REKLAMA

Otwarto stację ładowania aut elektrycznych w środku niczego. Napięcie dostarczy diesel

To jedyna szansa, żeby w australijskim „outbacku” można było zasilać pojazdy elektryczne, tam gdzie nie sięga sieć energetyczna. Wstępnie założono, że generator zasilany olejem napędowym będzie włączał się tylko w pochmurne dni, żeby wspomóc panele słoneczne.

Otwarto stację ładowania aut elektrycznych w środku niczego. Napięcie dostarczy diesel
REKLAMA
REKLAMA

W pierwszej chwili można zacząć szukać czegoś do pukania się w głowę, gdy słyszy się o zbudowaniu stacji ładowania aut elektrycznych wspomaganej spalinowym generatorem. Warto jednak najpierw poznać powody, dla których australijska organizacja NRMA (National Roads and Motorists Association) postanowiła zbudować stację ładowania w środku niczego.

Gdzieś tutaj.

Chodzi o coroczny wyścig Bridgestone World Solar Challenge

W tym wyścigu chodzi o to, żeby przejechać liczącą 3000 km trasę z Darwin do Adelajdy samochodem zasilanym całkowicie lub częściowo ogniwami słonecznymi. Są różne klasy, w których można startować. W tym np. pojazdy 1-osobowe zasilane tylko energią słoneczną lub tzw. pojazdy praktyczne, minimum dwumiejscowe, które jadą na prądzie ze słońca aż im się skończy, a potem w razie potrzeby uzupełniają zapas energii z ładowarki. I po to właśnie powstała stacja ładowania off-grid, czyli poza siecią energetyczną. Jest to prototypowy projekt NRMA, który zostanie poddany testom właśnie z okazji wyścigu. Nie jest aż tak bezsensowny, jak mogłoby się wydawać.

Uczestnicy wyścigu będą mogli skorzystać z dwóch stacji ładowania o mocy maksymalnej 75 kW każda

Oczywiście pod warunkiem, że dni będą odpowiednio słoneczne, a panele fotowoltaiczne zdążą uzupełnić zapas energii. Jeśli nie i trafi się zachmurzenie, do gry wejdzie spalinowy generator z silnikiem Diesla. NRMA rozważa zasilanie go w przyszłości biodieslem, czyli paliwem powstałym z roślin. Na razie jednak wleje mu tradycyjny olej napędowy. Ktoś powie, że ten olej napędowy mógłby po prostu zasilić pojazdy, a nie stację ładowania akumulatorów, ale podobno z matematycznych obliczeń wynika, że tak jest efektywniej.

Oto jeden z pojazdów z World Solar Challenge - sekcja praktyczna:

samochody elektryczne wyścigi

Generator pracuje przy stałych obrotach, dzięki czemu można skuteczniej oczyszczać spaliny niż gdyby te obroty ciągle się zmieniały. Ponadto emisja występuje wówczas tylko lokalnie, a nie rozchodzi się po całym terenie. Prawda jest też taka, że bez ładowarek off-grid powszechna elektryfikacja dużych i pustawych krajów, jak Australia, Kanada czy Rosja jest niemożliwa (w przypadku Rosji trudno mi nad tym zapłakać). Dlatego lepiej, żeby ładowarka pozasieciowa istniała, niż żeby nie istniała, nawet jeśli będzie musiał dopędzać ją dieslowski generator.

Jednak gdy dłużej nad tym pomyśleć...

Ten generator będzie pewnie uruchamiał się rzadko. W Australii, zwłaszcza jej środkowej części, zwykle jest sucho i słonecznie. Trzeba będzie jednak wysyłać ekipę, żeby go dotankowała, przesmarowała, sprawdziła czy wszystko jest dokręcone. Za jakiś czas będzie potrzebował przeglądu, a także przydałby się monitoring, żeby sprawdzić, czy nie ukradł mu paliwa. Skoro stacja stoi w środku niczego, to raczej nikt też jej nie pilnuje. Czyli trzeba będzie zużywać sporo oleju napędowego, żeby dojechać cysterną do tej stacji, a to może trochę zniwelować korzyści z tego, że co jakiś czas doładuje ona jakiś samochód elektryczny.

Dobrze, idę poszukać czegoś do pukania się w głowę.

REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA