REKLAMA

Najambitniejsza marka ostatnich lat idzie na dno. Ich samochody były zbyt kosmiczne

Nie, tym razem nie chodzi o Fiskera, a o HiPhi – chińską markę samochodów elektrycznych, tak szalonych, że chyba klienci poczuli się lekko zdezorientowani i nie wiedzieli dlaczego mają je kupować.

Najambitniejsza marka ostatnich lat idzie na dno. Ich samochody były zbyt kosmiczne
REKLAMA

HiPhi X czy HiPhi Z to samochody z gatunku „zróbmy tu wszystko, co da się zmieścić, a potem jeszcze dołóżmy drugie tyle”. Chiński startup uznał, że zaatakuje rynek premium produktem, którego nie ma nikt inny. Co więcej, niektórzy mieszkańcy Warszawy i okolic mogli zapoznać się z HiPhi X osobiście, ponieważ przez jakiś czas jeden egzemplarz kręcił się po rejonie.

REKLAMA

HiPhi ruszyło także na podbój Europy ze swoim modelem X. Udało się przejść europejską homologację i zaoferować klientom z naszego kontynentu to szalone połączenie SUV-a z vanem o sześciu miejscach i osiągach godnych auta sportowego. Ponoć ten gigantyczny, 5,2-metrowy pojazd rozpędza się do setki w 3,9 sekundy za sprawą dwóch silników elektrycznych, a 97-kilowatogodzinny akumulator pozwala przejechać 600 km bez ładowania. W to ostatnie pozwolę sobie nie uwierzyć.

HiPhi ma kłopoty finansowe

Liczba kosmicznych rozwiązań zastosowanych w tym samochodzie zasługuje na jakieś opracowanie naukowe. Pominę już nawet niezwykły, podnoszony dach i bezramkowe drzwi bez klamek, ale przednie drzwi otwierają się samoczynnie silnikiem elektrycznym, a do jego aktywowania używa się aplikacji rozpoznającej twarz. W dodatku drzwi przednie wyposażono w czujniki odległości, żeby na pewno w nic nie uderzyły podczas otwierania. To jest tylko przedsmak tego, co zdołano upchać w HiPhi X i być może było to po prostu trochę za dużo. Jako potencjalny klient też bym się wystraszył. Zwłaszcza ceny.

Ten pojazd oferowano w Europie za 123 tys. euro, i to w wersji 4-miejscowej

540 tys. zł za elektryczne, chińskie dziwactwo przepełnione nietypowymi rozwiązaniami. To brzmi jak pomysł na niesprzedawanie samochodów. Zresztą w Chinach po początkowym, krótkotrwałym zachwycie i sprzedaniu ok. 5000 pojazdów, sprzedaż również siadła, a klienci wrócili do produktów premium importowanych z Europy. No i teraz HiPhi zaledwie po półtora roku od ogłoszenia europejskiej ekspansji, deklaruje że jest bankrutem. Żaden się nie spodziewał.

Fot. carnewschina.com

Produkcja trzech modeli (Z, X i Y) została wstrzymana, a firma Human Horizons – właściciel marki HiPhi – desperacko poszukuje inwestora, który wyciągnie ją z kłopotów. Trudno ocenić, czy to się uda, bo nie mają oni produktu, który byłby jakoś szczególnie atrakcyjny rynkowo. Są to po prostu bardzo duże, bardzo dziwne samochody za ogromne pieniądze. Nie ma szans na duży wolumen sprzedaży, a koszt wyprodukowania jednej sztuki jest pewnie zaporowy.

chiński samochód elektryczny HiPhi
REKLAMA

Mniejszego modelu Y możemy się nawet w Europie nie doczekać, chociaż zapowiedź na oficjalnej stronie brzmi „coming soon” (już wkrótce). Albo HiPhi dostanie zastrzyk finansowy od inwestora lub od chińskiego rządu, albo zniknie. Nie będę płakał za tą marką, bo sam takie HiPhi widziałem na żywo jeden raz i to w przelocie, ale jedno trzeba im przyznać: mieli rozmach. Ich pojazdy naprawdę wyglądały, jakby przybyły z przyszłości. A że w przyszłości nie będzie można posiadać na własność żadnych samochodów, to akurat tak wyszło, że i HiPhi nie będzie ich produkować. Przewidzieli przyszłość.

HiPhi Y: tego już pewnie w Europie nie zobaczymy.
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA