REKLAMA

Przerażające wyniki ankiety. Trzy czwarte kierowców nie wie, kto ma pierwszeństwo w prostej sytuacji

Ponad trzy czwarte ankietowanych po obejrzeniu filmu z sytuacją drogową nie wie, kto miał pierwszeństwo – lub co gorsza, wie, tyle że wie źle. Nie sądziłem, że tak prosta sytuacja może wprowadzić takie zamieszanie.

Przerażające wyniki ankiety. Trzy czwarte kierowców nie wie, kto ma pierwszeństwo w prostej sytuacji
REKLAMA

Obejrzałem film w serwisie X zamieszczony przez kanał „Bandyci drogowi”. Przedstawia dość prostą i oczywistą sytuację drogową, w której jeden uczestnik ruchu zawraca na drodze głównej, a drugi chce się na tę drogę główną włączyć z drogi podporządkowanej. Już z samego tego krótkiego opisu wszystko jest jasne, i wiadomo kto ma pierwszeństwo, a kto musi poczekać. Gorzej, że do filmu dołączono ankietę, z której wynika, że ludzie nie mają pojęcia o znaczeniu znaków drogowych.

REKLAMA

Sytuacja wygląda tak:

BMW to BMW, a N to pojazd z kamerą (nagrywający). Jakiż szalony umysł mógłby uznać, że BMW ma prawo wyjechać na jezdnię drogi głównej, skoro nadjeżdża po niej inny samochód, wykonujący manewr zawracania? Chyba nikt nie ma tak głupiego pomysłu, prawda?

Prawda?

Siedemdziesiąt siedem koma trzy procenta odpowiadających uważa, że kierowca BMW ma pierwszeństwo. Ale na jakiej podstawie, skoro wjeżdża na drogę główną z podporządkowanej? Zwracam uwagę, że nagrywający ani na chwilę nie zjechał z drogi głównej, cały czas jechał po niej – również w trakcie zawracania znajdował się przez cały czas na drodze z pierwszeństwem. Tymczasem kierowca BMW stał za linią wyznaczającą koniec drogi podporządkowanej (z trójkątami namalowanymi na jezdni). Wszystko, co dzieje się za tą linią, ma pierwszeństwo wobec pojazdów na tej drodze.

To teraz obejrzyjcie film i zobaczcie sami, a w szczególności sekundę numer 27:

Na serio nie wiem do jakich fikołków trzeba się posunąć, żeby przyznać BMW pierwszeństwo. Kierowca BMW ruszył, przejeżdżając przez trójkąty wyznaczające linię ustąpienia pierwszeństwa wprost pod nadjeżdżający po drodze głównej pojazd, koniec oraz kropka. Może BMW ma ładny kolor, modne zielone tablice, i w ogóle może się podobać, ale to nadal trochę za mało.

Ktoś przytoczył artykuł z konwencji wiedeńskiej

"Każdy kierujący, który zamierza zawrócić, może rozpocząć ten manewr dopiero po upewnieniu się, że może to uczynić nie stwarzając przeszkody dla innych użytkowników drogi". To fajnie, ale nadal w Polsce obowiązuje ustawa Prawo o ruchu drogowym, a znaki drogowe mają wyższą pozycję w hierarchii niż przepisy, więc liczy się znak, a nie konwencja.

Oczywiście podnoszone są argumenty, że to bez sensu, bo gdyby nagrywający skręcał w lewo, to przecież BMW miałoby pierwszeństwo. Otóż nadal nie, ponieważ nawet taka sytuacja nie zmieniłaby niczego w kwestii znaków, a znaki są ponad przepisami. Jeśli mamy taką sytuację...

To pojazd A musi ustąpić pojazdowi C, ale nie ma żadnego powodu, żeby ustępował pojazdowi B, jeśli na skrzyżowanie wjechał jako pierwszy. A jeśli uważacie inaczej, to zapraszam do uargumentowania, ze szczególnym uwzględnieniem wyższego statusu znaków w stosunku do przepisów. Gdyby znaków nie było, lub gdyby było to skrzyżowanie z sygnalizacją świetlną, która kasuje ważność żółtego trójkąta, sytuacja byłaby zgoła inna. Ale w tej kierowca BMW powinien zachować się tak, jak nakazuje znak i ustąpić pierwszeństwa każdemu pojazdowi, który choćby jednym kołem jedzie po drodze głównej.

