Niemieccy kierowcy oprotestowali zaostrzenie przepisów drogowych. I wygrali
Tak wygląda dojrzała demokracja: społeczeństwo uznało, że przepisy są zbyt surowe, więc rząd złagodził przepisy dotyczące ograniczenia prędkości w Niemczech.
W kwietniu pisaliśmy o zaostrzeniu przepisów drogowych w Niemczech. Według nowych norm, przekroczenie prędkości o 21 km/h w terenie zabudowanym oznaczało utratę prawa jazdy na miesiąc i wyższy niż wcześniej mandat.
Taka sama kara groziła za przekroczenie 26 km/h poza terenem zabudowanym, albo złamanie przepisu dotyczącego formowania korytarza życia.
Nasz czytelnik Mariusz przekazał nam informację, że dzisiaj władze wycofały się z tego pomysłu.
Jak podaje niemiecki Bild, minister transportu przyznał, że kara była nieproporcjonalnie wysoka do popełnionego wykroczenia. Po trzech tygodniach od wprowadzenia przepisy wróciły do poprzedniej postaci: prawo jazdy będzie odbierane tak jak wcześniej, czyli za przekroczenie ponad 31 km/h w miastach i 41 km/h poza terenem zabudowanym. Warto zwrócić uwagę, że planowane zaostrzenie nie było szczególnie radykalne – w terenie zabudowanym limit zaostrzono o zaledwie 10 km/h.
Władze nie podjęły tej decyzji same z siebie.
Wprowadzenie ostrzejszych przepisów spotkało się ze sprzeciwem ze strony niemieckiej społeczności. Pod petycją przeciwko ich wprowadzeniu zebrano ponad 135 tys. podpisów.
Nie chodziło o odrzucenie nowego prawa w ogóle.
Protestujący nie mieli nic przeciwko nowym przepisom zapewniającym większe bezpieczeństwo dla rowerzystów, czy pieszych. Nie protestowali też przeciwko rosnącym o 20 proc. kwotom mandatów. Uznali jednak, że odbieranie prawa jazdy za tak niewielkie przekroczenia, zaburza „poczucie sprawiedliwości”.
Pomysł zaostrzenia przepisów spotkał się też z krytyką organizacji zrzeszających kierowców.
Przewodniczący ADAC Gerhard Hillebrand stwierdził, że nowe ograniczenia prędkości w Niemczech były nieproporcjonalnie surowe. Sprawiały, że kary za stosunkowo niewielkie przekroczenia prędkości były znacznie dotkliwsze, niż za złamanie innych przepisów ruchu drogowych, często o wiele poważniejszych.
Wyborcy podjęli decyzję, że prawo jest złe, więc wybrani je zmienili. Wyobrażacie sobie taką sytuację w Polsce?