REKLAMA

Ministerstwo Infrastruktury mówi, że w egzaminie na prawo jazdy nic się nie zmieni. To po co zmienialiście rozporządzenie?

Chyba Ministerstwo Infrastruktury poczuło się obrażone publikacjami w mediach, punktującymi nowe rozporządzenie w sprawie egzaminowania kandydatów na kierowców, bo zamieściło obszerne wyjaśnienie, które niby jest na temat, ale jednak wcale nie.

Ministerstwo Infrastruktury mówi, że w egzaminie na prawo jazdy nic się nie zmieni. To po co zmienialiście rozporządzenie?
REKLAMA

Niedawno zamieściliśmy wpis o tym, że od 1 lipca zmieniają się istotnie zasady egzaminowania kandydatów na kierowców. Zmieniają na dużo ostrzejsze, a przede wszystkim występuje wśród zmian znaczące ograniczenie oceniającej roli egzaminatora. Od nowego miesiąca niektóre wykroczenia w ruchu drogowym, takie jak najechanie na ciągłą linię, będą powodowały natychmiastowe przerwanie egzaminu i wynik negatywny. Rozporządzenie po nowelizacji nie pozostawia w tej sprawie żadnej wątpliwości. Nie zawarto w nim żadnej furtki typu „chyba że egzaminator powie, że można, to wtedy można”.

Nasz wpis był niezwykle popularny, pewnie trafił też na odpowiednie biurko. Najwyraźniej to skłoniło Ministerstwo Infrastruktury do opublikowania obszernego wyjaśnienia, gdzie napisano, że media się mylą i robią sensację z byle czego, a przecież to wszystko nieprawda. Ministerstwo twierdzi, że chodzi tylko o „doprecyzowanie przepisów, a nie wprowadzenie utrudnień”. Wygląda jednak na to, że faktycznie udało im się te utrudnienia wprowadzić, bo dalsza część ministerialnych wyjaśnień brzmi jak „wiemy, że trochę namieszaliśmy, mamy nadzieję że nikt nie zauważy”. Otóż według M.I. należy podkreślić, że istnieją różne kategorie tych samych wykroczeń w ruchu drogowym, spowodowane rozmaitymi okolicznościami. I tak na przykład przejechanie przez ciągłą linię może prowadzić do niebezpieczeństwa, jeśli kierowca w sposób niekontrolowany zjedzie na przeciwny pas. To jest jedna kategoria tego wykroczenia, ta niebezpieczna i ta, która przerywa egzamin. Ale ministerstwo wykonuje fikołka logicznego, twierdząc że istnieje inna kategoria, bez niebezpieczeństwa dla ruchu drogowego, jak na przykład omijanie zaparkowanego na chodniku pojazdu, który wystaje na jezdnię i zmusza do ominięcia go. I wtedy zasadniczo można, bo przecież gdybyśmy tego pojazdu nie ominęli, to łamalibyśmy (zdaniem ministerstwa) artykuł 3. ustawy Prawo o ruchu drogowym, który mówi, że:

REKLAMA

Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze są obowiązani zachować ostrożność albo gdy ustawa tego wymaga - szczególną ostrożność, unikać wszelkiego działania, które mogłoby spowodować zagrożenie bezpieczeństwa lub porządku ruchu drogowego, ruch ten utrudnić albo w związku z ruchem zakłócić spokój lub porządek publiczny oraz narazić kogokolwiek na szkodę. Przez działanie rozumie się również zaniechanie.

To fajnie, tyle że art. 3 nie znajduje tu zastosowania

Zatrzymując się przed sytuacją, gdzie dalsza jazda wymagałaby przekroczenia linii ciągłej, nie dokonujemy żadnego działania, które mogłoby spowodować zagrożenie porządku, bezpieczeństwa albo utrudnić ruch. Wręcz przeciwnie, to właśnie nasze zatrzymanie jest zachowaniem zgodnym z art. 3 (unikanie działania, które mogłoby spowodować zagrożenie bezpieczeństwa). Dalsza jazda byłaby sprzeczna z artykułem 3. Dlatego w żadnym wypadku nie ma mowy o uznaniowości i rodzajach przejechania przez ciągłą linię. Rozporządzenie nie wskazuje, że egzaminator będzie miał możliwość ocenić, do jakiego typu najechania (lub innego rodzaju wykroczenia) tu doszło, i czy to zachowanie wytworzyło sytuację niebezpieczną. Jest dokładnie odwrotnie; nowelizacja takie prawo mu odebrała. Ministerstwo całkowicie niesłusznie powołuje się na art. 3. Prawa o ruchu drogowym.

Podsumowanie

Z ministerialnej odpowiedzi płynie taki ton: no tak, zaostrzyliśmy kryteria, ale w sumie to będzie po staremu, czyli dalej będzie można omijać zaparkowany pojazd po linii ciągłej albo najechać na nią przy manewrze ciężarówką lub autobusem. W takim razie – po co zmieniono rozporządzenie?

Pytanie nie jest retoryczne, ja odpowiem po co: żeby w razie, gdy zdający, który zakończy egzamin z wynikiem negatywnym, zechce złożyć odwołanie od wyniku egzaminu, można było je z łatwością odrzucić. Przypuśćmy, że dany kandydat znajduje się w sytuacji, gdzie przejechanie przez ciągłą linię jest nieuniknione. Przejeżdża i egzamin zostaje zakończony z wynikiem negatywnym. Pisze więc protest, gdzie uzasadnia swoje zachowanie, powołuje się na nagranie z kamery rejestrującej przebieg egzaminu, i do tej pory mógłby powołać się na treść rozporządzenia, z której wynika, że jego manewr mógł, ale nie musiał skutkować przerwaniem egzaminu.

REKLAMA

Po wchodzących w życie zmianach taka furtka zniknie – odpowiedź na odwołanie będzie jednoznaczna: egzamin został przerwany, ponieważ najechanie na ciągłą linię skutkuje wynikiem negatywnym. Koniec i po temacie. Zatem o ile być może w praktyce nastąpią sytuacje, gdzie egzaminator pozwoli przejechać po ciągłej linii pod pewnymi warunkami, o tyle gdy przyjdzie już do kwestii protestów, odwołań itd., nowa treść rozporządzenia będzie stosowana literalnie. Przypominam więc: od lipca przejazd przez ciągłą linię oznacza przerwanie egzaminu i mogę założyć się o stówę, że egzaminatorzy będą się do tego literalnie stosować.

No bo przecież jak nie zdasz, to WORD zarabia.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-24T19:30:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-24T18:15:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-24T08:56:51+02:00
Aktualizacja: 2025-06-23T15:01:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-21T18:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-21T16:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-21T15:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-21T15:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-21T10:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-20T18:22:34+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA