Największy SUV Skody wyjechał na drogi. Powinien się nazywać Spaceb
Jeśli dla kogoś Skoda Kodiaq to zbyt małe auto, Superb jest zbyt niski, a Touareg czy inne Q7 to nie te miesięczne raty, które chciałby płacić, to Czesi będą mieli niedługo coś dla niego. Aczkolwiek jest jeden haczyk.
Ten haczyk to oczywiście napęd, bo Skoda - nazywana póki co Skodą Space - będzie rywalizować m.in. z Ioniqiem 9 czy Kią EV9. A to wiadomo, co oznacza.
Skoda Space - co na razie wiemy?
Po pierwsze - to, że istnieje, co potwierdzają widoczne powyżej zdjęcia szpiegowskie z egzemplarzem testowym. Maskowanie jest niestety na tyle skuteczne, że niewiele da się napisać o wyglądzie auta, poza tym, że - niespodzianka - będzie SUV-em o raczej klasycznej formie i proporcjach.
Po drugie - że raczej Skoda Space nie będzie finalną nazwą tego samochodu. Owszem, taka zbitka pojawia się w mediach dość często, ale w komunikacie prasowym, który zapowiadał nowe auta elektryczne od Skody, określenie "Space" było wybitnie robocze. W zapowiedzi mogliśmy bowiem znaleźć Enyaqa, Enyaqa Coupe, a także cztery zupełnie nowe auta elektryczne - Compact, Small, Combi i właśnie Space. Dobrze już wiemy, że ostatecznie zamiast Compact i Small mamy Elroqa i prawdopodobnie Epiqa, więc "Space" raczej również nie dotrwa do momentu premiery. Zupełnie przypadkiem obstawiam, że nazwa zacznie się od "E", a skończy na "q". Szkoda, bo można byłoby po prostu dodać na końcu "Space" literkę "b" i słuchać, jak ludzie męczą się z nieprawidłową wymową - tak jak Superb dla niektórych do dziś pozostaje "super-bi".
Zgodnie też z wcześniejszymi deklaracjami samochód będzie w jakimś stopniu produkcyjną wersją studyjnego Vision 7S, czyli tego:
Projekt został przedstawiony jeszcze w 2022 r. i zakładał m.in. 7 miejsc siedzących, ładowanie z mocą niemal 200 kW, akumulator 89 kWh i zasięg "ponad 600 km" w cyklu WLTP.
Przede wszystkim jednak auto było ogromne - model studyjny mierzył ponad 5 m. Wersja produkcyjna prawdopodobnie trochę spuści z tonu, ale niewiele - zgodnie z najnowszymi informacjami mowa raczej o 4,9 m. Będziemy mieć więc do czynienia z autem, które długością dogania Superba najnowszej generacji, ale nie jest aż takim monstrum jak np. Audi Q7.
Nowy SUV Skody będzie... tak, już wiecie.
Elektryczny, tylko i wyłącznie. Powstanie przy tym na platformie MEB - zgodnie z oficjalnymi założeniami - więc, biorąc pod uwagę wymiary, można zakładać, że będzie skodowym odpowiednikiem bardzo udanego ID.7 albo raczej ID.7 Tourer, tyle że w bardziej popularnej wersji nadwoziowej.
Można się więc spodziewać, że pewnie i tutaj do auta trafią pakiety akumulatorów o pojemności w okolicach 77 lub 86 kWh i zapewne silniki elektryczne o mocy 286 KM, a może i nawet 340 KM (z napędem na obie osie), gdyby pojawiła się odmiana RS.
Niestety na ujawnienie wszystkich faktów przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać - Skoda o tymczasowej nazwie Space zadebiutuje w salonach prawdopodobnie w okolicach 2026 roku. Z drugiej strony - to oznacza, że pewnie powoli do sieci będzie się dostawać coraz więcej i więcej informacji na jej temat.
Można tylko zadać niewygodne pytanie, jak duże jest w Polsce zainteresowanie wielkim elektrycznym SUV-em od Skody, za którego przyjdzie nam zapłacić pewnie ponad 200 000 zł? Choć kto wie - może z dopłatami wyjdzie z tego większy rozmiarowo rywal dla spalinowego Kodiaqa, który teraz w najtańszej wersji kosztuje niemal 175 000 zł.