Do kupienia jest wyjątkowe Subaru Impreza. W jednym kawałku trzyma je drewniany stelaż
Na sprzedaż jest niezwykłe Subaru Impreza, które można nazwać „bez ryzyka nie ma zabawy ediszyn”. Jeśli drewno zbutwieje i puści, tylne zawieszenie wpadnie do środka.
Nie jestem jakoś przesadnie zdziwiony, że stare Subaru korodują. Od tego są japońskie samochody, żeby podstępnie gniły, nawet jeśli silnik jest dopiero w 1/3 swojej wytrzymałości. Jestem natomiast zdziwiony, że ktoś podjął tak desperacką próbę uratowania tego wozu, do tego stopnia że chciało mu się zrobić drewniany stelaż i zaprzeć go o dach.
Kolumna zawieszenia tylnego skorodowała i wypadła z mocowania
Gdyby zdjąć stelaż, wpadłaby do środka i całe nadwozie „położyłoby się” na tylnym kole. Wątpię, żeby tylko z jednej strony, choć sprzedający twierdzi, że problem jest tylko z lewej strony. Mam doświadczenie z takimi sytuacjami i wiem, że jak z jednej strony już wylazło na wierzch, to i drugiej daleko jest do ideału. Natomiast podziwiam pomysłowość twórcy tego rozwiązania. Drewno wydaje się solidne, wzmocniono je metalowymi kątownikami, a nawet na podłodze bagażnika (to tam jest jeszcze jakaś podłoga?) położono blat, żeby wszystko lepiej się trzymało. Myślę, że to rozwiązanie powinien zdecydowanie oklaskiwać jakiś diagnosta, a może nawet kilku – metoda naprawy jest solidna, ostrych krawędzi nie ma, wszystko jest spoko. Cytryn i Gumiak dzwonili już z gratulacjami. „Auto prowadzi się świetnie”. Wierzę. No, może tylne zawieszenie wydaje się nieco drewniane.
Nie można oczywiście tutaj winić właściciela
Uczciwie napisał że nie ma na to czasu (chyba że chodzi o zrobienie stelaża), a wóz wystawia właściwie w cenie złomu. Pewnie po naprawie blacharskiej polegającej na dospawaniu tyłu z innego egzemplarza, to Subaru jeszcze sporo pojeździ. Gdyby nie automat, nadałoby się na amatorską rajdówkę. Zresztą to ogłoszenie jest bardzo ważne z edukacyjnego punktu widzenia – dzięki niemu dowiadujemy się, że nawet jeśli Subaru wydaje się względnie zdrowe z zewnątrz, to żaden zakup nie może się odbyć bez szczegółowej inspekcji podłogi i mocowań zawieszenia. Inaczej być może będziemy musieli na szybkości uczyć się stolarki.
Kupiłem kiedyś Daewoo Nubirę za 250 zł
Była bardzo dobra, do momentu aż otworzyłem bagażnik i zobaczyłem, że kolumna tylnego zawieszenia już wpadła do środka, ale na szczęście zatrzymała się na głośniku. Zmartwiłem się, bo głośnik z tego powodu przestał grać. Na szczęście 250 zł nie stanowiło wielkiego ryzyka finansowego, a silnik z niego znalazł chętnego za większe pieniądze. Nie wpadłem jednak na to, żeby wyrwaną kolumnę podeprzeć drewnem i latać dalej. Widać muszę jeszcze wiele się nauczyć w temacie graciarstwa.
Zdjęcia z ogłoszenia na OLX, fot. Paweł Smoliński