Oczywiście nagrywający mógł zająć lewy pas po zawrotce i nie byłoby tematu

Wszyscy by się zmieścili. Ale widocznie wyczuł okazję na konflikt i nie mógł sobie odpuścić. Oczywiście można było też uznać, że kierowca BMW zna przepisy i się do nich stosuje, ale gdybym był bukmacherem, to dawałbym na to kurs 77,3:1.

REKLAMA

Jest jeszcze jedna podobna sytuacja, która również konfunduje kierowców. Chodzi o skręt w prawo na zielonej strzałce. Jeśli skręcamy w lewo na strzałce, ustępujemy wszystkim na drodze, na którą wjeżdżamy, również tym zawracającym. Oni zresztą przeważnie wtedy mają zielone.

Podsumowując: takie jest prawo, co nie znaczy, że wygralibyście w sądzie.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-26T17:01:35+02:00
Aktualizacja: 2025-06-26T15:52:27+02:00
Aktualizacja: 2025-06-26T11:00:48+02:00
Aktualizacja: 2025-06-25T17:09:37+02:00
Aktualizacja: 2025-06-25T16:26:47+02:00
Aktualizacja: 2025-06-25T11:54:39+02:00
Aktualizacja: 2025-06-24T19:30:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-24T18:15:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-24T08:56:51+02:00
Aktualizacja: 2025-06-23T15:01:41+02:00
REKLAMA
REKLAMA

Technologia jutra nadjeżdża już dziś. Poznaj OMODĘ 9 Super Hybrid. Ma 537 KM i kosztuje 219 900 zł

Lokowanie produktu: OMODA

537 KM, doskonałe osiągi i niezwykle duży zasięg w trybie elektrycznym - oto tylko niektóre zalety najnowszej, flagowej hybrydy firmy OMODA. Zobacz, co oferuje OMODA 9 Super Hybrid.

omoda 9 super hybrid

Hybrydowe SUV-y to prawdziwy hit polskiego rynku. Trudno się dziwić - tego typu modele łączą bowiem praktyczność przy codziennym, rodzinnym użytkowaniu, z niskim zużyciem paliwa. Idealnie, jeśli dochodzą do tego jeszcze dobre osiągi. Poza tym, auta typu SUV oferują wygodną pozycję za kierownicą i pozwalają pewnie poczuć się na kiepskich drogach.

Segment hybrydowych SUV-ów ma właśnie nowego lidera

To model, który jest wyjątkowo praktyczny, wyjątkowo oszczędny, a do tego wszystkiego wyjątkowo mocny i szybki. Wspomnijmy na początku o jego mocy. 537 KM to wynik zarezerwowany jeszcze niedawno dla najdroższych samochodów sportowych, kosztujących miliony. Tego typu rezultat kojarzy się z ogromnym spalaniem i kompromisami dotyczącymi jazdy na co dzień. Łatwo sobie wyobrazić, że ponad 500-konny samochód jest nie tylko nieosiągalny finansowo, ale i niewygodny. Nic bardziej mylnego.

omoda 9 super hybrid

Mówimy bowiem o modelu OMODA 9 Super Hybrid. To flagowy SUV typu plug-in hybrid, który łączy luksus, nowoczesną technologię i imponującą wydajność. Na jego moc (przypomnijmy: aż 537 KM) składają się: silnik benzynowy 1.5 oraz trzy silniki elektryczne. Łączny moment obrotowy to 650 Nm. Pozwala to Omodzie przyspieszać od 0 do 100 km/h w zaledwie 4,9 sekundy. Napęd wędruje na cztery koła i jest przekazywany przez superinteligentną skrzynię DHT (Dedicated Hybrid Transmission), która ma 3 sprzęgła, 9 trybów pracy i 11 kombinacji przełożeń.

