Krakowski sąd administracyjny odrzucił skargę przedsiębiorców na to, że nie mają możliwości dojazdu do miejsca prowadzenia działalności gospodarczej na Kazimierzu.
Na początek komentowane fragmenty z orzeczenia sądu, o którym pisze fanpage „Experimental Urbanism”.
Oraz:
Odnosząc się natomiast do wyrażonej w art. 1 ustawy o drogach publicznych przesłanki 'ważnego interesu publicznego' należy podkreślić, że definiowany on jest przez wartości chroniące zasadę demokratycznego państwa prawnego, które służą ochronie bezpieczeństwa lub porządku publicznego, ochronie środowiska, zdrowia publicznego albo wolności i praw innych osób, które pozostają wyżej w wewnętrznej hierarchii wartości konstytucyjnych niż wolność prowadzenia działalności gospodarczej, a tym samym cenniejsza jest wartość uzasadniająca ograniczenia owej wolności (vide: wyrok TK z dnia 16 października 2014 r. sygn. akt SK 20/12). W ocenie Sądu, wobec kolizji interesu skarżących z interesem publicznym wynikającym z potrzeby zapewnienia bezpieczeństwa w ruchu drogowym, zasadnym było przyznanie prymatu zasadzie bezpieczeństwa w ruchu pieszych
Oczywiście sąd ma rację
Nie ma żadnego przepisu, który obligowałby do wyznaczania miejsc postojowych na drodze publicznej i tak samo nie ma przepisu, który zmuszałby do wyznaczenia drogi dojazdowej dla samochodu do każdego miejsca, gdzie ktoś prowadzi działalność gospodarczą. Co więcej, w odniesieniu do krakowskiego Kazimierza, który niedawno odwiedziłem, takie podejście jest w pełni zrozumiałe. Kazimierz to dzielnica zbudowana na długo zanim wymyślono koncepcję samochodu, więc jest niedostosowana do ruchu samochodowego w zupełności. Rozumiem intencje osób prowadzących działalność, chcą mieć wygodniej, ale czasem nasza wygoda musi przegrać ze wspólnym bezpieczeństwem.
Jest tylko taki jeden problem
Sąd mówi, że żaden przepis nie zobowiązuje nikogo do wyznaczania miejsc postojowych na drodze publicznej – to daje świetną broń do ręki tym, którzy chcą likwidacji takich miejsc. No przecież sąd powiedział, że nie trzeba. Tak samo, jak nie trzeba mówić sąsiadom „dzień dobry”. Jest jakiś przepis, który do tego zmusza? Nie ma. Możesz nie mówić nic, i nic się nie stanie. Ale jednak łatwiej się żyje, kiedy oprócz prawa przestrzega się pewnych zasad pożycia społecznego. Podobnie jest z miejscami parkingowymi. Można ich nie wyznaczać i udawać, że samochody nie istnieją, lub twierdzić że dążymy do tego właśnie stanu. One od tego nie przestaną istnieć, a przynajmniej nie od razu. Za to uda się wprowadzić chaos i niezadowolenie wśród ludzi przyzwyczajonych do tego, że władza próbuje raczej sprostać potrzebom obywateli, a nie te potrzeby zdeptać.
Czy powinno się wyznaczać publiczne miejsca parkingowe?
Nie, można tego nie robić. Wtedy powstanie sytuacja podobna jak w Tel Awiwie – podobno najtrudniejszej stolicy do parkowania na świecie. Miejsca parkingowe są tam budowane przez prywatne firmy, a ich ceny są porównywalne z cenami mieszkań. Za miejsce w centrum na parkingu podziemnym trzeba zapłacić nawet 120-140 tys. dolarów, a ceny idą dalej w górę. Zarabiają deweloperzy, bo koszt zbudowania miejsca jest ok. 3-krotnie mniejszy. Nowe regulacje prezydenta miasta Rona Huldaia ograniczają liczbę miejsc do jednego na dwa mieszkania w strefie centralnej i do 4 na 5 mieszkań w strefach podmiejskich. Tym sposobem telawiwianie, którzy są przyspawani do samochodu, muszą się wyprowadzić albo dostosować. Ponadto nowe regulacje dotykają nawet prywatnych miejsc – w czasie, kiedy miejsce będzie wolne, zarządca nieruchomości będzie mógł najmować je na minuty innym. Czyli masz prywatne miejsce za 100 tysięcy baksów, ale jak wrócisz wcześniej z pracy, to go nie masz, bo stoi na nim kimś inny, żeby zmaksymalizować zysk (bynajmniej nie twój). Czy od tego ludzie są szczęśliwsi, to nie wiem, obawiam się że wątpię.
Można też to robić, ale rozsądnie
Sąd powiedział, że nic nie zmusza do wyznaczania miejsc, ale to nie znaczy że to jest zabronione (choć w aktywistycznym rozumieniu to dokładnie tak brzmi). Rozsądny zarządca miasta wie, że samochody jednak istnieją i choć nie powinny oparkowywać wszystkiego włącznie z trawnikami, chodnikami i parkami, to mimo wszystko jakaś część drogi może zostać wyznaczona pod postój. Ja ze swojej strony dorzucę, że taki postój powinien być płatny, także dla mieszkańców. W końcu trzymanie samochodu to jakaś usługa, a usługi co do zasady kosztują.
Można wreszcie pozwolić wszystkim na wszystko
Parkujcie gdzie chcecie, sytuacja sama się unormuje i wyłoni się status quo. Są takie miejsca na świecie i parę z nich widziałem. Zarówno w Polsce, jak i np. we Włoszech lub Francji. Oraz na filmikach z Rosji. Wtedy bywa ciekawie, ale koniec końców wszystko dąży do jakiejś równowagi.
Czasem prawo nie wystarczy, przydaje się jeszcze zdrowy rozsądek
Nie trzeba mówić sąsiadom „dzień dobry”, ale lepiej jest jednak to robić. Nie trzeba wyznaczać publicznie dostępnych miejsc parkingowych, ale jednak władza, która o tym pomyśli, pewnie zostanie cieplej potraktowana przez wyborców podczas następnych wyborów samorządowych. Dlatego martwi mnie orzeczenie sądu z Krakowa, bo w kontekście Kazimierza brzmi ono sensownie, ale zostanie z pewnością wykorzystane wielokrotnie w przyszłości przeciwko legalnym i wyznaczonym miejscom parkingowym przez różne grupki fanatyków. Tych samych, którzy twierdzą że nie wolno dziękować kierowcom za przepuszczenie na pasach. A ja mam w sumie tylko pytanie, czy istnieje jakiś przepis – bo serio nie wiem – który nakazuje wyznaczanie darmowych i publicznie dostępnych dróg rowerowych? Oraz pytanie bonusowe: gdzie tego dnia zaparkował sędzia, który takie postanowienie wydał? Chciałbym wierzyć, że przyjechał na rowerze.