5 -2 mln. złotych na SUV-a, to może sobie pozwolić na dodatek w postaci takiego Jimny za 300 tys. złotych. Jestem przekonany, że kremowe Mini-G albo G-imny szybko znajdzie nabywcę.