Powstanie wielka sieć ładowarek do elektryków. Producenci aut biorą sprawy w swoje ręce
Siedmiu globalnych producentów samochodów uznało, że czas zacząć działać w temacie stacji ładowania. Ich plan zakłada stworzenie sieci na "co najmniej" 30 000 miejsc ładowania, a pierwsze z nich mają zostać otwarte już latem przyszłego roku. Tak, oczywiście, że jest haczyk.
BMW, Honda, GM, Hyundai, Kia, Mercedes i cały Stellantis - co łączy te korporacje? Poza tym, co mogło wam przyjść do głowy, łączy je od teraz też fakt, że będą wspólnie pracować nad ogromną siecią stacji ładowania (tak, kolejną), co jest prawdopodobnie największym - albo przynajmniej jednym z największych - tego typu przedsięwzięć.
Budowa sieci nie ma się przy tym ograniczyć wyłącznie do stawiania samych ładowarek przy drogach, gdzie mogą być one najbardziej potrzebne. W wybranych miejscach, oprócz punktów ładownia, powstanie też dodatkowa infrastruktura, żeby kierowcy nie musieli się nudzić podczas ładowania.
Producenci paliw muszą skakać z radości, tym bardziej że...
Wielkie porozumienie ponad podziałami - ogłoszone dzisiaj, chociaż niektórzy producenci z jakiegoś powodu wycofali swoje komunikaty - dotyczy bowiem rynku północnoamerykańskiego, uwzględniając przy tym zarówno Stany Zjednoczone, jak i Kanadę. Tak, można się było domyślić tego po obecności GM na liście producentów, więc bonusowe punkty dla spostrzegawczych.
Gdyby przy tym plan udało się zrealizować, sieć powstała w wyniku takiego partnerstwa byłaby jednym z największych graczy w tamtej części świata, dając klientom jasny sygnał, że argument "a gdzie ja się tym naładuje" nie jest już aktualny. Problem tylko taki, proces budowy potrwa latami. Obecnie - tak dla przypomnienia - mamy 2023 r., pierwsze stacje zostaną uruchomione latem przyszłego roku, a cała sieć ma zostać oddana do użytku w... 2030 r. Oczywiście przy takiej skali przedsięwzięcia 7 lat to niedużo, ale z perspektywy kierowcy i osoby rozważającej zakup kolejnego samochodu, może nawet elektrycznego - to szmat czasu.
Od strony technicznej pojawiły się też dwie istotne zapowiedzi. Pierwsza jest istotna dla tamtejszych użytkowników, bo wiadomo już, że punkty ładowania mają obsługiwać zarówno standard NACS (North American Charging Standard), czyli standardu Tesli, otwartego również dla innych producentów, jak i CCS. Ciekawszy dla nas może być fakt, że ładowarki mają podobno nie wymagać żadnej formy rejestracji, co zdecydowanie ułatwi cały proces ładowania.
Dokładnych informacji na temat tego, ile punktów ładowania powstanie oraz jakie będą miały parametry - na razie brak. Wiadomo tylko, że każda ze "stacji" ma być wyposażona w "wiele punktów szybkiego ładowania". Jak szybkiego - tego również nie wiadomo.
Wiadomo natomiast tyle, że producenci paliw pewnie nie przyjęli tej wiadomości z radością. Tym bardziej że dodatkowo 30 000 stacji ładowania bezdyskusyjnie będzie miało wpływ na popularność samochodów elektrycznych. Pewnie nawet większy niż próby wprowadzania tu i tam zakazu sprzedaży samochodów spalinowych.
A w Europie?
W Europie w sumie już mamy podobną spółkę - Ionity. W jej skład wchodzi BMW, Ford, Hyundai, Mercedes i Volkswagen, więc do amerykańskiej siódemki trochę jeszcze brakuje, ale wielkie nazwy już tu są.
Można sobie w tym momencie zadać w sumie pytanie: dlaczego nie można było tak od razu? I dlaczego w ten sposób nie można było próbować przekonać klientów do samochodów elektrycznych? Pewnie po prostu komuś coś nie zgadzało się w Excelu, a teraz nie ma już za bardzo odwrotu i trzeba działać...
PS Jeśli ktoś nie pamięta, to BMW, Honda i GM już kiedyś znaleźli się na liście partnerów, jeśli chodzi o wspólne prace nad popularyzacją paliw alternatywnych. Chodziło wtedy o wodór i niespecjalnie wiele z tego wynikło. Miejmy nadzieję, że teraz będzie inaczej.