Oto „Daewoo Nexia GSI". Ma 200 koni, silnik V6 i cyfrowe zegary
Kiedy ostatnio widzieliście na ulicy Nexię? Albo Kadetta? Tymczasem tutaj mamy dwa w jednym, w dodatku z zegarami typu „digital” i z 200-konnym V6 pod maską. Wszystko w całkiem rozsądnej cenie.
Niektóre dni są po prostu dziwne. Dzieją się wtedy niewytłumaczalne rzeczy i człowieka ogarnia uczucie, że coś tu nie gra. Miałem tak kilka tygodni temu. W ciągu paru godzin widziałem na ulicach Warszawy całą masę Vectr pierwszej generacji, czyli tych oznaczonych literą A. Normalnie tych aut w ogóle się nie spotyka, a tu proszę, 6 albo 7 jednego dnia… Czy to jakiś błąd w Matrixie? To się chyba nadaje do programu Nie do wiary. Szkoda, że już go nie ma.
Ale Kadetta nie widziałem już ze sto lat.
Podobnie jest zresztą z Daewoo Nexią. Jeszcze niedawno te wozy pojawiały się gdzieś na parkingach pod blokami. Dziś – właściwie już wyginęły. Astry I i Lanosy zdarzają się jeszcze często, ale ich poprzednicy zostali pokonani, głównie przez rdzę. Zwykłych wersji nie ma wcale, a Kadetty GSI wypływają co najwyżej na mobile.de albo na Giełdzie Klasyków, gdzie osiągają ceny z pogranicza termosfery i egzosfery.
Wtem! Oto Nexia GSI.
W tym ogłoszeniu, podesłanym nam przez czytelnika (dziękujemy!) widać przedziwny pojazd, który przypomniał mi trochę o złotych latach tuningu w Polsce. Właściciel twierdzi, że jest to Kadett GSI – tyle że poradził sobie z problemem korozji, montując trwalszą i młodszą „budę” z Daewoo (do której dodał poszerzenia). Pod spodem większość elementów pochodzi z Opla.
Również to, co w tym wozie najlepsze: czyli zegary.
Mamy tu do czynienia ze wspaniałymi zegarami typu digital. Uwielbiam takie gadżety, bo są jednocześnie klasyczne i futurystyczne. Przy okazji: licznik przebiegu nadal jest analogowy. Osoby, dla których typ licznika stanowi o tym, czy dane auto jest „klasykiem” czy nie, pewnie się cieszą.
Pod maską: V6 i 200 KM.
Seryjny Kadett GSI miał silnik 2.0, rozwijający – w zależności od rocznika – 115 lub 150 KM. Zwłaszcza ta mocniejsza odmiana musiała w swoim czasie zaskakiwać wielu kierowców mocnych Audi czy nawet Porsche. A z tym, co napędza opisywany egzemplarz, można robić wrażenie i dzisiaj.
Mowa o wolnossącym silniku 2.5 V6 pochodzącym z Vectry B. Właściciel „Nexii GSI” trochę wzmocnił tę jednostkę, dodając m.in. wtryski i pompę paliwa z Omegi 3.0 V6, zmieniając dolot, zakładając stożkowy filtr powietrza i przyprawiając to wszystko przelotowym wydechem. Efektem ma być moc wynosząca okrągłe 200 KM – ale nie jestem pewien, czy są na to „kwity” z hamowni.
Zadbano też o lepsze hamulce i ulepszone zawieszenie.
Właściciel wykonał również m.in. uszczelnienie silnika. Jestem pewien, że taka moc przy lekkim nadwoziu zapewnia świetne wrażenia. To pewnie trochę tak, jakby dołożyć silnik odrzutowy do wózka z supermarketu. W dodatku 9000 zł nie wydaje się ceną z kosmosu. Raczej.
Z jednej strony, coś mi mówi, że ten samochód na pewno jest zmęczony życiem, nie do końca bezpieczny, zrobiony chałupniczymi metodami. Z drugiej: bardzo podoba mi się sam pomysł na 200-konne auto z V6, które wygląda jak Nexia. Podobają mi się te zegary i… no cóż. Całość też mi się podoba.