Ekran dotykowy to sporo zalet, ale przez skomplikowaną obsługę cierpi bezpieczeństwo
Bywają nieergonomiczne, brudzą się i rysują, a w nocy potrafią oślepiać kierowcę. Nierzadko są także wyjątkowo brzydkie. O czym mowa? O ekranach dotykowych, oczywiście. Do krytyków ekranów dołączają firmy odpowiedzialne za stan motoryzacji. Póki co tej brytyjskiej. I nie mają wiele dobrego do powiedzenia na ten temat.
Dlaczego w ogóle ekran dotykowy pojawił się na tapecie? Wszystko wzięło się stąd, że Brytyjczycy od jakiegoś czasu rozważają, jak unowocześnić (zdigitalizować) swoje drogi, ale nie zrobić takimi działaniami niedźwiedziej przysługi kierowcom.
Jednym z pomysłów jest likwidacja tradycyjnego oznakowania.
Miałyby je zastąpić odpowiednie wskazówki przesyłane do kompatybilnych samochodów. Póki co, wszystko więc wygląda w porządku - ekran w samochodzie i rozmaite usługi związane z łącznością to pierwszy krok do tego, by dostosować pojazd do tego rodzaju wymagań. Potem robi się jednak trochę mniej przyjemnie. Zwrócił na to uwagę Jim O'Sullivan - prezes zarządu Highways England, czyli spółki odpowiedzialnej za najważniejsze drogi w Wielkiej Brytanii.
"Nie lubimy ich z perspektywy bezpieczeństwa."
Tak O'Sullivan zwrócił się do słuchaczy, komentując kwestię ekranów dotykowych. Nie są to zresztą puste słowa, ponieważ - jak szacuje Komisja Europejska - za nawet 30 proc. kolizji i wypadków odpowiada rozproszenie uwagi kierowców. A ekran dotykowy w utrzymaniu uwagi na drodze bynajmniej nie pomaga.
Pół biedy, jeśli wnętrze samochodu było projektowane przez kogoś, kto ma podstawowe pojęcie o ergonomii i najważniejsze funkcje i opcje nadal są dostępne w postaci fizycznych przycisków i pokręteł. Problem w tym, że coraz częściej ekran dotykowy staje się jedyną opcją, która pozwala np. na zmianę ustawień wentylacji i klimatyzacji czy zmianę stacji radiowej. A to już bywa uciążliwe - szczególnie jeśli jedziemy po dziurawej drodze. Chcesz zmienić stację radiową? Doskonale, właśnie udało ci się włączyć grzanie fotela.
Przynajmniej częściowym rozwiązaniem problemu mogłoby być sterowanie głosowe.
Oczywiście pod warunkiem, że znalazłoby się w wyposażeniu standardowym każdego nowego samochodu. Według prezesa Highways England to miałoby zapewnić odpowiednią intuicyjność obsługi. Nawet przeciwnikom konwersacji z samochodem trudno by było się z tym nie zgodzić. Nie znaczy to jednak, że można odpuścić kwestię obsługi samych ekranów.
Choć przed postępem nie ma co uciekać, a ekrany mają swoje ewidentne zalety, to jednego będę się trzymać: przerzucanie całej obsługi na ekrany i panele dotykowe to wyjątkowo zły pomysł, dlatego też zawsze z radością witam wszelkie kontrolery, przyciski, dżojstiki i pokrętła, o ile tylko są zaprojektowane z sensem. Nie sądzę jednak, żeby opinia Jima O'Sullivana wywarła jakieś większe wrażenie na producentach, skoro miliony kierowców czasem latami nie mogą się doprosić o poprawki ergonomii w nowych autach.
Czy zgadzacie się, że ograniczenie funkcji sterowanych z ekranu rzeczywiście poprawiłoby bezpieczeństwo?