REKLAMA

Czym przyjechać na samochodowy Marsz Niepodległości? Sprawdziliśmy oferty

Wielu ludzi w Polsce zadaje sobie teraz pytanie: czym przyjechać na samochodowy Marsz Niepodległości? Mamy kilka propozycji, które pomogą zadać szyku wśród maszerujących.

Czym przyjechać na samochodowy Marsz Niepodległości?
REKLAMA
REKLAMA

Organizatorzy podjęli decyzję, że w tym roku Marsz Niepodległości odbędzie się w formie przejazdu przez Warszawę. Nasze motoryzacyjne serduszka zabiły szybciej, gdy usłyszeliśmy taką pochwałę automobilizmu. Nie jesteśmy portalem o tematyce politycznej, więc nie będziemy podejmować prób wyjaśnienia, czy za decyzją stoją kwestie epidemiologiczne, czy też spodziewana niska frekwencja. My pochylimy się nad problemem, który właśnie dotknął sporą część uczestników tego marszu. Race już kupione, kominiarki i bandany leżą od poprzedniego eventu w szafie, bilet na pociąg do Warszawy kupiony, ale trzeba będzie go zwrócić i poszukać odpowiedniego samochodu. Ogranicza nas czas, mamy dwa dni na znalezienie auta, w którym bez problemu odpalimy racę i pomachamy flagą – czy to biało-czerwoną, czy taką z falangą. Jedno wiemy na pewno – potrzebujemy kabrioletu lub auta z faltdachem, szybko i tanio. Nie szukamy drogich aut, bo nigdy nie wiadomo, czy nie trzeba będzie wziąć udziału w zamieszkach.

Czym przyjechać na samochodowy Marsz Niepodległości? Oczywiście, że niemieckim autem

Zaczynamy od naszego jubilata, czyli E36, które obchodzi swoje trzydzieste urodziny. Odrzucamy od razu kierownicę po prawej stronie, bo Anglicy zdradzili nas w 1939 roku, więc nasz marsz będzie o nich głucho milczał. Najtańsze E36 kosztuje 7 500 zł i ma wszystko co potrzeba, czyli benzynowy silnik, lampy z LEDowymi ringami, więc po zmierzchu będzie się lepiej prezentować. Jeżeli mamy trochę więcej gotówki możemy zainteresować się nowszym E46 za jedyne 8 900 zł. Raczej długo nie pochodzi, ale na ten jeden dzień wystarczy. Za 600 zł więcej czeka E46 z silnikiem o pojemności 2,5 litra, ale niestety autor ogłoszenia wrzucił screeny zdjęć z telefonu, a nie same zdjęcia, więc trudno powiedzieć jak auto wygląda poza tym, że ma jasną tapicerkę. Kiedy dysponujemy 10 tysiącami to warto obejrzeć BMW E36 318i, w stanie materiał na klasyka. Za 200 zł więcej jest 115-konny potwór z olbrzymią lotką na klapie i ciekawymi felgami i butlą LPG.

zdjęcie z ogłoszenia, fot. Patryk

Nie ma bardziej polskiego silnika niż TDI

Przechodzimy do sekcji Audi. Mam pewien problem z ogłoszeniami tego producent, a konkretnie chodzi o silnik Diesla. Kupno kabrioletu z dieslem zakrawa mi na srogą patologię i nie będzie mile widziane na marszu, ponieważ znany z wysokiej kultury pracy silnik Diesla w Audi klekocze tak głośno, że może zagłuszyć nawet przemówienie organizatorów marszu. Z drugiej strony 1.9 TDI to najbardziej polski silnik, jaki kiedykolwiek trafił pod maskę samochodu w całej historii motoryzacji. Dlatego chcąc nie chcąc w tej sekcji znajdą się kabriolety z dieslem, wrażliwsi czytelnicy proszeni są o zjechanie dwa akapity niżej. Uwaga, jeżeli chcesz Audi musisz przygotować większe fundusze.

Na pierwszy ogień stare Audi 80, których ceny już tylko rosną, bo pomału stają się klasykami. Za 8 900 zł możemy kupić srebrne z instalacją gazową. W takich samych pieniądzach jest czarne z takim samym silnikiem i również zasilane podtlenkiem prestiżu. Znalazłem tanie A4 B6 z 2,5 litrowym TDI, ale niestety autor napisał, że jest uszkodzone jak na zdjęciach i zamiast właściwych zdjęć wstawił zdjęcia zdjęć. Szkoda, ale jest to doskonała opcja dla tych, którzy wolą zostać w domu. Wyjadą na parę godzin z domu, zaparkują samochód w lesie, prześpią się w aucie i wrócą z obrażeniami odniesionymi w boju. Respekt na dzielnicy zapewniony. 9 400 zł, to kwota, która pozwoli nam kupić srebrne A4 z 2,5 litrowym dieslem i gustownie dodanym tabletem na konsoli centralnej. Cudowny projekt.

zdjęcie z ogłoszenia, fot. Sławek

Silnik 2.5 TDI cieszył się niebywałym uznaniem wśród nabywców. Można wybrać takie A4, albo takie złote, albo srebrne, można nawet wziąć jedno na raty. Do wyboru, do koloru. Kwota 10 tysięcy złotych pozwoli nam kupić Audi TT w wersji cabrio. Żartowałem, pojawienie się na Marszu Niepodległości Audi TT to proszenie się o kłopoty. Takim Audi można jechać na samochodowy Marsz Równości.

