Szeeeerooka klasa G Mercedesa na sprzedaż. Kosztuje całkiem rozsądne pieniądze
Poszerzony Mercedes klasy G przypomina trochę Hummera H1. Ma pług śnieżny i całkiem niezłą cenę, jak na Gelendę.
„Poszerzony Mercedes klasy G” to teoretycznie żadna rewelacja. Drogi kiosk na kołach dla tych, którzy kochają rzucać się w oczy, często ma specjalne poszerzenia błotników czy nadkoli. Bywają wykonane z karbonu, choć gdyby się dało, ich właściciele kupowaliby elementy z diamentów albo ze złota. Byle było jak najdrożej i jak najbardziej ostentacyjnie. Nie przekłada się to na praktyczność auta. Wręcz przeciwnie – auto jeszcze łatwiej niż zwykle można porysować w jego naturalnym środowisku. Nie, nie mówię o lesie, tylko o parkingu podziemnym pod markowymi butikami.
Oto poszerzony Mercedes klasy G, który wygląda trochę inaczej
Klasa G jest trochę za wąska. Tak mówią jednak nie tylko nabywcy czapek z daszkiem za tysiąc euro, a miłośnicy offroadu. To sprawia, że „Gelenda” bywa wywrotna. Przekłada się to też na ilość miejsca w środku. Jeśli w środku jedzie dwóch potężnych gości, mogą stykać się łokciami.
Co można z tym zrobić? Prostsza odpowiedź mogłaby brzmieć „kup sobie Hummera H1”. Amerykański wojak jest szeroki jak Pas Biblijny, choć w środku wcale nie grzeszy przestronnością. Nie jest w końcu wozem rodzinnym. Trudniejsza odpowiedź to „poszerz klasę G”.
Poszerzony Mercedes klasy G prezentuje się… dobrze
Egzemplarz, który można znaleźć na OLX, kojarzy mi się trochę z Toyotą Mega Cruiser. Znacie ten samochód? Jeśli nie, najwyraźniej nie czytaliście mojego artykułu na jego temat z 2020 roku (to już trzy lata, a mam wrażenie, jakbym pisał go w zeszły czwartek). Japońska wariacja na temat wielkiej terenówki może się podobać. Poszerzony Mercedes klasy G z OLX też. To profesjonalnie wyglądająca przeróbka. Wóz pochodzi z 1982 roku, ale klasa G starzeje się powoli i trudno zgadnąć, z którego jest roku. Również w takiej odmianie.
Mógłbym uwierzyć, że to jakaś krótkoseryjna odmiana wyjeżdżająca z „oficjalnej” fabryki. Mało tego – skinąłbym głową nawet wtedy, gdyby ktoś mówił mi, że to „jedyny taki” egzemplarz dla sułtana Brunei. Wnętrze może nie wygrałoby konkursów piękności, ale z zewnątrz szeroka Gelenda ma coś w sobie. Jej szerokość przekracza dwa metry.
Pod maską – silnik 300 TD
148 KM jest przekazywanych na koła przez ręczną skrzynię biegów. Napęd wyjściowo wędruje na tył, a przód „zapina się” ręcznie. Są też hydrauliczne blokady mostów. Poszerzony Mercedes klasy G nie tylko bojowo wygląda, ale i sporo potrafi w terenie. Ma podwyższone zawieszenie, wielkie koła, a zimą właściciel zakłada do niego pług śnieżny i zaprzęga niemieckiego robotnika do pracy. Taki już los starych klas G. Dopiero te nowsze mogą liczyć na lekkie życie na zakupach oraz pod salonami kosmetycznymi.
Ile kosztuje Merceeeedeees klaaaasy G?
Przejechał przez 40 lat tylko 141 172 km (z czego zapewne lwią część na polskich drogach, bo mówimy o egzemplarzu z „flagowymi” rejestracjami) i wyceniono go na 89 500 zł. To góra gotówki, ale kto zna ceny Mercedesów G, ten wie, że niejeden egzemplarz potrafi kosztować jeszcze więcej. Czy to okazja? Trudno powiedzieć, bo to zależy m.in. od tego, jak wóz wygląda od spodu i co kryje się po hasłem „wymagane poprawki lakiernicze” używanym przez właściciela. Ale jeśli ktoś chce się wyróżnić i zamiast modnego kiedyś hasła „nisko i szeroko” woli, gdy jest „wysoko i szeroko”, powinien się tym autem zainteresować.
Fot. ogłoszenie na OLX, autor: rozmaiterzeczy
Czytaj również: