Potem można je sprzedać z ogromnym zyskiem. Pod młotek idzie kolekcja Palmena, która nie do końca spełnia kryteria „znaleziska ze stodoły”, ale i tak jej skład robi wrażenie.
Być może nie będę już nigdy starym człowiekiem z trzema stodołami klasycznych samochodów, ale pomarzyć zawsze można. W każdym razie niejaki pan Ad Palmen z Holandii, z zawodu właściciel salonów samochodowych, przez lata zbierał i kisił klasyki. Większość z nich zapewne kupił, gdy były jeszcze tanie, bo przez lata „stary samochód” to był tylko problem bez większej wartości.
W każdym razie pan Palmen kupował to, co mu się podobało
Mercedesy, Lancie, Ferrari, wozy amerykańskie, Rolls-Royce, Alfa Romeo i inne – ogólnie wybierał wozy z wyższej półki, niekoniecznie w idealnym stanie. Nazbierał tego ok. 250 sztuk, chowając to w dwóch halach i jednym opuszczonym kościele. Z jednej strony trochę mu zazdroszczę, z drugiej – kisił je i kisił, aż w końcu stan zdrowia nie pozwolił mu już cieszyć się zbiorami i sprzedał wszystko dilerowi zabytków „Gallery Aaldenring”, który auta wystawi na licytację.
Krótki rzut oka na kolekcję pozwala zobaczyć, że z jednej strony jest ona niezwykle cenna, z drugiej – auta są zapuszczone i nie ma jakiejś istotnej myśli przewodniej, może poza taką że pan Palmen chyba nie lubił Porsche. Po przejrzeniu tej listy miałbym problem, aby na coś się zdecydować, w związku z tym wybrałem tylko pięć wozów, które z chęcią widziałbym we własnej hali. Nie było to proste, musiałem odrzucić takie wspaniałości jak Citroen SM, Fiat 130 Coupe czy Lancia Flaminia.
5. Alfa Romeo 6C 2500 „Freccia d'Oro”
Co najmniej dwa takie samochody znajdowały się w kolekcji Tadeusza Tabenckiego w Polsce, z czego jeden widziałem sam na moje własne oczy. To wspaniałe włoskie coupe z początku lat 50. przypomina nam o czasach, gdy Alfa Romeo była marką topową, rywalizującą w segmencie aut superluksusowych. Taką Alfę Romeo miał w Polsce podobno Adolf Dymsza, choć równie dobrze może to być tylko legenda, ponieważ Adolf Dymsza mimo wielkiej popularności w czasach przedwojennych, nigdy nie był człowiekiem przesadnie zamożnym. Oczywiście prawidłowa Freccia d'Oro powinna mieć kierownicę po prawej stronie, co było popularne we Włoszech również w czasach wczesnopowojennych. 90-konny silnik 6-cylindrowy pozwalał ponoć osiągnąć 155 km/h. Zbudowano 680 sztuk tych samochodów.
4. DAF 600
Nie pasuje do reszty kolekcji, ale skoro całość pochodzi z Holandii, to licytowałbym holenderski samochód. Zwłaszcza, że po przejażdżce DAF-em wiem już, jak genialny był to wynalazek. Nie ma nic bardziej holenderskiego niż malutki DAF prujący po wioskach przy akompaniamencie 2-cylindrowego silnika pracującego przy stałych obrotach dzięki CVT. Najważniejsze, żeby zrobić na drutach pokrowiec na rolkę papieru toaletowego.
3. Panhard 24CT
Ten wóz był za dobry, a miał wszelkie szanse być jeszcze lepszy – i to zdenerwowało Citroena, który był głównym udziałowcem Panharda. Panhard to marka motoryzacyjna, która wytwarzała samochody od roku... 1890, niestety przez kłopoty finansowe byli zmuszeni oddać się pod kontrolę Citroena, który traktował ich jak piąte koło u wozu. Dlatego znakomity Panhard 24CT, który miał być sedanem z 4-cylindrowym silnikiem, stał się 2-drzwiowym coupe z tym samym 2-cylindrowym bokserem co w roku 1947 – debiutując w 1964 był już technicznie przestarzały, a nadwoziowo za mało praktyczny. Chociaż inżynierowie Panharda bardzo się starali, Citroen wszystko torpedował, twierdząc że jest za dobrze i że Panhardy przeszkadzają tylko Citroenom na rynku. Ostatecznie projekt Panharda 24CT trafił na rynek pod marką Citroen jako Citroen GS w roku 1970, a Panharda zamknięto 3 lata wcześniej. Czasem tak bywa, że jak geniusz musi pracować z chamem, to geniusz przegrywa.
2. Tatra T87
Nie może być dobrej kolekcji bez trójokiej Tatry. Wydaje mi się, że przewija się ona w pewnym momencie na filmie promocyjnym w 1:22 - auto wygląda na srebrne lub błękitne. Myślałem, że to T600 „Tatraplan”, ale Tatraplana nie ma na liście, więc musi to być T87. Nie będę nawet zachwalał i opisywał tego modelu, bo jak piszą w ogłoszeniach, „znawcy wiedzą o co chodzi”.
No i wreszcie numer jeden: Rolls-Royce Camargue
Nienawidzony przez wszystkich Rolls-Royce wyglądający jak nadmuchany Polonez. Projektowało go studio Pininfarina, wytwarzano go ręcznie w Crewe. Absurdalna cena sprawiła, że przez 11 lat zbudowano 530 sztuk – budowali naprawdę jednego na tydzień. Przez lata ceny tych samochodów były niskie, bo wóz rzeczywiście do najpiękniejszych nie należy. Nie znalazłem Camargue'a na zdjęciach ogólnych kolekcji, liczę że jest gratem. Ależ bym gnił Camargue w swoim ogródku.
Aukcja zaczyna się 19 maja i potrwa do 5, 6 lub 7 czerwca
Po przejrzeniu listy do końca uznaję, że w moim zasięgu finansowym leży tylko numer 267: Opel Vectra B. Ewentualnie Fiat Ducato z 2000 r. albo któryś z motorowerów. Ale to dobrze, bo uważam, że nie należy zbierać dużej liczby samochodów. Potem nie ma kiedy nimi jeździć i się nimi cieszyć, stają się tylko problemem. Auta trzeba kupować, a potem sprzedawać i kupować inne, a sprzedanych nigdy nie żałować.
Sądzę, że pan Palmen też nie żałuje, że sprzedał swoją kolekcję.