Co słychać u Mercedesa?

Odrzucamy wszystkie auta, których jedynym mankamentem jest dach, który nie działa, bo jego działanie jest nam niezbędne do szczęścia. Już za 6 000 zł możemy stać się posiadaczami srebrnego SLK z silnikiem benzynowym i mocą 136 KM, w którym wszystko działa. Niewiele więcej kosztuje równie srebrny SLK, który ma dodatkowo faktury na ponad 5 tysięcy złotych. Warty uwagi jest również ten egzemplarz. Moim faworytem jest żółty SLK za 9 999 zł. Pozwoli nam wyróżnić się z tłumu, a jednocześnie zamanifestować swoją oryginalność. Rozbawił mnie opis tego SLK, w którym nie działa dach, bo nie działa siłownik, nie ma przeglądu, bo autor ogłoszenia nie miał czasu jeszcze go zrobić, ale jak sam twierdzi auto go przejdzie. Nie działa w nim zamek centralny, bo autor nie miał czasu kupić pompy od centralnego. Tak bardzo nie ma czasu, że prosi żeby mu nie zawracać głowy niepoważnymi ofertami. Urocze. Natomiast bardzo uczciwie brzmi oferta niebieskiego SLK.

zdjęcie z ogłoszenia, fot. Paweł

Za 7 400 zł możemy stać się posiadaczami srebrnego (serio, nie wiem co ludzie mają z tym kolorem) CLK, którego zdjęcia wykonano pod koniec lipca. Plusem CLK jest to, że możemy zabrać ze sobą towarzyszy. Trochę więcej gotówki potrzeba na CLK, który w środku wygląda jak Tico. Za dużo więcej jest srebrne CLK, który nie wygląda jak najbiedniejsza wersja jaka kiedykolwiek opuściła fabrykę.

Co wybrać u innych Niemców?

Oczywiście Golfa w kilku smakach. Możemy wybierać w kolejnych generacjach. Klasyczny Golf I w cabrio będzie kosztował około 10 tysięcy złotych, albo taniej bo tylko 6,5 tysiąca w promocji. Golf trójka występuje w różnych wariantach cenowych. Można go kupić poniżej 2 tysięcy złotych, bo właściciel przeprowadził się do centrum miasta, a wiadomo, że w centrum miasta nie można używać Golfów. Można zapłacić tysiąc więcej. Znajdą się i egzemplarze za pięć tysięcy. Moim faworytem jest ten z VR6 pod maską. Za 3 tysiące złotych, albo w ratach 90 zł miesięcznie można stać się właścicielem Golfa IV. Sześć i pół tysiąca złotych pozwoli nam cieszyć się złotym Golfem z silnikiem Diesla.

Przegląd bez Opla to jak Marsz Niepodległości bez rzucania kostką brukową. Odrzucamy Tigry, bo nie mieszczą się w kanonie męskiej urody. Zostają nam klasyczne Astry. Za 2 500 złotych można przyjrzeć się tej czarnej Astrze w wersji Bertone. Właściciel sporo rzeczy naprawił i wymienił i auto prezentuje się naprawdę dobrze jak na swój wiek i na to, że jest Oplem. 5 tysięcy złotych i wyjeżdżamy tuningowaną Astrą z LEDami, które pooświetlają auto w środku na niebiesko, dodatkowo diody znajdują się w podwoziu, więc oświetlają asfalt. Świetne rozwiązanie, gdy zatrzymamy się wieczorem na prawdziwie polski kebab. Nie mogło zabraknąć kabrioletu z dieslem.

Podsumowując: niemiecki samochód na Marszu Niepodległości należy traktować jako łup wojenny i część reparacji należnych nam od Niemiec. Należy pamiętać o tym, że po zakupie obowiązkowo trzeba go obkleić kotwicami, polskimi flagami, nalepką z pierwszym wersem hymnu oraz naklejką z pięścią i napisem Poland first to fight. Równie gustowna będzie naklejka o tym, że pamięta się rok 1944.

Francja elegancja

Wybór samochodu z Francji jest bardzo kontrowersyjny. Z jednej strony Francuzi podobnie jak Anglicy zdradzili nas w 1939 roku, a później jakby było mało ukradli nam projekt Beskida, który przerobili później na Twingo. Z drugiej strony uczyliśmy ich jak jeść widelcem, więc stoimy wyżej w rozwoju cywilizacyjnym. Dla miłośników francuskich aut polecamy wspomniane Twingo z faltdachem, zwanym również jako rolldach. Za 1 200 zł możemy już rozglądać się za zielonym. Trochę droższe będzie niebieskie. Wystarczy 3 800 zł i możemy jeździć takim cudem. Za kwotę 4 800 zł można otrzymać egzemplarz z wymienionym rozrządem. Ważna uwaga przy Twingo. Należy z niego zerwać oznaczenia na klapie, napisać dumne Beskid i można powiedzieć, że rachunki krzywd zostały wyrównane.

