REKLAMA

Motocyklista z gołębim sercem potrącił rowerzystę. Może słabo jeździ, ale szybko biega

Nie jestem wielkim zwolennikiem istnienia prawa jazdy kategorii A, ale badania psychiatryczne to bym robił. Może wtedy nie dochodziłoby do takich sytuacji, jak z ta tego filmu.

motocyklista ucieka
REKLAMA
REKLAMA

Nie wydaje mi się, żeby kategoria A prawa jazdy była najpotrzebniejszym tworem na świecie. Nawet nie dlatego, że często jest ignorowana. Jej zdobycie jest trudne i drogie, podobnie, jak często za trudny i za drogi jest zakup odzieży ochronnej i polisy OC na motocykl. Dostęp do motocykli o mocy znacznie przewyższającej umiejętności przeciętnego kierowcy jest tak łatwy, że nie ma sensu powstrzymywać ludzi, którzy koniecznie chcą sobie zrobić krzywdę. To tylko zbędna przeszkoda w ich drodze do szpitala. Poza tym na motocyklu kierowca może zrobić głównie sobie samemu. Tej mojej myśli przeczy bohater filmu z Kluczborka.

Motocyklista potrąca rowerzystę

Na filmie z kanału Kluczbork112 widzimy Nissana Micrę w wersji kabriolet, niestety jest nieistotny dla akcji. Widzimy również rondo, na które przepisowo stara się wjechać rowerzysta. Nie jest mu dane przejechać przez nie bezpiecznie.

Na to skrzyżowanie wpada rozpędzony motocyklista. Uderza on o krawężnik i tak wybity z toru jazdy potrąca rowerzystę, który tak naprawdę dopiero jednym kołem przekroczył białą, przerywaną linię. Potrącony dalej leży już nieruchomo na jezdni. U motocyklisty rozpoczyna się zaś gonitwa, głównie myśli.

Gołębie serce motocyklisty

Motocyklista też upada, ale od razu się podrywa i podbiega do rowerzysty. Można nawet uznać, że kierował nim odruch serca i chciał sprawdzić, czy 60-letniemu rowerzyście nie trzeba udzielić pomocy. Najwidoczniej uznał, że nie trzeba, bo zaraz odbiega o leżącego w stronę motocykla. Zdąża jeszcze wykonać dziwny gest w stronę osób obserwujących go z samochodów, coś jakby chciał powiedzieć "no, o co chodzi, co ja mogę" i postanawia uruchomić motocykl.

Rozpędza go, biegnąc koło niego, ale ten nie chce odpalić. Gdy motocyklista widzi zbliżającego się do niego kierowcę z jednego z samochodów, porzuca maszynę i dość szybko ucieka na piechotę. Bieganie mu pasuje, bo chyba nawet jest już ubrany w dres.

Trochę dziwi zachowanie goniącego go kierowcy, bo nie podchodzi on później do leżącego rowerzysty, tylko ciągle patrzy w stronę uciekającego. Podoba mi się też lekkość z jaką kierowca Fiata Panda wymija potrąconego. Leży człowiek, no trudno, może kiedyś wstanie, a jechać trzeba. Teraz pewnie ciągle przebywa w szpitalu, bo trafił tam na skutek doznanych obrażeń.

To jest nauka dla wszystkich mistrzów motocykla, bez kategorii A, polisy OC, odzieży i zazwyczaj umiejętności. Pozostańcie przy bieganiu, bo to wam lepiej wychodzi.

REKLAMA

Czytaj dalej:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA