Dodge przyspiesza produkcję nowego Chargera Sixpack. Klienci nie mogą się doczekać, by go ukraść
Poprzednia generacja Dodge'a Chargera była najczęściej kradzionym samochodem w Stanach Zjednoczonych. Ciśnienie na nowego Chargera jest tak duże, że Stellantis znacznie przyspieszył jego wprowadzenie do produkcji. Pytanie, czy potencjalni nabywcy chcą go kupić, czy może...
Nowy Dodge Charger w wersji dwu- i czterodrzwiowej to samochód, z którym koncern Stellantis wiąże ogromne nadzieje. Wprawdzie jeszcze niedawno zapowiadano, że produkcja wyczekiwanego modelu Sixpack o mocy 550 KM rozpocznie się dopiero pod koniec przyszłego roku, ale już teraz wiadomo, że wstępna partia pojazdów została wyprodukowana. Na razie to seria testowa dla fabryki, która ma ujawnić ewentualne błędy i niedoróbki, więc nie ma jeszcze mowy o dostarczaniu aut klientom, ale dość imponujące jest w obecnych czasach przyspieszenie produkcji auta o rok – i to spalinowego, o dużej pojemności. Podobno chodzi o wypełnienie zapotrzebowania ze strony klientów, którzy nie mogą się doczekać benzynowego Chargera Sixpack, a model elektryczny Daytona niespecjalnie ich interesuje.
Dodge Charger Sixpack to samochód, który bym chciał
Nie aż tak bardzo, żebym miał się włamywać do dealera i wyjeżdżać nim przez płot, co w USA już się zdarzało, ale jest to pojazd w najlepszym klasycznym stylu muscle cars. Ma rewelacyjną sylwetkę i silniki 6-cylindrowe z serii Hurricane z turbodoładowaniem (szóstka w rzędzie), które podobno palą więcej niż V8. Wersja Sixpack w spalinowym Chargerze ma rozwijać 420 KM, wariant High Output - 550 KM (na razie tylko w coupe), a najmocniejsza ma być wersja Daytona Scat Pack – 670 KM. Trik polega na tym, że ta ostatnia jest w pełni elektryczna i ma mieć trzy silniki, a setkę osiągać w 3,3 sekundy, walcząc oczywiście z Teslą Model 3 (choć wielkościowo raczej z modelem S, który jest już stary i nieciekawy). Będzie to zatem najszybszy Charger w ofercie, odpowiednik poprzedniego Hellcata, tyle że najwyraźniej klienci bardziej czekają na tego przestarzałego, spalinowego potwora. Dlaczego nie doceniają niesamowitości napędu elektrycznego? Czyżby nie zachęcił ich emitowany z głośników udawany dźwięk silnika spalinowego?
Każdy Charger Sixpack ma mieć odłączalny napęd na 4 koła
Odłączanie ma się przydać, jeśli ktoś będzie chciał nim palić laka. Producent uznaje, że amerykańskie prawo do palenia gumy to literalnie prawo człowieka, dlatego oferuje takie rozwiązanie techniczne. W standardzie będzie też ośmiobiegowa skrzynia automatyczna.
Ceny wersji elektrycznej zapowiedziano już w wakacje tego roku i wynoszą od 60 do 73 tys. dolarów (245-298 tys. zł). O spalinowej na razie ani słowa, chociaż z przecieków i nie do końca wiarygodnych doniesień wynika, że standardowy Sixpack 4-drzwiowy ma kosztować ok. 40 tys. dolarów, a coupe High Output – ok. 50 tys. dolarów.
Na stronie Dodge'a pojawiła się już oficjalna prezentacja tego modelu, ale również tylko jako w pełni elektryczny. O spalinowym ani słowa. A oni już ruszyli z produkcją spaliniaka, o rok wcześniej niż zapowiadali. Jeśli to nie jest chaos w Stellantis, to nie wiem, co mogłoby nim być. Ani się obejrzymy, a spalinowy Sixpack trafi do dealerów, tylko że producent nie zdąży mu nalepić ceny. Wtedy nie pozostanie nic innego, niż go ukraść.