REKLAMA

Ten nowy pick-up od Hyundaia to jest sedan, tylko bez klapy bagażnika

Historia zatoczyła koło: Amerykanie nie chcą sedanów, chcą pickupy. No to Hyundai zrobił im pickupa, który wygląda jak sedan bez klapy bagażnika. 

hyundai santa cruz
REKLAMA
REKLAMA

Nie mam pojęcia po co Amerykanom te pickupy. To znaczy rozumiem do czego mogą im służyć, ale widziałem wiele razy na własne oczy do czego służą im naprawdę. Jadą nimi do pracy, potem na zakupy, potem na kawę do Starbucksa. Ewentualnie czasem pociągną jakąś przyczepę. Paka jest przeważnie pusta i zamknięta od góry roletą, żeby można było z niej korzystać jak z bagażnika. Najważniejsze, żeby auto było ogromne i miało przerażający przód, o coś w tym guście:

mercedes g elektryczny
2020 Chevrolet Silverado 2500 HD Custom

Hyundai Santa Cruz to pomysł inspirowany Hondą Ridgeline

Pomysł na połączenie auta osobowego z roboczym nie jest nowy – tę samą koncepcję zastosowała już Honda, oferując pickupa Ridgeline. Jego pierwsza generacja była „pickupem osobowym”. Rama nośna – brak, silnik – poprzecznie, paka zintegrowana z nadwoziem. Przypomnę, jak wyglądał Ridgeline nr 1.

Wyglądał fajnie, a potem przyszło zmierzyć się z oczekiwaniami klientów i okazało się, że oni chcą jednak, żeby pickup był prostacki i brzydki. Oto więc Ridgeline II, model aktualny.

To teraz zobaczmy sobie jak wygląda Hyundai Santa Cruz:

Odważnie, bo gdzieś tak do tylnych drzwi ten samochód wygląda jak typowy SUV – na przykład jak Tucson czy Santa Fe (bazuje na Tucsonie), a potem na chwilę zamienia się w pickupa. I tu mam zagwozdkę, bo owszem, jest otwarta paka, ale jakby dołożyć do niej klapę uchylaną do góry, to z tego samochodu zrobiłby się po prostu typowy sedan, tyle że podniesiony. Coś w stylu mocno południowoamerykańskim – pewnie pamiętacie, że pisałem kiedyś wpis o autach typu picape sedan. O takich:

Tym sposobem Hyundai Santa Cruz nie ma sensu i nie będzie się sprzedawał

Podzieli los Subaru Baja czy pierwszej Hondy Ridgeline. Chciano zrobić dobrze, zrobiono dziwnie. To znaczy mnie się ten pomysł podoba, bo te wielkie amerykańskie pickupy są idiotyczne i nie mają żadnego uzasadnienia, więc jeśli coś już MUSI być pickupem, to niech chociaż jeździ jak normalne auto, a nie jak ciężarówka. Ale nie sądzę, żeby amerykańscy odbiorcy to docenili. Oni kupują albo narodowe pickupy, albo – jeśli są normalni – SUV-y średniej wielkości, jak Toyota RAV4 czy Nissan Rogue. Ci, którzy chcą pickupa, powiedzą że Santa Cruz ma za małą pakę, a ci którzy pickupa nie chcą, po prostu go nie kupią.

Szkoda, bo zapowiada się ciekawy wóz

Dwa silniki do wyboru, oba 2,5-litrowe i z wtryskiem bezpośrednim, oba mają 4 cylindry, ale jeden jest turbodoładowany. Moc podano na razie w przybliżeniu – 190 i 275 KM. W obu przypadkach standardowy jest napęd na 4 koła. Możliwość uciągu to 2268 kg, czyli więcej niż ma Jeep Wrangler Rubicon. Standardem jest też automatyczna skrzynia DCT o ośmiu przełożeniach.

Paka może nie jest duża, w istocie:

Ale za to zrobili pod nią schowek:

hyundai santa cruz

Oraz dodatkowo jeszcze zrobili schowek pod tylnymi siedzeniami:

REKLAMA

I to wszystko jak krew w piach, bo mimo przemyślanych rozwiązań, wielkich nakładów inżynieryjnych, odważnego designu i niemałej kampanii marketingowej, Amerykanie tego nie kupią, bo klienci na pickupy nie chcą auta, które przypomina im, że kiedyś jeździli sedanem. Ci, którzy dalej chcą jeździć sedanem, mają w niepoważaniu pickupy, a reszta woli zwykłego SUV-a i tym sposobem nie zostaje już klient na Santa Cruza. Szkoda, bo widzę że Hyundai się postarał zrobić coś odważnego i niecodziennego. Głową muru jednak nie przebijesz, do tego potrzebujesz sześciometrowego, sześciolitrowego pickupa.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA