REKLAMA

VW Golf GTI mk 1: samochód, któremu zawdzięczamy istnienie hot-hatchy, do kupienia za 45 tys. zł

W Europie, w latach 70. człowiek mógł kupić sobie albo jakiś rozsądny samochód do przemieszczania się z punktu A do punktu B, drogą limuzynę, albo jakieś sportowe Lambo tudzież Ferrari. W 1974 r. Volkswagen prezentując następcę Garbusa, nigdy nie planował wersji sportowej Golfa. Gdyby nie jeden uparty Niemiec, nikt dzisiaj nie kojarzyłby trzech kultowych liter: GTI.

Golf GTI mk 1
REKLAMA
REKLAMA

Wkrótce po rozpoczęciu seryjnej produkcji Golfa, Anton Conrad, dyrektor Volkswagena do spraw marketingu zaproponował, żeby zrobić usportowioną wersję samochodu. Pomysł na szybki, praktyczny samochód, który nie kosztowałby fortuny nie przekonał  zarządu Volkswagena. Conrad usłyszał, że ma zająć się czymś innym.

volkswagen-golf-gti-mk-1-1

Na szczęście tego nie zrobił. Nie przejmując się za bardzo odmową, Conrad skompletował 4-osobowy zespół inżynierów, którzy zaczęli pracować nad usportowioną wersją golfa. Nie udało mi się niestety ustalić, czy oprócz silnika o pojemności 1,6l i mocy 110 KM prototyp wersji GTI różnił się jeszcze w jakiś sposób od zwykłego Golfa. Najważniejsze jednak, że Conradowi udało się przekonać zarząd do tego, żeby zaprezentować prototyp sportowego Golfa na targach w IAA we Frankfurcie, które odbyły się we wrześniu 1975 r. Volkswagen chciał sprawdzić, czy kogoś ten pomysł w ogóle zainteresuje.

Volkswagen Golf GTI mk 1 miał być krótką, limitowaną serią.

volkswagen golf gti mk 1

Zainteresował. Seryjna produkcja tego modelu ruszyła w 1976 r. Na początku Volkswagen planował wyprodukować tylko 5 tys. egzemplarzy GTI. Pierwsza seria dostępna była tylko w dwóch kolorach: marsrot (czerwony) i diamantsilbermetallic (srebrny). Golf GTI był seryjnie wyposażony w szerokie opony, stabilizatory poprzeczne, poszerzone nadkola, obrotomierz, wskaźnik ciśnienia oleju, sportową kierownicę, halogenowe żarówki reflektorów, wycieraczkę tylnej szyby i fotele kubełkowe z kultową już dzisiaj szkocką kratą.

Wersja GTI okazała się tak popularna wśród klientów, że Volkswagen bardzo szybko postanowił kontynuować jej produkcję. Robi to zresztą do dziś. Gdyby nie Anton Conrad i jego szalony pomysł na sportowy samochód dla ludu, cała reszta kultowych hot-hatchy z lat 80. mogłaby nigdy nie powstać.

A piszę o tym wszystkim dlatego, że na Otomoto pojawił się właśnie Golf GTI mk 1 w świetnym stanie.

volkswagen-golf-gti-mk-1-1

Sprzedający twierdzi, że samochód jest zachowany w oryginale i nigdy nie był remontowany. Stan ten jest potwierdzony przez certyfikat autentyczności wydany w zeszłym roku przez producenta. Szkoda tylko, że jest to wersja 5-drzwiowa. Moim zdaniem GTI prezentują się o wiele lepiej bez tylnych drzwi. Ale nie musicie się z tym zgadzać. Kolejną rzeczą, do której nie do końca jestem przekonany to cena.

volkswagen-golf-gti-mk-1-1

Kilka miesięcy temu, na giełdzie klasyków widziałem 3-drzwiowego, białego GTI, po kompletnej renowacji (wyglądał jak nowy), który był tańszy o ok. 10 tys (jak na złość nie mogę znaleźć tego ogłoszenia, więc piszę to z pamięci). Ten egzemplarz z Otomoto, jeśli nigdy nie był remontowany, zapewne wymaga odrobiny uwagi. Przydałoby się chociaż wypolerować lakier, sprawdzić silnik i elektrykę.

volkswagen-golf-gti-mk-1-1
REKLAMA

Chociaż z drugiej strony wątpię, żeby ktoś, kto zapłaci 45 tys. zł za 35-letniego Golfa planował jeździć nim na co dzień. Stare GTI to coraz rzadszy widok na ulicach. Wiem, bo od lat poluję na drugą generację w wersji Silverstone, którą kiedyś miałem, bez sensu sprzedałem i do dzisiaj żałuję.

Zdjęcia z Otomoto pobrane w ramach dopuszczalnego prawa cytatu. Prawa autorskie należą do ich wykonawcy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA