Ministerstwo zakłada kaganiec. Niektóre samochody z Chin pożegnamy
Chiński minister handlu zapowiedział, że w eksporcie samochodów z tego kraju zajdą istotne zmiany. Potrzebna będzie licencja.

Od przyszłego roku potrzebne będzie dodatkowe zezwolenie na eksport samochodów elektrycznych z Chin. Wydawanie licencji na eksport zapowiedział tamtejszy minister handlu. Oficjalnie ma to służyć dbałości o wizerunek chińskich produktów. Licencje pozwolą tylko dobrym produktom reprezentować Chiny na świecie.
No przecież, że pewnie
To jest oficjalna narracja, że przypadkowi eksporterzy nie powinni szargać wizerunku chińskich produktów. Mniejszy gracze psują opinię tym o bardziej ugruntowanej pozycji. Lepiszcze z najtańszego plastiku nie może wchodzić w drogę chińskim gigantom, bo klienci wrzucają do jednego wora wszystko, co chińskie.
Może być to opowieść w jakiejś części prawdziwa. Duzi gracze zmagają się negatywnymi opiniami o chińskich samochodach. Opinia o przedmiotach codziennego użytku przenosi się na motoryzację, a nikt nie chce mieć opinii producenta samochodów tanich i jednorazowych.
Większa część prawdy jest taka, że licencje to wspaniałe narzędzie kontroli.
A kontrolowanie jest fajne
Licencja to forma kontroli, a nie trzeba być chińskim rządem, by lubić kontrolowanie. Przytrzymać można rozmaite firmy, nie tylko ze względu na wizerunek.
Nieco przykrą sytuacją dla Tesli byłoby, gdyby napotkała kłopoty formalne przy wysyłaniu za ocean produkowanego w Chinach Modelu 3. Czym jeździliby wtedy europejscy klienci, chętni kupić ten model? Z pewnością to zupełny przypadek, że to akurat chińscy producenci sprzedający w Europie mają w ofercie elektryczne sedany.
Europa nakłada cła na elektryczne samochody z Chin. Istnieje więc potrzeba, by jakoś sprzedaż sobie ułatwić, a europejscy producenci mają swoje fabryki w Chinach. Jeśli auta elektryczne europejskich marek napotkają problemy z opuszczaniem Chin, więcej klientów sięgnie po samochody chińskich producentów.
A gdyby tak to chińskie auto elektryczne miało w planach zgarnięcie korony najtańszego elektrycznego samochodu w Europie? Czyż nie doskonałym ruchem byłoby utrudnienie opuszczania Chin Dacii Spring, która tam powstaje? Tak tylko pytam.
Popularną praktyką chińskich sprzedawców samochodów było sprzedawanie nowych samochodów na eksport jako używanych. Można było sobie tak poprawić wysokość sprzedaży i statystyki. Wzmożona kontrola eksportu sprzyja również regulowaniu własnego rynku.
Z Chin wyeksportowano w zeszłym roku 1,65 mln elektrycznych samochodów. Urząd do wydawania licencji nie będzie próżnował.
Czego by tu zakazać?
Gdyby Chińczykom chodziło wyłącznie o trzymanie wysokiego poziomu jakości i dbałość o dobre imię, to ja mam kilka warunków do spełnienia. Nie dawałbym licencji markom samochodowym, które:
- nie wyspowiadały się z istniejącej, rozbudowanej sieci serwisowej w kraju, do którego chcą eksportować
- nie mogą się pochwalić kilkoma pełnymi magazynami części zamiennych
- nie przeszły procesu homologacyjnego dla wszystkich swoich modeli
- nie mają oficjalnego dystrybutora w miejscu docelowym.
To na pewno by pomogło w dbałości o wizerunek, ale obawiam się, że nie taki będzie klucz przyznawania licencji.