REKLAMA

Pieniążki lecą z nieba. Płacą ponad 700 zł za samochód elektryczny [nie wam, hehe]

W porównaniu z dopłatami to tyle co nic, ale już widzę, jak niektórym pociekła ślinka.

zarobki w word
REKLAMA
REKLAMA

Już słyszę tupot spoconych nóg, jak polscy właściciele samochodów elektrycznych pędzą po te kilka euro, a potem ten płacz, że ich nie dostaną. W Niemczech dadzą ci pieniądze za sam fakt posiadania samochodu elektrycznego. Możesz sprzedać kredyty emisji dwutlenku węgla i być jak Elon Musk.

Mam o was złe zdanie, sztywniaki

Zostałem ostatnio mini gwiazdeczką wśród wielbicieli elektrycznych samochodów, którzy szczerze mną gardzą, bo śmiałem napisać, że podróżowanie elektrycznym samochodem nie ma sensu. Wszystko zrobiłem źle, nie znam się i jak w ogóle śmiałem. Pisze o mnie nawet jakaś pani ekspert od elektrycznych samochodów, wytykając mi, że elektromobilnością zacząłem się interesować od premiery Porsche Taycan. Jest to z pewnością dyskwalifikujące i haniebne, a nawet nieprawdziwe. Problem w tym, że nie wiem, kiedy Porsche Taycan miało premierę i nawet nie chce mi się tego sprawdzić. Uczynny kolega donosi mi, że pani ekspert sama zaczęła pisać niewiele wcześniej niż ta premiera miała miejsce. W niczym to nikomu nie przeszkadza, jeśli cel ataku jest słuszny, czyli ja. Myślę, że będzie to okazja do wielu śmiechów i żartów.

Z radością więc powitałem dzisiejszą wiadomość

Bardzo istotną dla fanów pojazdów elektrycznych, gdyż jestem obecnie urażony. Większość z nich, a przynajmniej ta część widoczna w internecie, zachowuje się jak sekta. Nieszczęście sekty jest moim szczęściem.

Moje złe zdanie o nich, które oczywiście mam, bo mnie obrażają, buduje od dawna jeden mój brzydki pogląd. Uważam, że znakomitej większości z nich nie chodzi o żadną ekologię, dwutlenek węgla, czy czyste powietrze, a o pinionszki. Chcą jeździć samochodem po bułki za kilka złotych, darmowe stacje ładowania są ich najwyższym priorytetem i nic innego się nie liczy. Jakże się cieszę, że skwasi im się minka, gdy przeczytają, że jakby urodzili się w Niemczech to dostaliby dodatkowe kilkaset złotych, a dostaną figę z makiem.

opel mokka e 2021 cena

Być jak Tesla, sprzedawać kredyty

Pławić się w piniondzu, nacierać pozornie zaoszczędzonymi banknocikami. Tak widzę tych piewców ekologicznej jazdy, gardzących blachosmrodziarzami, gdy opisują jak stali w kolejce do darmowej stacji ładowania pod Kauflandem w Krakowie. Na ratkę było, a na prądzik już nie. I jeszcze na sprzedaży kredytów emisji dwutlenku węgla nieprzyjazne polskie państwo zarobić im nie da.

Jak donosi portal elektrowóz, w Niemczech pojawiły się strony internetowe, które pozwalają zarobić na posiadaniu samochodu elektrycznego. Oprócz tego, że taki samochód to jest miód malina i ósmy cud świata, to można się zarejestrować na takiej platformie, udowodnić, że się samochód elektryczny posiada i dostać pieniądze. Platforma uzyska odpowiedni certyfikat zaoszczędzonej emisji dwutlenku węgla od Federalnej Agencji Środowiska i sprzeda go firmom, które go potrzebują. Właściciel samochodu elektrycznego za swój trud może otrzymać nawet 162 euro, czyli około 740 zł rocznie.

Darmowa ładowarka w okolicy gdzie

Najbardziej aktywni internowi piewcy elektrycznych samochodów prezentują się jak straszni dusigrosze, najbardziej kręcą ich oszczędności i ogólnie takie takie. Kiedy darmowa ładowarka we Fromborku, ja się pytam? To państwo nic dla nas nie robi. Byłem w Chorwacji za trzy i pół złotego. Jechałem tydzień, ale było warto. Mam nadzieję, że ból polskich fanów samochodów elektrycznych będzie wielki, że ta możliwość dorobienia kilku złotych dotyczy tylko samochodów elektrycznych zarejestrowanych w Niemczech. Sprawdził to oczywiście jeden z komentatorów pod powyższym tekstem. Polskim właścicielom samochodów elektrycznych 162 euro nie dadzą.

Szkoła zamojska twierdzi, że ten handel kredytami pokazuje nonsens przestawiania motoryzacji na samochody elektryczne, skoro chodzi tylko o to, żeby dwutlenek węgla wydobywał się gdzie indziej i ktoś mógł wykazać swą moralną czystość, a ty planeto, podgrzewaj się w najlepsze. Na podobnej zasadzie czysta jest Tesla, która swój limit sprzedaje innym firmom motoryzacyjnym, by mogły emitować, zanim nie wymyślą jak emitować mniej.

Szkołą wąchocka mówi zaś, że ten system zmobilizuje firmy, które stosują przestarzałe technologie i za dużo emitują, bo konieczność kupowania kredytów będzie im na dłuższą metę wadzić.

Oby nie w Polsce

Obecnie najbliższa jest mi moja szkoła, która mówi, że jest niewiele gorszych dolegliwości w życiu, niż posiadanie kija w pewnej części ciała i brak dystansu do siebie, świata, a szczególnie wyznawanego modelu samochodu lub źródła napędu. Wielu właścicieli samochodów elektrycznych aktywnych w internecie taką przypadłość właśnie zdradza. Mam nadzieję, że nie dość, że nikt wam 162 euro nie da, to jeszcze wam je zabiorą.

REKLAMA

Chciałbym, żeby awangardę samochodów elektrycznych w Polsce można było kojarzyć z uśmiechniętymi ludźmi, których da się lubić, a nie z wąsatym wujostwem, które się obraża, jak nie chcesz z nim do kościoła chodzić, albo jak nie zostawisz kartki przy ładowarce, o której zamierzasz wrócić po samochód. Niniejszym nie życzę wam żadnego systemu sprzedaży kredytów w Polsce i życzę rozpadu tego kółka wzajemnej adoracji. Na zakończenie, ponownie napiszę, że samochody elektryczne mej niechęci absolutnie nie budzą, a na pewno nie budzi jej Audi Q4 e-tron. Czego osoby nie potrafiące przeczytać ze zrozumieniem niczego więcej niż wskazanie licznika poboru prądu zrozumieć nie są w stanie, gdyż cierpią na opisaną wyżej dolegliwość.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA