Się wjeżdża, geometria w lesie, jazda bokiem, nawet gdy się nie skręca. Się wjeżdża
„Youngtimer” marki BMW wjechał w nowy rok bokiem, nawet kiedy jechał prosto. Ten bolid zostawia cztery ślady, bo geometria zawieszenia podziękowała za współpracę. Się wjeżdża.
Większość naszych ulubionych kanałów na YouTube o piratach drogowych jeszcze się nie obudziła w nowym roku, ale na STOP CHAM pojawiła się ciekawostka. Pierwszego stycznia na ulicach Warszawy ktoś sfilmował BMW E46 Touring, które jechało bokiem, nawet gdy jechało na wprost. Kierowca driftował? O nie - człowiek za kierownicą tego BMW szedł bokiem, bo jego bolid zostawiał nie dwa, a cztery ślady. Na dodatek na koniec przejechał przez skrzyżowanie na czerwonym świetle, skręcając z nieodpowiedniego pasa, ale innego zachowania chyba nikt się po nim nie spodziewał.
Tytuł wpisu sugeruje, że bohaterem odcinka jest rozbite BMW. Ale czy zwykły spin podczas upalania zakończony przestawieniem tylnej osi oznacza, że auto jest rozbite? Wśród ulicznych wojowników marki BMW nie ma czegoś takiego, jak „rozbity”. Nawet takie błahostki jak dach pofalowany niczym wynik EKG, nie są niczym szczególnie groźnym. Upalane było, a wtedy buda pracuje.
Geometria, hemoglobina, taka sytuacja
To samo dotyczy geometrii zawieszenia - może być ustawiona najpiękniej na świecie, ale jeśli seryjne elementy zawieszenia zamienia się np. na sprężyny od docisku sprzęgła z kombajnu Bizon i do tego dokłada amortyzatory od VW T4, to o geometrii można zapomnieć. Potem wystarczy wyspinować w krawężnik i czteroślad gotowy. Tym bardziej że widocznie podcięte zostało prawe tylne koło, a więc drift prawdopodobnie odbywał się w lewo - a to jest ta łatwiejsza strona dla początkujących. Ewidentnie problem został rozpoznany przez kierowcę, ponieważ korzysta ze świateł awaryjnych sugerując, że coś jest nie tak.
Dużo z tego pozytywów- np. pozytywny camber uszkodzonego koła, ale finał tego nagrania był niezbyt przyjemny dla oka. Główny bohater skręcił w prawo z pasa do jazdy w lewo oraz na wprost. Na dodatek zrobił to na czerwonym świetle. Mogę się jedynie domyślać dlaczego to zrobił - w obawie przed zatrzymaniem się i zmianą obciążenia zawieszenia. To mogłoby spowodować, że uszkodzone koło po prostu odpadnie.
Niestety, niezależnie od tego, jak grubo się idzie i jak mocnego dzwona zaliczy po wyspinowaniu, to na drogach publicznych wciąż obowiązują przepisy. Przypominamy, że za zlekceważenie wskazań sygnalizatora drogowego, zgodnie z obowiązującym taryfikatorem, można otrzymać mandat w kwocie 500 złotych oraz otrzymać aż 15 punktów karnych. Nie chcemy chyba wiedzieć, co tam się takiego zadziało podczas sylwestra, że BMW skończyło jako czteroślad. No ale jeśli na liście priorytetów jest, żeby zajarana małolata piszczała opętana, to trzeba wjeżdżać w nowy rok na grubo.