Ile za wstęp do klasy wyższej? Najtańsze samochody segmentu premium
Ile kosztuje samochód z segmentu premium, ale tak, żeby było jak najtaniej? Ceny niby nie odstraszają, ale zerknięcie do wnętrz niektórych z tych pojazdów - już tak.
Uwaga, w niektórych przypadkach po zobaczeniu bazowych wersji tych samochodów może być wymagana kąpiel oczu. Oglądacie na własną odpowiedzialność.
Audi
Teoretycznie na samym dole drabiny eskalacyjnej modelowej Audi jest A1, ale kosztuje prawie tyle, co większe A3 (102 500 zł) i raczej aż takiego szyku nim na mieście nie zadamy.
Zostaje więc A3 Sportback za 106 800 zł albo, za 3000 zł więcej, wariant Limousine. Swoją drogą, w świecie nikomu niepotrzebnych małych sedanów A3 Limousine bez wątpienia byłoby królem.
Co dostaniemy za te niecałe 107 000 zł? Niestety nieprzesadnie dużo. Pod maskę trafia bowiem litrowy, 3-cylindrowy silnik benzynowy o mocy 110 KM z 6-biegową przekładnią manualną - teoretycznie rozpędzi się do ponad 200 km/h, ale już pierwsza setka zajmie mu 10,6 s.
Wyposażenie? Są 16-calowe felgi aluminiowe, cyfrowe zegary, ekran systemu multimedialnego, kierownica wielofunkcyjna (choć ma więcej zaślepek niż przycisków), podgrzewane lusterka, przyciemniane lusterko wewnętrzne, czujniki parkowania z tyłu i... manualna klimatyzacja. Tempomat? Nie. Ale przynajmniej za gaśnicę nie trzeba dopłacać.
Mój absolutnie ulubiony model z segmentu premium, bo niesamowicie wyraźnie widać po nim, kiedy ktoś po prostu chciał mieć crossovera od Audi, a pojęcie "opcji dodatkowych" jest dla niego zupełnie obce. Niektóre egzemplarze jeżdżące w mojej okolicy są tak bazowe, że czasem aż mam problem z przypisaniem ich do konkretnej marki.
"Bazowe" nie oznacza jednak w tym przypadku "tanie". Za Q2, wyraźnie mniejsze niż A3, trzeba zapłacić minimum 118 900 zł. Pod maską jest dokładnie ten sam silnik, tyle że podniesione Q2 jest jeszcze wolniejsze w sprincie do setki - potrzebuje na to aż 11,2 s, co raczej nie pachnie pieniędzmi. Chyba że kojarzymy je z brakiem pośpiechu, no to wtedy tak.
Absolutnym majstersztykiem jest natomiast wnętrze takiego podstawowego Q2. Składa się głównie z niczego, ramek oraz zaślepek. Nawet kierownica nie ma ani jednego przycisku - może poza tym, w który możemy walić głową, żeby donośnym trąbieniem oznajmić światu, że żałujemy niedopłacenia do opcji.
Mercedes
Mercedes jeńców nie bierze i jego najtańszy model startuje od poziomu 122 800 zł (!). Pamiętam jeszcze niedawno, jak rozważałem klasę A za grubo poniżej 100 000 zł - i to z opcjami. To już raczej nie wróci. Ciekawostka: za 114 259 mamy klasę B, do której pewnie łatwiej wsadzić rower.
Jeśli jednak nie mamy ochoty wyglądać jak niemiecki emeryt (ale z rowerem), to zostaje nam klasa A. Dobra wiadomość na start - nawet A 180 oznacza 4-cylindrową jednostkę, więc możemy opowiadać znajomym, że mamy tyle samo cylindrów, co w A 45 S - po prostu nie było nam potrzeba tyle mocy, a te 116 KM i 8,8 s do setki są takie w sam raz.
Najlepiej jednak potem nie zapraszać ich na przejażdżkę, bo na widok tych malutkich ekranów otoczonych kilometrami kwadratowymi błyszczącego plastiku mogą zacząć podejrzewać, że nie był to wybór z rozsądku, a z braku zdolności kredytowej/leasingowej. Co jednak nie zmienia faktu, że nawet bazowa klasa A ma multifunkcyjną kierownicę, 16-calowe felgi aluminiowe, automatyczną klimatyzację, kamerę cofania i jeszcze kilka drobnych detali. Takich jak np. belka skrętna z tyłu - wielowahacz wymaga dopłaty do adaptacyjnego systemu tłumienia drgań (prawie 5000 zł).
Tanio już było. Najtańszy Mercedes GLA kosztuje... 146 400 zł. Tak, taki z 1.3 pod maską, rozpędzający się do setki w 9,6 s.
Nie jest to może najbiedniejsza wersja, jaką widział świat, bo są chociażby felgi 17", automatyczna klimatyzacja, tempomat, kamera i podobne, ale te halogenowe reflektory zdecydowanie nie pomagają innym poczuć naszego prestiżu.
BMW
Pierwszy w tym zestawieniu samochód z napędem na ty... a nie, moment, już nie. Oczywiście seria 1 jest teraz przednionapędową.
Cena na start? Bliżej Audi niż Mercedesa (109 400 zł), co tłumaczyć może fakt, że BMW 1 można zamówić z manualną przekładnią. Do kompletu dostaniemy jeszcze 109-konną jednostkę benzynową o oznaczeniu 16i (3 cylindry, 1,5 l pojemności), która pozwoli jak równy z równym startować z A3 do wyścigu spod świateł (10,6 s).
Na luksusy oczywiście nie ma co liczyć, ale jest wielofunkcyjna kierownica obszyta skórą, wyświetlacz systemu multimedialnego, cyfrowe zegary i... BMW generalnie robi wszystko, żeby nie brać modelu super-bazowego, tylko dopłacić (ok. 1500 zł) do wersja Advantage, z 17-calowymi felgami aluminiowymi, ogranicznikiem prędkości i czujnikami parkowania z przodu i z tyłu. Niech im będzie.
Tak, też 1,5 l pojemności, 3 cylindry, ale 136 KM i 9,7 s do setki. Również i w tym przypadku można wybrać manualną przekładnię, a cena pędzi w górę i zatrzymuje się - bez opcji - na 139 900 zł.
I tak jak przy Q2, również X1 zbiera sporo punktów, jeśli chodzi o poziom generowanego smutku po zajrzeniu do wnętrza. Malutki ekranik, manualna klimatyzacja, ale przynajmniej kierownica jest z przyciskami - tyle dobrze, nawet jeśli po jej lewej stronie nie umieszczono prawie żadnego. Uciekałbym z krzykiem albo dopłacił do tej wersji Advantage (146 100 zł), żeby już mieć automatyczną klimatyzację, czujniki parkowania i w sumie kompletnie niepotrzebną elektrycznie sterowaną klapę bagażnika.
A najlepsze jest to, że ludzie takie wersje faktycznie kupują. One wcale nie są tylko teoretyczne. A potem ci ludzie rozpowiadają, że jeżdżą wozem klasy premium (śmiech z taśmy).