REKLAMA

Widziałem na żywo crash test w PIMOT-cie. Nie wszystko poszło zgodnie z planem

Być może już widzieliście filmik z testu zderzeniowego, w którym sprawy wymknęły się spod kontroli. Jeśli nie – zaraz będziecie mieli okazję go zobaczyć. A ja przy okazji wyjaśnię, dlaczego tak się stało.

Crash test PIMOT
REKLAMA
REKLAMA

Piątkowy poranek. Pod jednym z budynków na terenie warszawskiego Przemysłowego Instytutu Motoryzacji (w skrócie PIMOT) stoi Toyota Yaris aktualnej generacji, ale sprzed ostatniego liftingu. Zwykły, trzydrzwiowy, czerwony egzemplarz. Takimi samymi jeździ wielu przedstawicieli handlowych, a w niektórych miastach to na takich Yarisach młodzi kierowcy zdają egzamin na prawo jazdy. Normalnie takie auto nie wzbudziłoby niczyjego zainteresowania, ale dziś krząta się wokół niego kilkanaście osób. Niektórzy robią zdjęcia, inni zaglądają przez szybę, a jeszcze inni na chwilę delikatnie otwierają drzwi i poprawiają jakieś przewody.

To ostatnie chwile tego Yarisa w całości.

Crash test PIMOT

Nikt ze zgromadzonych nie przyszedł podyskutować o plastikach w Toyocie. Zamiast tego wszyscy czekają na test zderzeniowy. Odbędzie się w ramach dorocznego sympozjum dla biegłych sądowych w zakresie wypadków na drodze. To przede wszystkim oni stoją na widowni. Po wszystkim będzie okazja na obejrzenie aut i manekinów i wyciągnięcie wniosków.

Crash test PIMOT

Założenia testu były proste: Yaris zostaje za pomocą specjalnej maszyny rozpędzony na dystansie około 200 metrów do 50 km/h i uderza centralnie całą powierzchnią przodu w stojącego Forda Focusa pierwszej generacji. W Yarisie, który jest głównym obiektem zainteresowania, posadzono dwa manekiny. Pierwszego, „dorosłego” za kierownicą, a drugiego, udającego małe dziecko, obok, w foteliku ułożonym tyłem do kierunku jazdy.

Crash test PIMOT
Ciekawe, czy przeczuwali, co ich czeka...

W Focusie był jeden manekin na fotelu pasażera. Nie został przypięty pasami.

Podobnie jak przed wieloma wypadkami na ulicach, najpierw rozbrzmiały trzy długie sygnały dźwiękowe. To był znak, by przygotować aparaty fotograficzne i kamery. Yaris ruszył… zresztą sami zobaczcie, co stało się później. O ile jeszcze tego nie widzieliście. Film – w przeciwieństwie do zdjęć ilustrujących ten tekst – nie jest mojego autorstwa. Nagrał go Mateusz Skwirut i umieścił na swoim profilu na Facebooku.

Oczywiście tego, co wydarzyło się zaraz po zderzeniu, nie było w planach. Na szczęście choć sytuacja wyglądała groźnie, Focus nikogo nie uderzył, nic się nikomu nie stało i nawet namiot i kamery nie zostały podobno zbyt mocno uszkodzone.

Na widowni niektórzy uciekali, inni zaczynali się śmiać.

Crash test PIMOT

Wszyscy jednak zaskakująco szybko przeszli nad tym, co się stało, do porządku dziennego i skupili się na wynikach testu. Organizatorzy nie dali po sobie poznać, że coś poszło nie tak. Ale… poszło.

Jak miało być?

Wbrew pierwszym domysłom, wcale nie chodziło o to, że ktoś zapomniał zaciągnąć w Focusie hamulec ręczny lub wrzucić bieg. Wóz po uderzeniu miał potoczyć się prosto do tyłu i bezpiecznie wytracić energię w miejscu, w którym niczego i nikogo nie ma. Ale skręcił. Dlaczego?

Jako że na miejscu było co najmniej kilkudziesięciu biegłych sądowych z zakresu wypadków, nie trzeba było długo czekać na objaśnienie przyczyn niespodziewanego zachowania Focusa. -Widzi pan ten zderzak? Powinien uszkodzić się równomiernie po obu stronach, ale po prawej wgniótł się mocniej, przez co jego fragment uderzył w koło i doprowadził do skrętu – tłumaczył mi jeden z nich.

Crash test PIMOT

Dlaczego tak się stało, skoro Yaris miał wjechać centralnie w przód Forda? Mogły za to odpowiadać nierówności płyt, z których ułożono nawierzchnię w miejscu próby. Na pierwszy rzut oka wydają się równe, ale nawet delikatna krzywizna mogła spowodować sytuację widoczną na filmiku. Jeszcze bardziej prawdopodobną wersją jest taka zakładająca, że Focus – który przecież mógł mieć nawet 20 lat – miał w przeszłości naprawiany (np. klejony) fragment zderzaka. To dlatego część tego elementu zachowała się inaczej.

Jak można było zapobiec tej sytuacji? Większość obserwujących biegłych krytykowało decyzję o tym, by Focus nie miał zaciągniętego hamulca ręcznego. Podkreślali, że po pierwsze, doprowadziło to do widocznego wypadku z namiotem i kamerami, a po drugie, test z autem, które „nie stawia oporu”, nie jest wystarczająco miarodajny i nie przypomina zdarzeń, które dzieją się na prawdziwych drogach.

No cóż, stało się.

Crash test PIMOT

Gdy opadł kurz, a wiatr rozwiał gaz z poduszek powietrznych, przyszła pora na to, by sprawdzić, jak samochody zachowały się podczas zderzenia. Yaris nie wyglądał na mocno zniszczonego. Świeżo po wypadku zamocowano na nim widoczny na zdjęciach przyrząd. Jest to urządzenie pomiarowe do mierzenia odkształceń przodu. Paski są na nim rozmieszczone co 5 centymetrów. Mierząc odkształcenia można ocenić energię, która została pochłonięta na deformację auta.

Crash test PIMOT

Drzwi udało się otworzyć bez problemu. Manekin nie był uszkodzony. Miał tylko nienatualnie wygiętą „nogę”. Być może gdyby na jego miejscu był człowiek, wysiadłby utykając. Z pewnością nie stałoby mu się jednak nic poważnego. Podobna sytuacja była w przypadku „dziecka” jadącego po prawej stronie. Jeden ze specjalistów dopatrzył się co prawda delikatnego przetarcia pasa bezpieczeństwa w okolicy zapięcia, ale nie wpływało to na ochronę tego pasażera. Z publiczności dało się słyszeć komentarze w stylu „ja bym to jeszcze wyklepał i tym jeździł”.

Crash test PIMOT

Focus także nie wyglądał źle.

Crash test PIMOT

Oczywiście, na pierwszy rzut oka robił gorsze wrażenie niż Yaris – ale przede wszystkim dlatego, że miał uszkodzoną przednią szybę. Odpowiadała za to głowa nieprzypiętego pasami manekina. Gdyby to był człowiek – z pewnością zrobiłby sobie krzywdę. Ale gdyby miał zapięte pasy, pewnie wysiadłby bez szwanku i zaczął się kłócić się z kierowcą Yarisa.

Crash test PIMOT

Tutaj także bez problemu udało się otworzyć drzwi, nie doszło do przemieszczenia konsoli ani foteli, nie został naruszony dach. Oczywiście gdyby Focus stał np. z zaciągniętym hamulcem ręcznym, szkody w obu autach na pewno byłyby o wiele większe.

Crash test PIMOT

W obu samochodach zamontowano urządzenia zbierające dane, a wraki zostały przeskanowane odpowiednimi urządzeniami. Specjaliści z Instytutu będą teraz zbierać i interpretować dane.

Crash test PIMOT

W ostatnim czasie sporo się mówi o testach zderzeniowych.

Crash test PIMOT
PIMOT jakiś czas temu przeprowadził serię różnych testów z udziałem Accordów szóstej generacji.
REKLAMA

Najpierw wspominaliśmy o dość słabym wyniku Suzuki Jimny, później – o dobrym rezultacie Tesli. Teraz crash test z PIMOT-u zapewne będzie jeszcze szerzej komentowany. Z jednej strony to wydarzenie może być powodem do żartów. Z drugiej – to woda na młyn przeciwników testów zderzeniowych, którzy podkreślają, że rozbijanie jednego egzemplarza jest bez sensu, bo po drodze mogą wystąpić – jak widać – różne dodatkowe okoliczności i tak naprawdę trzeba by rozbić 50 wozów, by móc na tej podstawie wysnuć jakieś wnioski.

Najważniejsze, że nic się nikomu nie stało. Mało brakowało, a przy okazji sprawdzono by też, jak Focus chroni pieszych. A przecież wykorzystywanie ludzi w testach zderzeniowych skończyło się wiele lat temu…

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA