REKLAMA

Test: miernik grubości lakieru dla zawodowców. Urządzenie nie ma wyświetlacza

Nie miałem pojęcia, jak zdolnych mamy rodaków, a przekonał mnie o tym zwykły, ale niezwykły miernik grubości lakieru.

miernik grubości lakieru
REKLAMA

Gdy ostatnio czekałem na wymianę oleju i filtrów w starym Civicu, znajomy mechanik pokazał mi swoją najnowszą zabawkę. Stwierdził, że przecież pracuję w tej firmie internetowej, co pisze o technologiach, więc powinienem to zobaczyć i wręczył mi taką skrzyneczkę:

REKLAMA
NexPTG miernik grubości lakieru

W środku był miernik grubości powłoki lakierniczej. Jeszcze jeden, w całej kolekcji znajomego mechanika, bo zupełnie przypadkiem jest on też rzeczoznawcą samochodowym i zawodowo zajmuje się oceną stanu technicznego wszelkiej maści pojazdów. Miernik, jak miernik, ale czemu in nawet nie ma wyświetlacza? Jak się okazało, to właśnie ta cecha natchnęła kolegę do tego, żeby mi pokazać ten diwajs.

Bo to jest taki miernik technologiczny!

A owa technologiczność polega na tym, że sprzęt sam z siebie jest bezużyteczny. Sensu nabiera dopiero po połączeniu za pośrednictwem Bluetootha do smartfona z aplikacją NexPTG.

Se weź i se zmierz swoją Hondę

Na moją odpowiedź, że se zmierzyć to trzeba umieć, rozbawiony kolega stwierdził, że nic bardziej mylnego – ten miernik robi wszystko sam, trzeba go tylko wziąć do ręki i przykładać do auta. No ale przecież trzeba wiedzieć gdzie przyłożyć i wiedzieć co oznacza to co pokaże! „Ale on ci to wszystko sam powie, wejdź do sekcji Raporty w Menu, wybierz nowy raport i to się wszystko zrobi samo. No to wszedłem, wybrałem i zacząłem się bawić zabawką kolegi. Wciągnąłem się tak mocno, że potem pożyczyłem sprzęt do domu i obskoczyłem jeszcze auta sąsiadów. Ten sprzęt faktycznie wszystko robi sam.

Po wybraniu nowego raportu trzeba/można/wypada wprowadzić zestaw danych na temat badanego samochodu – marka, model, rodzaj nadwozia, numer VIN itp. Można też dodać swoje kategorie. A potem trzeba postępować według wskazówek na ekranie. Nie sposób się pomylić, bo wyglądają tak:

miernik grubości lakieru

Urządzenie precyzyjnie pokazuje, w których miejscach warto sprawdzić grubość powłoki lakierniczej. Przykładasz do blachy, sonda robi odczyt, naciskasz czerwoną ikonę potwierdzając zapis i przechodzisz do kolejnego punktu.

Jeśli odczyt jest w normie (70-165 μm) – słyszysz piknięcie i widzisz, że punkt na ekranie zazielenia się

Opikujesz sobie element w wskazanych punktach i jeśli wszystko jest OK, aplikacja oznacza go całego na zielono i pozwala przejść na kolejny. Jeśli grubość powłoki nie jest zgodna z przewidzianą normą (warstwa jest zbyt cienka, lub podejrzanie gruba) – w momencie zapisywania telefon wibruje, a punkt na badanym elemencie dostaje inny kolor – żółty, jeśli lakieru jest za mało, albo pomarańczowy/czerwony, jeśli jest go za dużo. O tak:

miernik grubości lakieru

Gdy się okaże, że element był naprawiany, aplikacja zaznacza go na kolor inny niż zielony. W ten sposób w kilka minut oznaczyłem sobie cały samochód.

Okazało się, że na drzwiach mam mniej lakieru niż ustawa przewiduje. Nie ma się co dziwić – auto już dawno jest pełnoletnie, zdążył się wytrzeć, a to przecież japończyk, więc pewnie i od nowości nie było go za wiele. Wcale nie byłem zaskoczony. Nie byłem też zaskoczony zaznaczonym na piaskowy kolor prawym tylnym nadkolem – sam robiłem tam zaprawkę, po tym jak ktoś przytarł mi ten element na parkingu pod szkołą.

Najważniejsze, że sprzęt nie stwierdził obecności szpachlówki (cienka warstwa przy grubość między 301 a 500 μm, albo gruba dla przedziału 501 do 700 μm), ani grubej warstwy szpachli (701+ μm, urządzenie mierzy do 2000 μm).

Niebita beemka sąsiada

Ale to jeszcze nie koniec ciekawostek – z przeprowadzonego badania powstaje elegancki raport

Elegancki, bo ujmujący wszystkie szczegóły badania, a dodatkowo z miejscem na komentarz i ewentualne zdjęcia badanego samochodu. Można nawet wrzucić własne logo w prawy górny róg i znak wodny na tło, a potem wyeksportować całość do pliku pdf i wysłać mailem, czy jakimś komunikatorem. Nie trzeba niczego zapisywać, eksportować, obrabiać i przygotowywać. Gotowy raport może wyglądać tak:

Zanim wyjechałem od kolegi-mechanika, porównaliśmy jeszcze wyniki NexPTG z innymi profesjonalnymi urządzeniami, z których korzystał wcześniej – były takie same. Do tego to, z którego korzystałem wyróżnia m.in. możliwość prowadzenia badania w trybie ciągłym, co pozwala na wygodne sprawdzenie każdego elementu i dokładne określenie gdzie były wprowadzane jakieś ewentualne blacharsko-lakiernicze poprawki. Urządzenie w testowej wersji odróżnia stal od aluminium, daje też znać, gdy zobaczy ocynk. A dzięki okrągłej głowicy jest w stanie mierzyć grubość powłoki lakierniczej również w miejscach, które nie są zupełnie płaskie – na zagięciach, czy ostrych przetłoczeniach.

Sam sobie bym takiego sprzętu nie kupił

NexPTX w wersji Professional, z której korzysta kolega – w walizeczce, kosztuje 600 zł, a bez niej – 549 zł. Jak na moje potrzeby, by sobie raz na jakiś czas obejrzeć jakieś auto, to trochę za dużo. Ale dla rzeczoznawcy samochodowego, czy detailera, dla którego byłoby to codzienne narzędzie pracy, to pewnie nie będą straszne pieniądze. Szczególnie, jeśli weźmie pod uwagę oszczędność czasu, jaką daje automatyzacja procesu przygotowania raportu.

Sam dla siebie szukałbym raczej czegoś z niższej półki. Np. podstawowej wersji urządzenia, która kosztuje niecałe 170 zł. W porównaniu z testowaną ma mniejszy zakres pomiaru (0-1000 vs 0-2000 μm) i nie potrafi wygenerować raportu – po prostu zapisuje kolejne wykonane pomiary, a na końcu pokazuje je w formie listy.

miernik grubości lakieru
Tak wygląda aplikacja, gdy robi się sam pomiar, bez tworzenia raportu
REKLAMA

Myślę, że do prywatnego użytku wystarczyłoby mi to w zupełności. Ważne, że wszystko widać na ekranie smartfona, nie trzeba kucać i zerkać na ekranik w urządzeniu. Przypuszczam, że wystarczy kilka wycieczek po auta używane, by taki zakup szybko się zwrócił. NexPTG występuje w sześciu wersjach o różnych możliwościach – można sobie je dobrać wedle potrzeb.

Mnie to, którego spróbowałem, po prostu urzekło. Nie miałem pojęcia, że w Polsce powstają takie fajne, zaawansowane technicznie, a przy tym przyjazne dla użytkownika gadżety. Albo raczej narzędzia pracy, bo pewnie nie brakuje osób, które korzystają z nich w celach zarobkowych.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-13T17:01:10+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T13:38:38+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T12:01:39+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T07:02:48+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T18:45:44+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T11:51:33+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T11:10:48+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T19:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T18:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T13:12:12+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T11:06:19+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:26:17+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T17:50:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:58:03+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA