Rejestracja samochodów online przez dealerów już „działa”. Tyle że nie działa i profesjonalne tablice też
Profesjonalne tablice dla dealerów i możliwość upoważnienia ich do rejestracji samochodu online to pozorne ułatwienia. Nie warto z tego korzystać. Właściwie to z jednego z tych udogodnień to skorzystać się nie da.
Dobrze jest usprawniać system tak, żeby działał po staremu. Ważne, żeby w komunikacie prasowym można było coś fajnego napisać. Porozmawiałem chwilę z urzędnikiem z jednego z wydziałów komunikacji i wiem, jak działają przepisy, które miały ułatwiać życie. Działają tak, że życie jest mądrzejsze niż przepisy. Ani profesjonalne tablice, ani ostatnio wprowadzona rejestracja samochodów online niespecjalnie cokolwiek ułatwiły.
Potem projekt się zmienił i pojazdy używane z niego zniknęły, co sprawiło, że z grona podmiotów uprawnionych do korzystania z tablic profesjonalnych wyrzucono komisy samochodowe. Pech. Poskąpiono im idealnego dla nich rozwiązania, z którym nie musieliby rejestrować pojazdów stojących na placach, albo przyczepiać tablic od innego samochodu, żeby klient mógł wykonać jazdę próbną. Zadowoleni mieli być tylko dealerzy samochodowi, ale chyba przesadnie nie są.
Dla kogo profesjonalne tablice rejestracyjne?
Dealerzy samochodowi mogą wyrobić profesjonalne tablice rejestracyjne, takie zielone. Jedna tablica może obsłużyć wiele pojazdów, trzeba tylko prowadzić rejestr ich użycia i po roku wyspowiadać się, jak się z nich korzystało. Decyzja o wydaniu tablic ważna jest przez rok.
Wygląda to pięknie, bo przecież dealerzy samochodowi mają dużo samochodów, całe place zasłane samochodami. Sprawa wygląda jak marzenie, nic tylko nakładać te tablice na niezarejestrowane samochody i dawać do testowania klientom w trakcie jazd próbnych.
Tylko, że nie jest. Dealerzy samochodowi muszą rejestrować samochody demonstracyjne, właśnie w celu wykonywania jazd testowych. Importer określa ich liczbę i gamę modelową. Tablice rejestracyjne ich z tego ciężaru nie uwalniają, taki samochód i tak trzeba zarejestrować i trafi w końcu na sprzedaż jako używany. Czy ktoś byłby chętny na niezarejestrowany samochód z przebiegiem 20 tysięcy kilometrów, bo taki byłby wynik jeżdżenia samochodem demonstracyjnym na profesjonalnych tablicach? Bezsensowny przebieg jak na nowy, salonowy samochód.
Rejestracja aut demo na białe tablice to moment
Zarejestrowanie kilku sztuk samochodów demo to żadna sztuka i kłopot, łatwiej to zrobić niż przekładać tablice i rejestrować ich wykorzystanie co do kilometra, z godziną i datą. Cała reszta samochodów stojąca na placu nie służy do jazd próbnych, nabijanie na nich przebiegu obniżałoby tylko ich wartość. Ich transport odbywa się na lawetach. Poza tym samochody demonstracyjne są w najwyższych wersjach wyposażenia, żeby oszołomić klienta, a te z placu wręcz przeciwnie.
Zainteresowanie profesjonalnymi tablicami u dealerów jest więc niskie. Z tej możliwości korzystają głównie podmioty sprzedające ciągniki rolnicze. Są miejsca w Polsce, gdzie są wydawane cześciej, ale wiąże się to z obecnością produkcji samochodowej w tych regionach. Nie można więc powiedzieć by profesjonalne tablice doprowadziły do jakiejś rewolucji, co można było odgadnąć już wtedy, gdy zmiana w projekcie wykluczyła z grona podmiotów komisy samochodowe. Nie dopuszczono ich tam, gdzie mogłyby działać najlepiej, a tam gdzie mogą działać, nie są specjalnie potrzebne.
Nieco inaczej ma się sprawa z drugim usprawnieniem, które weszło w życie na początku czerwca. Możliwość rejestracji samochodu online w imieniu klienta przez dealera samochodowego też nie robi furory, a przyczyna jest prozaiczna.
Rejestracja samochodu online przez dealera nie działa i trwa dłużej
Teoretycznie kupując samochód w salonie musisz sobie sam go zarejestrować, przynieść tablice i dopiero nim wyjedziesz za bramę. W praktyce dealerzy często rejestrują samochody za klientów, działając na podstawie upoważnienia. Nowością jest możliwość dokonania rejestracji online, pracownik dealera nie musi jechać z wnioskiem do wydziału komunikacji, w którym i tak jest kilka razy w tygodniu. Klient go upoważnia, a ten załatwia sprawę przez internet. Przez internet, czyli szybko, bez stania w kolejkach, bezstresowo i w ogóle najlepiej, tak można sobie to wyobrazić. Po co jeździć do urzędu, jak można wcisnąć Enter?
Po to, żeby było szybciej, bo przez internet wcale szybciej nie jest. Życie zmusiło dealerów samochodowych i pracowników wydziałów komunikacji do symbiozy. Dealerzy mają tam swoje wydeptane ścieżki, boczne drzwi, zaprzyjaźnione gabinety, a coraz częściej także wydzielone dla nich okienka. Rejestracje robią ciągle i potrafią szybko załatwić bardzo wiele. To zupełnie inaczej niż online.
Wniosek online leży i czeka
Wniosek złożony online ma tą przykrą cechę, że nie trzeba na niego od razu odpowiadać, trafia w kolejkę. Urzędnik sprawdzi skrzynkę raz dziennie, bo ma dużo pracy i wniosek normalnie się proceduje. Maksymalny czas na rozpatrzenie wniosku to 30 dni, a urzędy wciąż nie mogą wygrzebać się z zaległości po ograniczeniach w funkcjonowaniu spowodowanych COVID-em. Obecne kolejki pod urzędami to wynik tego, że urzędnicy wydziałów komunikacji obsługując bieżące wnioski, wciąż jednocześnie przerabiają złożone dużo wcześniej. Prościej jest więc w urzędzie stawić się osobiście i załatwić sprawy po swojemu, po staremu.
A nie, przepraszam, prościej BYŁOBY. Byłoby, bo teraz nie ma wyjścia. Przepisy weszły w życie miesiąc temu, ale obecnie system, który miał rejestrację online u dealera obsłużyć, jeszcze nie działa. Więc i tak do urzędu trzeba się przejechać. Jak zacznie działać, też nie powinien cieszyć się wielkim zainteresowaniem, skoro po staremu jest dużo szybciej.
Praktyka lepsza od przepisów
W teorii te przepisy wyglądały dobrze, tak nowocześnie, antybiurokratycznie i protechnologicznie. Praktyka pokazuje, że rewolucji nie było, a i usprawnienie wyszło takie raczej średnie. Może dałoby się jednak przyjąć takie przepisy, które faktycznie są jakimś ułatwieniem? Przed uchwaleniem przepisów warto zapytać ludzi, którym mają pomóc. Ja zapytałem, to wiem.