Pod moim blokiem piesi chowają się przed samochodami jadącymi po chodniku, a mnie się nie chce
W tym odcinku narzekania na infrastrukturę drogową przyjrzymy się ciekawemu tematowi – jak podejście do przestrzeni publicznej sprzed 30-40 lat spowodowało powstanie określonych postaw i reakcji u ludzi, najzupełniej niezgodnie z prawem.
Wyobraźcie sobie, że idziecie przez osiedle typu blokowisko i nagle podchodzą do was chamy-dresiarze, żądając pieniędzy i telefonu. Wściekłość, oburzenie, strach... ale co to? Przechodząca obok kobieta sama zatrzymuje się przy dresiarzach i wręcza im 100 zł. Idący za nią mężczyzna podaje im kilka banknotów i telefon komórkowy. Dlaczego? No bo takie są zwyczaje w tej dzielnicy. Przecież wszyscy, którzy tu mieszkają, wiedzą że tak trzeba. Jutro może to ten mężczyzna będzie kroić innych przechodniów, to taki lokalny zwyczaj.
Taki lokalny zwyczaj panuje pod moim blokiem
Chodzi o fragment chodnika wzdłuż ściany sklepu. Problem polega na tym, że z jednej strony zaczyna się on wjazdem na parking przed sklepem i jest tam też namalowana na ziemi koperta z napisem „WYJAZD NIE ZASTAWIAĆ”. Nie wiem po co, bo właściwy wjazd na parking sklepu jest wcześniej. Proszę bardzo, oto zrzut ekranu z Google Maps:
Właściwy wjazd na parking przed Supersamem widać na dole zdjęcia, pod słowem Bankomat. Tym z kopertą nikt nie wjeżdża, bo musiałby przejechać właściwie tuż przed samymi drzwiami sklepu, gdzie ciągle wchodzą i wychodzą ludzie. Natomiast rozliczni kierowcy wjeżdżają tak, jak prowadzi czerwona linia widoczna na fotce - jadą uliczką, potem wjeżdżają na krawężnik za sklepem i jadą po chodniku, żeby zaparkować na czerwonej kostce.
Moim zdaniem jest to jazda po chodniku
Ostatnio miałem tam sytuację – szedłem prowadząc rower, który był mocno obładowany zakupami i nie bardzo miałem ochotę zjeżdżać nim z krawężnika, wolałem sobie z nim pójść. Nagle na mnie zaczęła najeżdżać kierująca, która chciała zająć jedno z miejsc. Problem polega na tym, że jako pieszy nie miałem jej jak ustąpić, nawet gdybym chciał (nie chciałem). Musiałbym wycofać rower aż do wyjazdu oznaczonego kopertą albo w jakiś sprytny sposób schować go między samochodami, co było o tyle trudne, że wisiały na nim torby z zakupami. Uznałem więc, że poczekam na rozwój sytuacji i będę stał sobie w tym miejscu, gryząc bułkę. Po dłuższym oczekiwaniu pani wycofała się.
Następnego dnia jednak postanowiłem w tym miejscu przeprowadzić obserwację
Zaobserwowałem dwie sytuacje, że kierujący samochodem wjeżdżał tak, jak narysowana jest czerwona linia, a wychodzący ze sklepu i idący chodnikiem ludzie po prostu chowali się między zaparkowanymi autami, bo przecież wszyscy wiedzą, że to w tym miejscu tak działa. 400 m dalej jest podobne miejsce, tyle że zamiast ściany sklepu jest żywopłot i też piesi chowają się z przyzwyczajenia między zaparkowane na chodniku samochody, które parkują w drugim rzędzie, wjeżdżając przez chodnik.
Tutaj oznakowanie jest mylące i nie wiadomo do kogo się zwrócić o jego poprawienie
Wjazd na teren parkingu sklepu powinien pozostać tylko jeden. Ten z wymalowaną kopertą należy zamknąć, a cały ten chodnik obstawić słupkami, inaczej takie sytuacje będą nadal się zdarzały. A może nie trzeba, bo mieszkańcom i klientom sklepu to w ogóle nie przeszkadza i jako piesi wyuczyli się już uciekania przed jadącymi po chodniku samochodami? Może ta drobna niedogodność w postaci konieczności lawirowania między samochodami zajmującymi już w tym miejscu 100 proc. przestrzeni (w trakcie manewrów) jest niczym, gdy pomyślimy sobie że dzięki temu Halina spod 8. albo Grzegorz z 4. piętra mają gdzie zaparkować? Trudno powiedzieć.
W każdym razie na razie jest tak, że kierujący jadą sobie po chodniku, twierdząc że jest to fragment jezdni, bo tylko z jednej strony kończy się on krawężnikiem, a piesi są już do tego przyzwyczajeni. Ktoś dawno temu tak zrobił i wszyscy uznają że tak jest, i że w tym miejscu na chodniku trzeba uciekać przed samochodami. Nikt natomiast, włącznie z administracją osiedla i urzędem dzielnicy, nie poczuwa się do odpowiedzialności za ten fragment. Innymi słowy, jest to sytuacja nierozwiązywalna, a jedyne, co mogłoby coś zmienić, to gdyby w tym miejscu wydarzył się spektakularny wypadek.