REKLAMA

Donald zapowiada, że zlikwiduje dopłaty do samochodów elektrycznych. Elon: a rób co chcesz

Donald Trump grozi wycofaniem wszelkiego rządowego wsparcia do zakupu samochodów elektrycznych, jeśli wygra wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. Nie zapomniał się przy tym trochę ośmieszyć w charakterystyczny dla siebie sposób.

Tesla Model Y LR RWD
REKLAMA

„Wycofam obowiązek przechodzenia na samochody elektryczne” (EV mandate) – grzmiał niedawno kandydat Partii Republikańskiej. Mógł przeoczyć, że takiego obowiązku nigdy w Stanach Zjednoczonych nie było i nie ma go też obecnie. Owszem, administracja Bidena miała ambitny cel, aby w roku 2030 połowa nowych samochodów rejestrowanych w USA była bezemisyjna, ale to nie był żaden „obowiązek przechodzenia”. Trump również zajął stanowisko w sprawie samych samochodów elektrycznych: jego zdaniem te pojazdy „nie dojeżdżają dość daleko. Są bardzo, bardzo drogie i równie ciężkie”. To ciekawe, bo bardzo drogie i horrendalnie ciężkie są też spalinowe pickupy typu Ford F250 czy Chevrolet Silverado HD. Ale to jest inna sytuacja, one mają w sobie ten pierwiastek amerykańskości, flaga z pasami i gwiazdami, broń, kowbojskie buty i siedmiolitrowe V8 o mocy 125 KM.

REKLAMA

Obecnie w Stanach Zjednoczonych prowadzony jest program odliczenia podatkowego dla osób kupujących „elektryka”

W rocznym rozliczeniu podatkowym możesz odjąć sobie od podatku kwotę 7500 dolarów (ok. 30 tys. zł), jeśli w tym roku podatkowym kupiłeś/aś bezemisyjny samochód, pod warunkiem że jest nowy. W przypadku samochodu używanego odliczenie spada do 4000 dolarów (16 tys. zł). W 2024 r. dodano opcję przeniesienia kwoty zwolnienia na rzecz dealera, dzięki czemu kupowany samochód od razu jest tańszy o 7500 dolarów i nie trzeba ich wykładać, a potem ubiegać się o ich zwrot. Program ten ma jednak limit ceny nowego auta, tj. 80 tys. dolarów oraz limit wysokości zarobków – w przypadku dwojga osób rozliczających się wspólnie jest to 300 tys. dolarów i 150 tys. dolarów dla singla lub singielki. Do tego jeszcze dołożono nowe wymogi EPA, czyli agencji ochrony środowiska w zakresie poziomu emisji spalin dla nowych samochodów, które zmuszają koncerny sprzedające auta w USA do wprowadzenia pewnej liczby aut elektrycznych lub hybryd plug-in - podobnie jak w Europie, ale na mniejszą skalę.

Donald Trump chce to wszystko uwalić, ale chyba sam nie wie dlaczego

Ja też jestem przeciwny dopłatom do samochodów elektrycznych, ponieważ jest to za dużo marchewki, a za mało kija. Nowe samochody powinny być niebotycznie droższe, tak żeby skłonić ludzi do jak najdłuższego używania jednego pojazdu. Najtańsza Dacia czy Kia z salonu powinna zaczynać się od 200 tys. zł., a SUV typu Hyundai Tucson - od 350 tys. zł. Ale to zupełnie nie tego chce przecież Trump, on po prostu hejtuje samochody elektryczne, bo tak uważają jego wyborcy z wiejskich stanów typu Arkansas czy Missouri. Tam na ulicach nie widać nowych Tesli, w odróżnieniu od Kalifornii. Dla wyborcy Trumpa samochód elektryczny jest zły, bo symbolizuje jakąś zmianę, więc żadne jego realne zalety nie mają znaczenia.

Tyle że producenci już poczynili znaczne inwestycje w Stanach Zjednoczonych

REKLAMA

Koncern Hyundai-Kia zbudował fabrykę akumulatorów. O Rivianie czy Tesli nie ma co nawet wspominać, ich sukces wynika w dużej mierze z korzystnych warunków podatkowych. Oczywiście Elon Musk swoim zwyczajem skomentował plany Trumpa, mówiąc: „wszyscy myślą, że przetrwanie Tesli zależy od rządowych dotacji. To prawda w przypadku naszej konkurencji, ale my sobie poradzimy bez wsparcia”. Czyli spotkali się dwaj geniusze – jeden uważa tylko samochody elektryczne, bo je produkuje, drugi ich nienawidzi, bo tak mu powiedzieli spece od kampanii. Tymczasem to, co naprawdę powinno wydarzyć się w Stanach Zjednoczonych, to horrendalne podatki i ograniczenia dla właścicieli pickupów. Jako osoba, która przejechała ponad 12 tys. km po amerykańskich drogach i autostradach, mogę powiedzieć tylko tyle: ten kraj jest zakażony pickupami, które niszczą drogi, zabijają pieszych i są bardzo rzadko wykorzystywane do swoich pierwotnych przeznaczeń. Wolałbym Teslę Model 3 od dowolnego pickupa. A duże szanse Trumpa na wygraną sprawiają, że USA ma szanse popaść jeszcze głębiej w pickupozę.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA