Diagnosta z SKP odwołał się do Trybunału Konstytucyjnego. Poszło o przegląd Paseratti
Przeglądy okresowe, kiedyś były wspaniałą okazją, że podarować butelkę wódki diagnoście za badanie korespondencyjne. Dziś już tak nie jest. Okazuje się, że na przegląd nie wystarczy wziąć flaszki i dowodu rejestracyjnego. Trzeba przyjechać samochodem - szok i niedożywienie.
Portal warsztat.pl opisuje kazus pewnego diagnosty, który zapragnął za starymi dobrymi czasami. Ta dobra mordeczka zrobiła przeglądzik Volkswagena Passata, bez Volkswagena Passata. I co w tym złego? Przecież to Passat, co może być z nim nie tak? Wszyscy wiemy, tak prestiżowy pojazd ma tylko jeden minus - na akumulatorze.
Przeglądy okresowe wykonujemy tylko dla klientów, którzy przyjechali samochodami
Niestety jakiejś konfiturze się nie to spodobało i sprawa trafiła do sądu. A sąd jak to sąd - skazał diagnostę, bo był winny. Bohater otrzymał wyrok skazujący na 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Wydawało się, że skoro wyrok przybity, to koniec tematu, zgodnie z zasadą ne bis in idem.
Tym razem po otrzymaniu odpisu wyroku, starosta cofnął diagnoście uprawnienia. Skazany stwierdził, że został ukarany podwójnie i postanowił się odwoływać. Ja też wnoszę o odwołanie, bo jak ktoś potrafi ocenić stan techniczny Passata, widząc tylko jego dowód rejestracyjny, to jest prawdziwym geniuszem i nie można mu zabierać uprawnień. Takiego speca to trzeba na rękach nosić i awansować.
Żarty żartami, ale skazany diagnosta odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, twierdząc, że został ukarany podwójnie. Niestety SKO podtrzymało decyzję starosty, a więc ten wniósł skargę do kolejnej instancji. Również Wojewódzki Sąd Administracyjny postanowił ją odrzucić. Czy to koniec? Nie, ponieważ sprawa trafiła do Trybunału Konstytucyjnego z udziałem Rzecznika Praw Obywatelskich.
Czy Trybunał Konstytucyjny uzna, że diagnostę chroni artykuł 2 Konstytucji, gdzie jest wpis o tym, że nie można karać za to samo przewinienie ponownie tej samej osoby? To się jeszcze okaże. Tymczasem drodzy sędziowie, bądźcie ludźmi. Weźcie pod uwagę, że czyn dokonany przez diagnostę nie miał znamion oszustwa. Każdy wie, że Passerati to jest prestiżowa furmanka i mucha nie siada. Tylko szaleniec fatygowałby kierowcę takiego arcydzieła na SKP.
Czytaj dalej: