REKLAMA

Tego znaku drogowego nie można brać zbyt dosłownie. Nawet jeśli straszą was mandatami

Czy za parkowanie tyłem można dostać mandat? Nie w tym przypadku, choć po życzliwym ostrzeżeniu życzliwego człowieka przestawiłem auto.

parkowanie tyłem
REKLAMA
REKLAMA

Z powodów rodzinnych musiałem pojechać do Ustki. To o wiele przyjemniejsze miejsce teraz – nawet gdy kropi – niż w sezonie. Latem trudno w mieście o wolne miejsce parkingowe. Dziś mogłem w miejscach przebierać. Wybrałem takie przy pewnej restauracji i zaparkowałem na nim tyłem, bo tak wolę i jest mi wygodniej. Za zderzakiem wozu był murek, a obok krzaki i zaplecze restauracji. Zaparkowałem i wysiadam.

„Niech pan przestawi auto!” – usłyszałem

Mówił to pan, który wyszedł akurat na papierosa z drzwi na zapleczu wspomnianej knajpki. Szybko wyjaśnił, o co chodzi. „Tutaj nie można parkować tyłem! Trzeba przodem. Dziś Straż Miejska jeździła i już trzech dostało tu za to mandat! Dają pięć punktów karnych!” – powiedział. Pokręciłem głową z niedowierzaniem, ale nie miałem czasu na zastanawianie się ani ochoty na mandat. Podziękowałem panu i odwróciłem auto. Sprawdziłem, że inni rzeczywiście stoją przodem.

Życzliwy mężczyzna dodał, że „tam stoi znak”, ale nie miałem wtedy czasu pójść go obejrzeć. Chyba wyczuł, że podejrzewam go o to, że po prostu z jakiegoś powodu nie podoba mu się, że zaparkowałem w ten sposób (może bał się, że nawieje mu spalin, gdy będzie siedział i palił papierosa), więc szybko powiedział, że jego zdaniem „to głupi przepis” i „bez sensu”.

Potem poszedłem obejrzeć znak. Parkowanie tyłem nie było zabronione

Spodziewałem się typowej tabliczki w rodzaju „PARKOWANIE TYŁEM DO BUDYNKU ZABRONIONE”, choć przy tej ulicy nie było żadnego budynku mieszkalnego. Wiem, że takie tabliczki nie są umocowane w prawie i trzeba się ich słuchać tak samo, jak komend miłośnika napojów wyskokowych „sterującego” ruchem na parkingu w zamian za „dwa złote, kierowniku”.

parkowanie tyłem

Zobaczyłem… zwykły znak informujący o tym, że należy parkować prostopadle do ulicy. Nie równolegle i nie pod skosem, ale to akurat łatwo było zauważyć, obserwując, jak namalowane są linie na parkingu.

Samochód na tym znaku rzeczywiście stoi przodem

Tyle że… to nie ma żadnego znaczenia. Taki znak nie reguluje tego, czy można stawać tyłem czy przodem. Jest zakaz parkowania tyłem, jeśli parkowanie odbywa się na chodniku – ale to nie ta sytuacja.

Czy życzliwy pracownik restauracji mnie wkręcił? A może ustecka Straż Miejska zarabia na nieświadomych kierowcach? Zaparkowałem potem na chwilę jednak tyłem, ale nie doczekałem się mandatu. Jaki morał płynie z tej historii? Nie bierzcie wszystkich porad do serca. Patrzcie na znaki. W razie potrzeby się kłóćcie. Nie patrzcie na znaki zbyt dosłownie…

REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA