Poniedziałkowy przegląd ofert: Volkswagen Passat B6
On oszalał, chce kupić Passata! I to tę najgorszą generację, B6, o której powstała nawet strona VW Szrot. Sprawdzę dziś co słychać na rynku używanych B-szóstek, czyli będę nurzał się w bagnie polskiego handlarstwa. Zapraszam na przegląd ofert.
Passat regularnie spada na liście najczęściej sprowadzanych i najczęściej importowanych samochodów. Okupuje jeszcze wciąż pierwszą piątkę, ale przez lata zajmował pierwsze miejsce, podgryzany jedynie przez Golfa. Teraz preferencje polskich klientów i handlarzy przesunęły się w stronę klasy premium, tzn. do BMW i Audi, a Passat stał się jedynie pożywką dla memiarzy, synonimem auta dla mitycznego janusza i ogólnie przejawem obciachu porównywalnym do disco polo. Wprawdzie dotyczy to głównie B5, ale przynajmniej B5 było bardzo dobre. A B6, nie oszukujmy się, zasługuje na nagrodę Wielkiego Flopa. Niby było lepsze, a w rzeczywistości pogorszono praktycznie każdy aspekt, jeśli mowa o trwałości. Jednak w żadnym razie nie jest to wpis o wadach B6. Idziemy na zakupy.
Passat B6 to modelowy przykład przegrzania koniunktury
Był moment, w którym handlarze sprowadzali od Niemca cokolwiek, co choć odrobinę przypominało Passata B6, nawet jeśli wcześniej zostało zmiażdżone przez pociąg wpadając do wody i stając w płomieniach równocześnie. Wskutek tego nastąpiła nadpodaż, a ceny zaczęły spadać szybciej niż wartość pieniądza w Wenezueli. Po ile B6 stoi dziś? Otwieramy ogłoszenia...
Znaleziono 2609 sztuk Passatów B6 na OLX i Otomoto. Przypomnę, że w tym samym czasie wystawionych jest 3800 sztuk BMW serii 3 E46. Już zatem widać, jak szybko zmienione preferencje Polaków przełożyły się na rynkową podaż. Znacznie łatwiej jest sprzedać E46 niż Passata. Ale zachowajmy realizm i zawężmy kryteria. Na dzień dobry interesuje nas oczywiście kombi. Tym razem szukamy diesla, bo w rzeczywistości 2.0 TDI nie był aż tak zły (a większość problemów usunęli już poprzedni właściciele). Minimalny przebieg, który bierzemy pod uwagę, to 200 000 km. Minimalny, a nie maksymalny – dobrze przeczytaliście. Szkoda bowiem czasu na czytanie bajek o idealnych Passatach kombi 2.0 TDI, które mają 12 lat i 190 000 km. Szanujmy się choć odrobinę.
Ciach, ciach, nowe kryteria ustawione. Wszystko fajnie, ale zostało nam... 1429 aut, czyli odpadło tylko niecałe 1200 ogłoszeń. Nikt nie przejrzy 1429 ogłoszeń, więc zawęźmy dalej. Interesuje nas skrzynia biegów obsługiwana rączką, moc co najmniej 140 KM (czyli odpada 1.9 TDI 105 KM), auto nieuszkodzone i nie anglik. Lepiej - zostało 566 ogłoszeń. Dalsze zawężanie kryteriów może już tylko ograniczać się do poszczególnych województw, ale w tym przypadku nie ma to sensu. Ja, na ten przykład, po moją E-klasę za 8500 zł jechałem z Warszawy do Oświęcimia. Ustawiamy według najtańszego.
Początkowe egzemplarze za 8-10 tys. zł to śmiech przez łzy
Oglądanie tych ogłoszeń jest jak picie czystego octu. Gęba sama się wykręca w grymas. Jest tu wszystko, co powinno być. Auto lekko uszkodzone nie może się obyć bez opisu pali i jeździ po placu. Zapewne samo z siebie. Albo SKRZYNKA MEILOWA ZABLOKOWANA NIE ODBIERAMY ŻADNYCH WIADOMOŚCI NIE CZYTAMY ŻADNYCH SMS I NIE ODPOWIADAMY. Wszyscy handlarze samochodami zawsze mają wielki problem z mailami i smsami. Pewnie wiecie dlaczego. Ach no i wszyscy mają niedziałające konta bankowe bo nie zapłacili mandatu za parkowanie i trzeba będzie wpłacić gotówką. Zostawmy jednak tę paradę żywych trupów i przejdźmy do rozsądniejszych ofert.