Imponujący jest także zasięg w trybie elektrycznym

Bateria ma pojemność 34,46 kWh, co oznacza, że po jej pełnym naładowaniu można aż przez 145 km nie korzystać z jednostki spalinowej. W codziennym użytkowaniu oznacza to, że przy dojazdach do pracy, do sklepu czy nawet przy części weekendowych wyjazdów, OMODA 9 Super Hybrid może działać jak samochód elektryczny. Jeździ wtedy, nie zużywając paliwa i w zupełnej ciszy. Jeśli ktoś ładuje akumulatory z domowej instalacji fotowoltaicznej, koszty eksploatacji takiego auta są naprawdę niewielkie.

Łączy zasięg to ponad 1100 km

Wybierając się w trasę, należy planować postoje na rozprostowanie nóg albo na obiad - ale niekoniecznie na tankowanie i ładowanie. Ładowanie - jak przystało na hybrydę plug-in - nie jest zresztą konieczne, bo OMODA 9 Super Hybrid może korzystać z samego silnika spalinowego i wciąż oferować doskonałe wrażenia z jazdy.

Dodajmy, że to doskonała propozycja dla rodzin - OMODA 9 Super Hybrid ma aż 4,77 m długości, 1,92 m szerokości i 1,67 m wysokości. Plasuje go to w segmencie dużych SUV-ów i sprawia, że oferuje naprawdę dużo miejsca w kabinie. Pojemność bagażnika wynosi 660 litrów. To dużo nawet jak na samochód o tych wymiarach. Po złożeniu drugiego rzędu siedzeń rośnie do 1783 litrów.

omoda 9 super hybrid

Skoro mówimy już o kabinie - wnętrze OMODA 9 Super Hybrid zostało zaprojektowane z myślą o komforcie, jest też bardzo nowoczesne. Znajdują się w niej dwa panoramiczne wyświetlacze o przekątnej 12,3 cala każdy, system multimedialny z obsługą Android Auto i Apple CarPlay, a także 50-calowy (!) wyświetlacz przezierny AR-HUD wyświetlający dane "w powietrzu" (nie zasłaniają drogi i nie przeszkadzają kierowcy). Fotele oferują funkcje podgrzewania, wentylacji oraz masażu, a system audio Sony z 14 głośnikami zapewnia wysoką jakość dźwięku.

omoda 9 super hybrid

Wszystko w standardzie

Ponad 500 KM, fotele z wentylacją i masażem, wygodne nadwozie SUV-a - ten zestaw sugeruje cenę na poziomie pół miliona złotych, albo i wyższą. Na szczęście, nic z tego. Ile naprawdę kosztuje OMODA 9 Super Hybrid? Cena wersji Exclusive - czyli jedynej, w jakiej to auto jest oferowane i wyposażonej kompletnie - to zaledwie 219 900 zł. Nie trzeba dopłacać m.in. ani za kamery 540 stopni, ani za 20-calowe felgi czy adaptacyjny tempomat. W leasingu miesięczna rata wynosi 1699 zł netto. Suma opłat w tej formie finansowania to 102,5 proc.

Ta oferta już jest świetna - ale teraz klienci mogą skorzystać z wyjątkowej promocji. W jej ramach, tylko do 30 czerwca 2025 r. każdy z pierwszych 500 nabywców modelu OMODA 9 Super Hybrid otrzyma do auta specjalny zestaw powitalny. W jego skład wchodzą: karta NFC do otwierania auta bez konieczności noszenia ze sobą kluczyków (karta jest cienka, lekka i nie zajmuje miejsca - wystarczy przyłożyć ją do lusterka, by wejść do samochodu), eleganckie etui na tę kartę oraz designerski zapach samochodowy. Sprawdź sam, jak dobra jest OMODA i jak wiele oferuje!

Lokowanie produktu: OMODA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-24T19:30:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-24T18:15:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-24T08:56:51+02:00
Aktualizacja: 2025-06-23T15:01:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-21T18:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-21T16:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-21T15:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-21T15:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-21T10:00:00+02:00