REKLAMA

Szukałem starych Dacii w Mołdawii. Nie znalazłem, uf

Mołdawia to najbiedniejszy kraj w Europie, co widać także na tutejszych drogach. Jako graciarz amator, koneser i selekcjoner, zamierzałem zwiedzić stolicę Mołdawii także w poszukiwaniu ciekawych aut, których u nas już się nie spotyka lub spotyka się bardzo rzadko.

Szukałem starych Dacii w Mołdawii. Nie znalazłem, uf
REKLAMA

Wiem, że nie napiszę w tym miejscu nic odkrywczego, ale wraz z przemieszczaniem się na wschód Europy widać wyraźnie, gdzie przesuwa się granica pomiędzy “stary samochód”, a “nowy samochód”. Coś, co u nas ma już w najlepszym razie status youngtimera lub nawet klasyka, gdzie indziej jest postrzegane jako normalny samochód do jazdy na co dzień. Nikt nawet nie pomyślał o pomyśleniu, że mogłoby być inaczej.

Co dominuje na drogach Kiszyniowa? Jeżeli chodzi o ogół, jest w zasadzie przekrój całej motoryzacji z lat 1975-2025, a najsilniejszą reprezentację mają samochody z pierwszej dekady lat 2000. Całkiem nowych aut jeździ najmniej, ale to też nie tak, że nie ma ich wcale. Wbrew pozorom, zupełnie sporo porusza się tutaj hybryd i elektryków różnych marek, w tym chińszczyzny.

REKLAMA

To już jednak nie moja epoka, więc zanotowałem, że takie auta istnieją i wystarczy, nie potrzebuję już bardziej zgłębiać tematu.

W stolicy Mołdawii poważają stare Volkswageny i Audi

Przyjeżdżając do Kiszyniowa i Mołdawii w ogóle, nie miałem właściwie żadnej wiedzy na temat tutejszej motoryzacji, tak więc zaczynałem od zupełnie czystej kartki i wyciągałem wnioski dopiero na podstawie własnych obserwacji. Jednym z pierwszych wniosków było, że wśród samochodów starszych, u nas traktowanych już w kategoriach youngtimera, dominuje Volkswagen, a nieco rzadziej Audi. Stare Golfy, Passaty i Transportery to tutaj popularny widok.

Często spotykanym autem było też Audi 100, głównie generacji C3, czyli popularne Cygaro. I raczej tylko takie, ponieważ o ile z rzadka spostrzegłem młodszy model C4, to np. mniejszych 80-tek nie widziałem chyba ani jednego razu. Oprócz Volkswagenów dość powszechnym zjawiskiem jest też Mercedes W124 czy BMW E34, ale oba raczej nie występowały na drogach aż tak regularnie, jak auta z Wolfsburga. Poza tym, trudno wyróżnić jakąś inną markę jako szczególnie popularną. Kilka starych Opli, ze dwie Toyoty, jakiś Ford i jakieś całkowicie losowe modele zupełnie przypadkowych marek.

Dacia? Mowy nie ma!

Początkowo byłem zaskoczony, że praktycznie nieznanym tutaj samochodem jest Dacia. Starej nie widziałem ani jednej sztuki, a z nowszych przewinęło się kilka Loganów (w tym tych najstarszych, wyprodukowanych tuż po 2004 roku) i kilka modeli typu Duster albo Spring. No jak to tak, mówicie po rumuńsku i nie znacie Dacii? Zaskoczenie szybko przeszło w zrozumienie, że przecież Mołdawia to była republika ZSRR, więc nic dziwnego, że narodowa rumuńska marka samochodów nie jest tutaj szczególnie poważana. Podobnie jest zresztą ze starymi modelami Renault, których w Rumunii kilkanaście lat temu widziałem tyle, że w pewnym momencie zaczęły być dla mnie niewidzialne - tutaj widziałem kilka przypadkowych sztuk Renault 21, jedną wczesną 19 i to w zasadzie tyle.

Samochodów wyprodukowanych w Związku Radzieckim spotkać można jeszcze całkiem sporo

Są to jednak już głównie pojazdy użytkowe, ponieważ cywilne “osobówki” praktycznie wyczyściło pod tym względem, ale tu i ówdzie da się zobaczyć radzieckie licencyjne Fiaty 124 różnych generacji: od 2101 po 2107. O dziwo, najwięcej widziałem wcale nie 05 i 07, a 03 i 06 - nie jest to widok powszechny, ale na kilka dni pobytu spokojnie śmignęło gdzieś co najmniej kilkanaście sztuk. Jeżeli zaś widziałem nowszy model, to głównie jako kombi. 01 widziałem chyba tylko raz i to gdzieś daleko poza zasiegiem obiektywu.

Co jeszcze? Z rzadka przejechała jakaś Łada Samara, jakiś Moskwicz, jakaś Tavria, a nawet Zaporożec - chociaż ten ostatni to akurat gnił pod blokiem z wielkiej płyty. Te najstarsze postsowieckie samochody widać było głównie w postaci rozkładających się wrostów.