Bez 17 000 zł nie ma co oglądać Passatów B6. Poniżej tej ceny oferty gwałtownie tracą na atrakcyjności.
17 000 zł to zupełne minimum, bo po zakupie trzeba będzie i tak coś dołożyć. No ale przypuśćmy, że wielkim nakładem sił zebraliśmy 18 000 zł. Możemy kupić sobie B6 w pakiecie R36 za 17 000 zł. Pakiet polega na tym, że z zewnątrz są lipne znaczki R36, na które nabierze się maksymalnie 14-latek oraz auto jest na czarnym stalaku bez kołpaków. Cena jest bez pakietu, czyli sprzedający będzie go rwał z auta, gdy tylko dojdzie do podpisania umowy. Obiecujące. Minus za wąskie tablice. Znacznie lepiej w tym przedziale cenowym wypada pani Anna z Koszalina ze swoim czarnym cackiem oraz pan Jarek z Passatem z tablicami z flagą i jasnym wnętrzem. Jednak odrzucam go, bo wolę auto po 2007 r., z poprawioną głowicą, niepodatną na pękanie.
Trzeba będzie więc trochę podnieść budżet. Tak do 20 000 zł.
Za 20 000 zł oferty wyglądają już całkiem sensownie. Ogólnie nie widzę wśród nich wielu koszmarnych ogłoszeń pisanych wielkimi literami z mnóstwem treści typu „nie bity”, „bez przetarć”, „niestuka niepuka”, „niekradziony” itp. Jak widzę taki opis to od razu uciekam. Ciekawe czy tacy ludzie jak sprzedają mieszkanie to też piszą: nie zalane, nie spalone, nie ma karaluchów itp. skupiając się wyłącznie na braku negatywnych cech.
Nieźle wygląda ten egzemplarz (straszne zdjęcia, BTW), a sprzedający pisze że oryginalnie nie miał DPF. I bardzo dobrze, nie ma DPF, to nie da się go wyciąć. Piąteczka! Idźmy dalej. Pan Maciek zdecydowanie zdjęcia robić potrafi, a do zaoferowania ma ciekawą sztukę Passacika z najmocniejszym dieslem w tym modelu i napędem na 4 koła. Musi to fajnie jeździć i dawać radę także zimą. Opis daje radę o wiele mniej. Ponadto jest to produkcja 2006, czyli model 2007. Ja się urodziłem we wrześniu, to jestem model roku następnego. Może trzeba dać szansę Jarkowi z Siedlec – za 19 000 zł oferuje B6 z dieslem 2.0 140 KM, ale common rail, a nie na pompowtryskiwaczu. Przebieg jakby realistyczny.
Niektóre ogłoszenia są naprawdę obiecujące, ale...
Wiecie jak z tym jest. Nie jestem rasistą, ale... Podobnie jest w tym przypadku. Ogłoszenie może ciekawe, ale nie ma zdjęć wnętrza. Szkoda więc czasu, skoro do wyboru jest prawie 600 innych. Jak w tym dowcipie o rekrutacji pracowników, co to dyrektor HR podrzucał nadesłane CV i wybierał tylko te, które spadły na stół a nie na podłogę, bo nie potrzeba mu w firmie pechowców. Takie dobre auto a nie ma zdjęć. Peszek (nie Maria). Do 20 000 zł naprawdę nie ma jednak powodów do narzekania: widać, że w swoim czasie bardzo wiele prywatnych osób wydało sporo forsy na Passata od Niemca, a teraz, po przejechaniu kilkudziesięciu tys. km sprzedają go. Tzn. przebieg jest prawdziwy od ostatniego cofnięcia, co już jest jakimś plusem, ponieważ nawet przyjmując że auto ma o 100 tys. km więcej możemy liczyć na jakąś historię serwisową z kilku ostatnich lat, jak u pana Piotra z Warszawy.
A gdyby tak jeszcze pożyczyć parę złotych od babci?
