Stał prawidłowo, ale i tak jego samochód odholowano. Wystarczy jedna mała tabliczka
Nasz redakcyjny kolega zostawił swoje auto na kilka dni na ulicy. Gdy wrócił, stało na parkingu policyjnym. Odholowanie samochodu odbyło się przez jedną, małą tabliczkę.
„Ukradli mi auto!” – pomyślał pewnego wieczoru nasz redakcyjny kolega, gdy poszedł na miejsce, na którym kilka dni wcześniej zaparkował wóz. Samochód stał na publicznym miejscu parkingowym przy ulicy w Krakowie. Nie blokował ruchu ani żadnej bramy, nie wystawał na tramwajowe torowisko, nie stanowił zagrożenia. Właściciel nie jeździł nim zbyt często – od 1 sierpnia ruszył je dwa razy – ale to przecież jeszcze nie powód, by uznawać wóz za porzucony. Zwłaszcza że to nowy, japoński SUV. Hipoteza o kradzieży nabierała sensu. W ostatniej chwili przed wyjęciem telefonu i wykręceniu numeru na komendę, kolega zrobił sobie mały spacer po okolicy.
Odholowanie samochodu a znaki – jak to działa?
„Od dnia 10 VIII od godz. 20 do dnia 11 VIII do godz. 20 miejsca postojowe niedostępne” – napisano na małym kawałku blachy przyczepionym do słupka pod znakiem drogowym rozpoczynającym parking. Szybki telefon na straż miejską wyjaśnił sprawę. Samochód został odholowany, podobnie zresztą jak auta kilku sąsiadów. Czekał na parkingu policyjnym.
Powodem, dla którego przeprowadzono odholowanie samochodu, było malowanie pasa dla rowerów na ulicy, przy której stał wóz naszego kolegi. Tyle że nie stał na asfalcie ani w ogóle w miejscu, w którym jeździła maszyna malująca. Był zaparkowany z boku i nie przeszkadzałby ekipie.
Czy służby miały prawo wezwać holownik?
Odholowanie samochodu to poważna sprawa. Wydawałoby się, że miasto posuwa się do takich działań w ostateczności, gdy wóz rzeczywiście przeszkadza. Tymczasem tutaj usuwano „hurtowo” auta z całej ulicy.
Według prawa, rzeczywiście, odholowanie samochodu jest w takiej sytuacji legalne. Można to zrobić „gdy auto jest zaparkowane w miejscu oznaczonym tabliczką informującą o możliwości odholowania – nawet, jeśli samochód zaparkowany w tym miejscu nie powoduje zagrożenia”. Jak może wyglądać tego typu tabliczka? Jak widać, wystarczy taka, jak na zdjęciu.
Zarządca drogi nie zadbał o odpowiednie poinformowanie mieszkańców
Kartki za wycieraczkami, ogłoszenia na klatkach schodowych, tabliczki informacyjne ustawiane z odpowiednim wyprzedzeniem – oto tylko kilka sposobów na poinformowanie mieszkańców, że w danym terminie muszą zabrać swoje auta. Żadnego z nich nie zastosowano. Powieszono tylko małą, kiepsko widoczną tabliczkę. Jeśli ktoś przez kilka dni nie korzystał z auta i akurat przypadkiem nie przechodził obok, miał pełne prawo, by ją przeoczyć. Następne rozdziały tej historii to już stres, telefony na policję i straż miejską i wycieczka autobusem na parking na drugim końcu miasta. Uważajcie i dokładnie czytajcie znaki... nawet jak akurat Was nie ma w domu. Tak, to niemożliwe, ale nikt nie obiecywał że parkowanie w mieście będzie łatwe.