Poobijany ZAZ 968M Zaporożec, stojący gdzieś pomiędzy blokami.
Zmaltretowany Moskwicz, wrastajacy na trawniku.

Oddzielny temat to wspomniane pojazdy użytkowe, czyli ciężarówki i międzymiastowe marszrutki.

W kategorii samochodów ciężarowych zdecydowanie wygrywa ZSRR

Wystarczyło w trakcie jakiegokolwiek dnia roboczego stanąć na pierwszym większym skrzyżowaniu i zaczekać najdalej 20-30 minut, aby przetoczył się przez nie sędziwy ZiŁ 130, GAZ 53 lub jego młodszy braciszek GAZ 3307. Wozy, a jakże, oczywiście były na etatowej robocie: jako pogotowie energetyczne, podnośnik koszowy, wywóz szamba czy po prostu prace przy pielęgnacji miejskiej zieleni. Żadne tam jakieś Scanie czy Iveco - toporny radziecki sprzęt dźwignie wszystko i nie uklęknie.

Tutaj akurat ZiŁ 131 w roli sytuacyjnego beczkowozu.

Marszrutki to same Mercedesy

Same, samiusieńkie, samiusieniuńkie. Może 0,0001% stanowią Volkswageny LT (de facto bliźniacze z Mercedesem), ale 99,9% to najróżniejsze wariacje Sprinterów. Pozostałe 0,0999% to inne Mercedesy, takie jak starsza Kaczka czy większy T2 “Dusseldorfer”. Natomiast nie widziałem ani jednej sztuki, która w najlepszym wypadku nie byłaby chociaż genetycznie spokrewniona z Mercedesem.

Mercedes T1 vel "Kaczka", chociaż tutaj jako "towos" obsługujący pobliskie stragany, a nie marszrutka.

Prawie nikt nie jeździ tutaj klasykami sensu stricto

Pojęcie “samochodu klasycznego” nie jest tutaj właściwie znane, ale wynika to z prostej przyczyny - niewielu stać na takie zabawy, a wóz ma przede wszystkim służyć do jazdy i realizacji zadań, a nie błyszczenia na imprezach. Tutaj auto ma służyć przede wszystkim do codziennej jazdy, reszta mało kogo obchodzi.

Niemniej, spotyka się też egzemplarze, że tak powiem, bardziej zaopiekowane. Mam tutaj na myśli fury spersonalizowane pod właściciela w postaci wielkich felg, szerokich spojlerów i różnych tuningowych akcesoriów. Dominują tutaj auta “młodzieżowe”, w postaci np. Toyoty Celici, aczkolwiek widziałem również często w ten sposób przyozdobione Mercedesy “Balerony”.

Jedyne auto, jakie spotkałem, które miało w sobie typowe wibracje "bywalca imprez klasyków". Widać, że jest porządnie wyrychtowane.

Mołdawianie jeżdżą jak wariaci

Wisienką na torcie całego krajobrazu jest styl jazdy, który jest tak naprawdę mieszanką prowincjonalnej Rosji i południa Włoch. Kierowcy jeżdżą, delikatnie mówiąc, dynamicznie. Wymuszają pierwszeństwo, wyprzedzają na trzeciego, przekraczają prędkość, ignorują zakazy skrętu i wjazdu, ale zarazem są w tym zaskakująco zorganizowani. Biorąc pod uwagę, jak ogromny jest ruch w Kiszyniowie i jak rozbudowane potrafią być skrzyżowania (większość rond ma po trzy pasy ruchu), jedna drobna stłuczka przy zmianie pasa to jak nic.

Kiszyniów po godzinie 21, więc ruch był już mniejszy.
REKLAMA
Kiszyniów tuż po wschodzie słońca w niedzielę, kiedy prawie nikt jeszcze nie wstał z łóżka.

Reasumując, na polskich drogach na co dzień boję się o swoje życie bardziej, niż miało to miejsce tutaj.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-11-01T16:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-01T12:45:27+01:00
Aktualizacja: 2025-11-01T11:59:00+01:00
Aktualizacja: 2025-10-31T16:26:30+01:00
Aktualizacja: 2025-10-30T15:51:22+01:00
Aktualizacja: 2025-10-30T11:28:51+01:00
Aktualizacja: 2025-10-30T09:11:00+01:00
Aktualizacja: 2025-10-29T20:48:58+01:00
Aktualizacja: 2025-10-29T16:03:25+01:00
Aktualizacja: 2025-10-29T14:26:08+01:00
Aktualizacja: 2025-10-29T12:54:49+01:00
Aktualizacja: 2025-10-29T12:04:02+01:00
Aktualizacja: 2025-10-29T11:35:59+01:00
Aktualizacja: 2025-10-29T11:10:19+01:00
Aktualizacja: 2025-10-29T10:53:38+01:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA