REKLAMA

Honda Civic Harlequin GT-R to profanacja wszystkich świętości. Jest idealna

Nieraz spotkaliście się pewnie z samochodami, których przeróbki były, delikatnie mówiąc, oryginalne. Mitsubishi 3000GT z 1.9 TDI? Jest. Porsche 911 z V8? Oczywiście. Jaguar XJ z silnikiem Toyoty Supry? Nie ma problemu. Te wszystkie pomysły to jednak nic przy tej Hondzie Civic.

Honda Civic tuning
REKLAMA
REKLAMA

Zwykle przy podobnych projektach łączy się ze sobą elementy i pomysły z dwóch lub trzech aut. W Civicu Harlequin - taką bowiem nazwę otrzymał rzeczony samochód - jest tego nieco więcej.

Nazwa jest oczywiście nawiązaniem do Volkswagenów Polo i Golf Harlequin, których cechą charakterystyczną jest to, że po stłuczce możesz dobrać panele nadwozia w dowolnym kolorze, a i tak niemal nikt nie zauważy, że coś się zmieniło. Powodem takiego stanu rzeczy było to, że te auta już z fabryki wyjeżdżały w takiej postaci:

Dalej robi się jeszcze ciekawiej. Pod maską nie znajdziemy bowiem ani 1.8 z Integry Type R, ani żadnego innego silnika z kultowym systemem VTEC. Co więcej, nie znajdziemy tam nawet silnika Hondy.

Zamiast tego, do napędu Civica użyto... 8-zaworowej dwulitrówki Volkswagena.

Już samo zastosowanie tego silnika w japońskim kompakcie woła o pomstę do nieba. Niektórzy powiedzieliby wręcz, że to profanacja klasyki, bo przecież skoro większość silników Hondy zużywa olej w mniejszym lub większym stopniu, to silnik zastępczy też powinien - a tymczasem 2.0 8V nie ma z tym większych problemów.

To jednak nadal nic takiego. Twórca japońskiego Harlequina słusznie stwierdził bowiem, że moc seryjnego silnika z regałów Volkswagena jest nieco zbyt niska. Najmocniejsze warianty nie przekraczały 120 KM. Sposób na zwiększenie mocy? Turbosprężarka. Ale nie byle jaka turbosprężarka.

Za wspomaganie niemieckiej myśli technicznej odpowiada turbina Garrett T28 z silnika RB26 Nissana.

A co oznacza RB26? Wielu z was wie lub się domyśla, ale napiszmy to wprost: turbosprężarka pochodzi z Nissana Skyline GT-R. Czyli mamy: Hondę z kolorowym nadwoziem w stylu Volkswagena, z tanim i na tle VTEC-ów prostym jak budowa cepa silnikiem 2.0 8V, ale na sterydach. Mamy Hondę Civic Harlequin GT-R. Do kompletu są jeszcze końcówki układu wydechowego wycelowane w niebo, wykonane prawdopodobnie z fragmentów rynny. Na szczęście mamy też jakiś podstawowy system audio - choć wielu automaniaków twierdzi, że dźwięk silnika to najlepsza muzyka, to mam pewne wątpliwości, czy sprawdziłoby się to przy takiej konfiguracji silnik-wydech.

Choć projekt jest absurdalny niczym przeróbki Pontiaca Fiero na Lamborghini, to widać dbałość o szczegóły.

REKLAMA

Nie jest to coś, co znamy choćby z naszego podwórka, w stylu ledwo przemieszczającego się kurnika (a czasem i czegoś w rodzaju statycznej rzeźby), bo właściciel będzie go robił. Nie, tutaj wszystko jest czyste i schludne, a z komory silnika można by było jeść.

Jest jednak jedna kwestia do poprawki. To auto powinno mieć napęd na tylną oś. Amerykańską sztywną tylną oś zawieszoną na resorach piórowych. Wtedy Civic byłby kompletny.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA