Nissan wie jak przekonać was do zakupu najdroższej wersji. Ten zabieg zadziała
Tworzenie cenników to sztuka. Chodzi o zaprojektowanie poszczególnych poziomów wyposażenia w taki sposób, żeby klient wydał dużo więcej niż planował. Nissan właśnie podniósł poprzeczkę w tej „zabawie” wraz z prezentacją nowego modelu Leaf.

Producenci korzystają z różnych tricków, żeby osiągnąć swój cel i przekonać klienta do wydania więcej na wyposażenie. Spotkałem się z tym, że Chińczycy niby dają wszystko w bazie, ale jednak czujniki parkowania z przodu są dopiero w najdroższej wersji. W rezultacie teoretycznie bazowa wersja ma bogate wyposażenie... a jednak dopłacisz, bo czujniki z przodu to w dzisiejszych czasach konieczność. No dobra, niby to nie jest konieczność, ale jednak kupić nowy samochód za ponad 100 tys. zł i nie mieć czujników w przodu? Kto to widział. No i trzeba kupić topową wersję, która je ma. Nieważne, że ma także różne bezwartościowe dodatki - samych czujników nie dobierzesz. Celowo nie wpisuje, który producent tak robi, bo jest ich wielu - jak będziecie próbowali zamówić swój egzemplarz, to wam się przypomną moje słowa.

Przykład innego rodzaju kuszenia zastosował Volkswagen
Statystyki pokazują, że bardzo lubicie model T-Roc i wielu z was kupiło go w ostatnich latach. To auto ma w przednim zderzaku takie specjalne miejsca, gdzie zamontowane są duże LED-owe kierunkowskazy (również lampy do jazdy dziennej) w kształcie figury geometrycznej. Te lampy definiują stylistykę „twarzy” T-Roca no i oczywiście dostępne są za dopłatą. W bazowych odmianach w zderzakach to miejsce wypełnia „tani” żarówkowy kierunkowskaz. Czy ma to jakikolwiek wpływ na jakość podróżowania? Nie, ale z daleka widać, że klient nie dopłacił.
Nissan podnosi poprzeczkę
No i dochodzimy do przykładu nowego Nissana Leafa. Producent pokazał światu ciekawy stylistycznie pojazd. W oczy szczególnie rzuca się tylny pas. Jest czarny i pełen trójwymiarowych futurystycznych lamp nawiązujących do sportowych maszyn z serii Z. Śliczne prawda? Prawda. Szkoda tylko, że ów tył z 3D Holographic Taillights będzie dostępny jedynie w najdroższej wersji Platinum+. Tak jest obecnie w USA, w Polsce konfigurator jeszcze nie działa. Tańsze odmiany S+ oraz SV+ dostana burtę w kolorze nadwozia z widoczną dziurą od klamki klapy oraz małe, zwykłe, dwuwymiarowe lampy na bokach. Różnica pomiędzy obiema stylistykami jest kolosalna.

Różnic jest więcej, bo najdroższa odmiana otrzyma szklany dach oraz nagłośnienie BOSE Personal, ale tego nie widać z daleka. Od środkowej wersji kokpit ma także większe ekrany (14,3-calowe zamiast 12,3-calowych).

To normalne, że jeden egzemplarz coś ma, kolejny nie ma. Ale żeby tylko najdroższa wersja miała ładny tył, a inne wersje o wiele mniej ładny? Tego jeszcze nie grali. Żeby było śmieszniej to najtańsza wersja ma najfajniejsze felgi. I co ja mam zrobić, bo chciałbym tył z najdroższej, a felgi z najtańszej... Trudne sprawy to są. Z pewnością nie będą łatwiejsze, gdy poznamy ceny nowego modelu.
I tak to się kręci. Życie to sztuka kompromisów. Po prostu kupując nowego Leafa musicie się zastanowić, czy liczy się dla was „ładny tył”.
