Youngtimery kontra wirus. Podpowiadamy jak legalnie i bezpiecznie kupować klasyki w czasach epidemii
Z powodu epidemii klasyki zaczęły tanieć. To może być dobry moment, by kupić sobie garażową zabawkę na długie, samotne wieczory w czasach pandemii. Pytanie tylko jak to zrobić legalnie i bezpiecznie.
Zapytacie - co mi po dobrych ofertach sprzedaży klasyków, skoro nie mogę ich kupić? Faktycznie, najnowsze ograniczenia w przemieszczaniu się raczej uniemożliwiają osobisty zakup youngtimera. W przeciwieństwie do zwykłego samochodu potrzebnego do dojazdu do pracy klasyk raczej nie zalicza się w poczet przedmiotów niezbędnych w życiu codziennym. Co robić? Opcje są dwie. Pierwsza to zaczekać do momentu, w którym ograniczenie przemieszczania się zostanie poluzowane. Nikt nie wie kiedy to się stanie. Druga to zakup online, bezkontaktowy, za pośrednictwem firmy transportowej i współczesnej techniki.
To wydaje się legalnym i rozsądnym rozwiązaniem. Nie tylko nie złamiemy prawa, ale zminimalizujemy lub wyeliminujemy ryzyko rozprzestrzeniania się wirusa. Zacznijmy od oględzin. W normalnej sytuacji takowe wiążą się z kontaktem między ludźmi. Nawet jeśli nie podamy sobie ręki z właścicielem, to prawdopodobnie razem wsiądziemy do auta na jazdę próbną lub po prostu będziemy przebywać blisko siebie. Te zagrożenia oczywiście można minimalizować i ograniczać przez odpowiednie środki ostrożności, ale w obecnej sytuacji to i tak raczej nielegalne. Trzeba działać inaczej.
Zdalny zakup klasyka.
Mamy do dyspozycji telekonferencje, smartfony nagrywające dźwięk i obraz w bardzo dobrej jakości. Za pośrednictwem zdobyczy techniki spokojnie możemy dokonać oględzin pojazdu na odległość. Fakt, to wymaga chętnego do współpracy właściciela. Z drugiej strony jeśli się nie dostosuje do sytuacji, to nie uda mu się sprzedać auta. Możliwości są niemal nieograniczone. Fakt, nie poczujemy jak pracuje zawieszenie czy układ kierowniczy. Ale z pomocą filmików możemy posłuchać i zobaczyć jak pracuje silnik, czy coś nie stuka itp. Poza tym większość sprzedawanych klasyków i tak wymaga większego czy mniejszego serwisu mechanicznego, a najważniejsza kwestia to zazwyczaj stan blacharski. Ten akurat da się w dużej mierze sprawdzić na odległość. Jeśli właściciel naprawdę chce sprzedać auto, to raczej uczciwie sfotografuje newralgiczne elementy auta, może nawet zgodzi się na obstukanie podłogi czy progów śrubokrętem.
Owszem, to nie to samo co osobiste oględziny pojazdu i jazda próbna. Ale wiosna 2020 r. to również nie to samo co wiosna 2019 r. Czas się z tym pogodzić, bo wirus zapewne szybko nas nie zostawi w spokoju. Można albo ryzykować zakup zdalny, albo zapomnieć o nowych klasykach dopóki pandemia się nie skończy. Jakich narzędzi używać do oględzin na odległość? Do wykonywania całej procedury na żywo możemy użyć np. Skype. W przesyłaniu zdjęć i filmów w wysokiej jakości pomocny będzie Dysk Google. Obie te rzeczy są darmowe, a z ich obsługą każdy powinien sobie poradzić.
Oględziny na odległość zakończone, chcę kupić auto. Co dalej?
Sytuacja jest wyjątkowa, więc zasada „negocjacje tylko na miejscu przy oględzinach auta" musi tymczasowo odejść w niebyt. Po prostu cenę i szczegóły transakcji należy dogadać telefonicznie lub za pośrednictwem choćby wspomnianego już Skype'a. Innego wyjścia nie ma.
Pytanie co z umową? Opcji jest kilka, zależnie jak bardzo chcemy być prawilni. Najprostszy i najszybszy sposób to przygotowanie umowy w formacie PDF i podpisanie jej w odpowiednim programie, np. Adobe Reader. Ta aplikacja jest wyposażona w opcję „wypełnij i podpisz", za pośrednictwem której można odręcznie wykonać podpis na ekranie i umieścić go na dokumencie. Tradycjonalistom przywiązanym do podpisów odręcznych i obawiającym się o legalność sporządzonej elektronicznie umowy pozostaje bardziej czasochłonny wariant z wysyłką dokumentów za pośrednictwem kuriera. Poczty obecnie są przeładowane, kolejki zamieniają wiele punktów w odpowiedniki zakazanych imprez masowych, więc lepiej odpuścić sobie list polecony. Nieco droższy kurier szybciej i skuteczniej dostarczy dokumenty do podpisania. Bez zwiększania ryzyka epidemiologicznego przez przebywanie w tłumie na poczcie.
Co z transportem?
To najtrudniejsze pytanie. Auta nie da się w teorii przetransportować zdalnie. Z naciskiem na „w teorii". Transport towarów nie jest zakazany. Sklepy internetowe normalnie wysyłają zamówione produkty. Klasyk też jest towarem, tylko nieco większym od słuchawek czy nowych butów. Wobec tego w pełni legalne powinno być skorzystanie z usług firmy transportowej. Jeśli kierowca lawety przy odbiorze auta i jego rozładunku zachowa odpowiednie środki bezpieczeństwa nie powinno też dojść do rozprzestrzenienia się wirusa, nawet jeśli któraś z osób biorących udział w całej akcji była nosicielem. Bez ściskania dłoni, bez wspólnego siedzenia w samochodzie.
Jeśli nadal obawiacie się kontaktu z zakupionym samochodem, to zawsze możecie zdezynfekować elementy, których będziecie dotykać, albo odstawić go na kilka dni i zaczekać aż wirus po prostu umrze. O ile jakimś cudem dostał się do waszego nowego klasyka.
Czy kupowanie teraz youngtimera nie jest niestosowne?
Ja to widzę tak. Koronawirus to oczywiście poważne zagrożenie, którego nie należy lekceważyć. To wie i widzi chyba każdy poza organizatorami tzw. koronaparty. Ale poza ryzykiem zarażenia to małe, wredne coś jest też przyczyną innego problemu. Małe firmy tracą przychody, gospodarka zamiera, ludzie są zwalniani. Jeśli myślicie teraz o zakupie youngtimera, to prawdopodobnie należycie do grona szczęśliwców z oszczędnościami i zawodem, który nie obrywa tak mocno przez stan epidemii w kraju. Jeśli zamiast kitrać kasę w skarpecie kupicie sobie wymarzonego klasyka, to wasze pieniądze być może zasilą budżet rodziny, w którą zatrzymanie gospodarki uderzyło mocniej. Oni pójdą i kupią różne produkty, podtrzymując życie sklepów i firm.
Za transport zapłacicie laweciarzowi. Być może pozwoli mu to utrzymać się na rynku. Ruch na ulicach i ogólnie w biznesie samochodowym zmalał. Popsutych lub świeżo zakupionych aut do transportu jest coraz mniej. Wasze zlecenie samo w sobie nie uratuje firmy Marex Usługi Transportowe Pomoc Drogowa, ale na pewno oddali widmo zamknięcia działalności i sprzedaży lawety by mieć na utrzymanie. Do tego aut nie przewozi się na wodę. Lawetę trzeba zatankować, a to dla odmiany zmniejszy szanse na sytuację taką jak we Włoszech, gdzie stacje benzynowe są po prostu zamykane przez kompletną nieopłacalność dalszej działalności.
W skrócie - kupując klasyka podtrzymujecie jakikolwiek ruch w gospodarce. Nie robicie więc w żadnym wypadku niczego złego. Chyba że nakaszlecie na kierowcę lawety albo zaczniecie lizać kierownicę świeżo odebranego auta. A sam klasyk w niepewnych czasach może się okazać przedmiotem lepiej trzymającym wartość, niż waluta... Dobra, z tym to przesadziłem. Jeśli nie kupujecie Ferrari, to na klasyku z definicji się traci. Niezależnie czy jest kryzys, czy go nie ma.
Tak, wiem, że na zdjęciu głównym jest Polonez Caro. Fakt, to nie klasyk, ale też trudno nazwać go niezbędnym zakupem.
[Aktualizacja]
Napisał do mnie jeden z czytelników, który testował patent z podpisywaniem umów elektronicznie. Niestety, panie z urzędów w Białymstoku i Olsztynie okazały się miłośniczkami prawdziwych długopisów. To oznacza, że przy przerejestrowaniu samochodu lepiej mieć umowy podpisane w sposób tradycyjny. Natomiast do zgłoszenia nabycia pojazdu przez internet zapewne wystarczy wersja w PDF-ie.