Jeśli mamy 22-23 tys. zł i interesuje nas Passat, jesteśmy w całkiem komfortowej sytuacji. Oferowane samochody prezentują się zupełnie nieźle. Zróbmy plot twist i dodajmy do puli samochody z DSG. I proszę bardzo, pan Krzysztof, elastyczny w kwestii ceny, oferuje za 21 500 zł bardzo ładnego Passata z jasnym wnętrzem, automatyczną skrzynią biegów i na alumfelgach. Auto naprawdę nieźle się prezentuje, a co gorsza – przyznaję to z pewnym niedowierzaniem – takim Passatem po prostu świetnie się jeździ. Można pokonywać nim długie trasy bez zmęczenia, a i po mieście się nie udręczymy za sprawą DSG.
Dobre są ogłoszenia pisane przez osoby, które piszą w stylu „pozdro dla kumatych”
Mało kto kupując samochód używany zastanawia się, w jaki sposób jest napędzana pompa oleju, albo ile zaworów ma silnik. Są to kwestie, które przeważnie pozostawia się tylko zupełnym świrom motoryzacyjnym. Są jednak sprzedawcy, którzy podają takie informacje w głównym opisie. „Pompa na łańcuszku” albo „ośmiozaworowy” w przypadku Passata B6 ma oznaczać, że chodzi o samochód pozbawiony problemów wersji 16-zaworowej z pompą napędzaną tzw. zabierakiem o kształcie imbusa. W przypadku opisywanego wozu dodatkowo mamy do czynienia z wariantem 4x4. Właściciel zapomniał jednak wspomnieć o tym, że jeśli dany Passat B6 ma zarówno silnik 2.0 TDI o 8 zaworach, jak i napęd 4x4, to jest to bez wątpienia wersja z pompowtryskiwaczami, a nie bardziej pożądana odmiana common rail. Oj tam oj tam!
Jak na razie widzę, że zakup B6 przy budżecie 20 000 zł „z hakiem” nie stanowi problemu. Na koniec tego przeglądu zróbmy więc coś szalonego. Puśćmy wodze fantazji, skończmy z ograniczeniami budżetowymi, koniec z nudą! Wystarczą trzy dyszki z okładem, żeby mieć idealnego Passata B6 R-Line, bardziej czerwonego niż niejedno Ferrari. A jak wiadomo, czerwone jest szybsze. Brakuje tylko napisu STRAŻ i niebieskiego koguta. Można też za jedyne 36 900 zł kupić sobie wersję R36 – jeden z najbardziej dyskretnych samochodów o mocy 300 KM. Są to naprawdę tanie konie mechaniczne, ponadto pojemność 3,6 l w aucie klasy średniej to już coś, co zasługuje na uwagę. To ostatni moment na R36, wkrótce zacznie drożeć – produkcja tej wersji była jakaś znikoma. Przypomnijmy może, że ona ma 5,4 do setki i napęd na 4 koła. Można wpaść nią na nielegalne wyścigi w drodze z rodziną do ZOO.
Wnioski końcowe?
Nie jest tak źle. Sądziłem, że będzie o wiele gorzej. Liczba ofert znacznie spadła, przy czym w znalezieniu rozsądnych samochodów zdecydowanie pomogły mi precyzyjne kryteria. W szczególności ograniczenie się do samochodów o przebiegu powyżej 200 tys. km. Jeśli jakiś Passat jest i dość drogi, i ma przebieg powyżej 200 tys. km, to zazwyczaj oznacza że jest też zarejestrowany w kraju i ma rozsądną historię serwisową oraz bogate wyposażenie; no bo jakieś powody tej drożyzny muszą być. I taka wiedza może realnie ułatwić zakup.
Jednak moim zupełnym faworytem tego przeglądu zostaje Volkswagen Passat Caravan. Nie Variant, jak zwykłe kombi, ale prawdziwy karawan na Passacie B6. Sprzedaje go pan Kamil za niebagatelną sumę 50 000 zł, jednak samochód wygląda na profesjonalnie przerobiony i gotów do pracy choćby od dziś. Jeśli kogoś nie było stać na Passata za życia i zaharował się na śmierć, goniąc swoje niemieckie marzenie, może pojechać B-szóstką przynajmniej w tę ostatnią podróż.