Na marsz można przyjechać C3 w cabrio, ale należy się zastanowić, czy na pewno przyjechaliśmy na właściwy marsz. Najtańszym i najrozsądniejszym wyborem będzie Peugeot 206. Zawsze będziemy mogli powiedzieć, że pożyczyliśmy go od naszej dziewczyny. Srebrny z czerwonym wnętrzem? Proszę bardzo. Niebieski w skórze? Butelkowa zieleń? Czołgowa szarośćMęski róż? Wybór jest szeroki. Osobiście zadzwoniłbym po Peugeota 205, jest wspaniały.

zdjęcie z ogłoszenia, fot. Margonin

Opcja dyktator

Każdy marsz musi mieć przywódców. Najczęściej są to organizatorzy, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy to my objęli należną nam pozycję lidera. Ludzka natura jest nieubłagana. Nawet podczas śpiewania „Pierwszej Brygady” oczy maszerujących w autach będą lustrować ulicę, a mózg będzie dokonywał porównania wartości samochodów. Podświadomość wyłowi z tłumu aut najdroższe, najbardziej reprezentacyjne. To one skupią na sobie uwagę dronów i kamer telewizji. To za nim będą jechać kolejne. Odpowiedni samochód może nam zapewnić udział w programach w telewizji śniadaniowej, a kto wie, może znajdzie się dla nas rola eksperta od motoryzacji w jakimś magazynie publicystycznym. Dlatego musimy wyjąć swoje wszystkie oszczędności. Jedynym minusem opcji dyktator jest konieczność znalezienia szofera.

Dobrym wyborem będzie Daimler XJ40, czyli najbogatsza wersja wyposażeniowa Jaguara tej generacji. Brytyjski luksus w najdroższym wydaniu. Od razu skupisz na sobie wzrok wszystkich. Oczywiście gardzimy Anglikami z powodów wymienionych wyżej, więc gdy ktoś spyta się, co to za samochód odpowiadamy, że to Daimler z pewną dozą wyższości w głosie. Daimler jest niemieckim nazwiskiem, więc szacunek zapewniony. Wadą egzemplarza jest brak podsufitki, ale komu to potrzebne, jeszcze by się zapaliła od racy. Plusem jest to, że samochód już jest w Warszawie, wystarczy go kupić.

samochodowy marsz niepodległości
zdjęcie z ogłoszenia, autor Swiss Cars

Dyktatorskie Mercedesy byłyby dobrym pomysłem na samochodowy Marsz Niepodległości

Dla przyszłego dyktatora naturalnym wyborem jest Mercedes, auto stworzone do samochodowych pochodów. Niestety jest pewien problem – na rynku klasycznych samochodów dyktatorskich panują spekulacyjne ceny, więc ciężko będzie znaleźć właściwy pojazd, ale pogrzebaliśmy w odmętach portali ogłoszeniowych i znaleźliśmy parę aut w dobrym tonie, ale niekoniecznie w dobrym stanie. Najtańszy reprezentacyjny Mercedes dla dyktatora to W111 bez dachu za jedyne 129 000 zł. Dach trzeba sobie dokupić oddzielnie. Za kilkadziesiąt tysięcy więcej jest Mercedes W113 w wersji dokończ sobie sam. Jak głosi opis auto kompletne w 99 procentach, brakuje tylko dachu. Nie jestem dobry z matematyki, ale wydaje mi się, że dach stanowi więcej procent. Za 269 tysięcy można kupić czerwone W111. Na tym zakończymy. Mercedesy są zbyt drogie na samochodowy Marsz Niepodległości.

REKLAMA

Mierzi Cię samochodowy Marsz Niepodległości?

Na samą myśl o biało-czerwonych flagach tuptasz nogą i krzyczysz „no pasarán”? Myślisz, że maszerują tam wyłącznie faszyści, więc trzeba ich powstrzymać? Również będziesz potrzebował samochodu. Nie może on być jednak tak brutalną manifestacją siły jak wymienione wyżej. Musi być zwiewny, delikatny, żeby najlepiej reprezentować pogardę dla kultu siły i męskości. Dobrym wyborem będzie uniwersalna odpowiedź na każde pytanie w motoryzacji, czyli Mazda MX-5, zwana Miatą. Możemy rozważyć ten egzemplarz, albo ten. W przypadku spotkania pieszych oddziałów przydadzą się otwierane lampy, ze względu na większą skuteczność. Drugim samochodem, który doskonale sprawdzi się podczas kontrmanifestacji będzie Citroen C3. Pomarańczowy za 4 000 zł i za 6 000 zł przyda się do odciągania pojedynczych narodowców. Dobrym wyborem będzie również ten zielony egzemplarz. Do kontrmanifestacji doskonale nadaje się również Audi TT, ale ze względu na klauzulę sumienia nie będę wrzucał jego ofert.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA