Czarne chmury nad samochodami w Europie - ma być mniej aut i mniej kierowców
Według przedstawicieli UE w przyszłości liczba samochodów spadnie o połowę.
Europejska komisarz transportu, Violeta Bulc, podczas trwającego właśnie w Londynie Kongresu FT Future of the Car poinformowała, że zmniejszenie liczby samochodów na drogach będzie jednym z elementów planu Vision Zero.
Żeby nikt nie ginął na drogach.
Według Bulc działania Komisji Europejskiej będą skoncentrowane na trzech zerach – chodzi o ograniczenie liczby ofiar wypadków na drogach, emisji niebezpiecznych związków do atmosfery oraz ograniczenie biurokracji.
Zgodnie z tą teorią mieszkańcy Europy mają się z czasem przesiadać do pojazdów autonomicznych, które będą jednym z wielu rodzajów środków transportu, mających sprzyjać podniesieniu poziomu bezpieczeństwa na drogach w Europie. Owszem, europejskie drogi są najbezpieczniejsze na świecie, ale 25 tys. ofiar śmiertelnych i 137 tys. rannych w wypadkach to wciąż liczba nie do zaakceptowania. Komisarz Bulc przypomniała też o zgubnym wpływie spalin na zdrowie mieszkańców Europy.
Nowe formy transportu mają skusić Europejczyków do ograniczenia liczby posiadanych prywatnych samochodów. Komisarz zapowiada, że zapewne będzie spadała liczba osób, które będą się decydować na robienie prawa jazdy.
Coraz mniej ludzi potrzebuje prawa jazdy.
To tendencja, którą można zaobserwować w różnych częściach świata. Według badań przeprowadzonych na Uniwersytecie Michigan w Stanach Zjednoczonych, od 1983 r. maleje liczba osób posiadających prawo jazdy w wieku między 16 a 44 lata. 35 lat temu prawko w stanach miało 46,2 proc. 16-latków, w 2014 – już tylko 24,5 proc. W 1983 r. prawo jazdy miało ponad 87 proc. 19-latków, w 2014 – niecałe 70.
Podobnie dzieje się też np. w Japonii. Według japantimes.co.jp koszt utrzymania samochodu i samego wyrobienia prawa jazdy zniechęcają ludzi do korzystania z tej formy transportu. Kiedyś posiadanie auta było odzwierciedleniem statusu społecznego, dziś to tylko środek transportu. Przy świetnie rozwiniętej komunikacji publicznej coraz częściej zbędny.
Daleka droga
O zamianie samochodu na inny środek transportu można mówić tylko w przypadku, gdy faktycznie ma się alternatywę. O ile można sobie wyobrazić, że w wielkich, świetnie skomunikowanych aglomeracjach taka zmiana może mieć sens, o tyle trudniej oczekiwać, że stanie się tak w mniejszych miastach i na wsiach, gdzie nie ma alternatywy dla własnego samochodu.
Do tego dochodzi problem umiejętności samochodów autonomicznych, które dziś nie radzą sobie poza świetnie zmapowanymi, głównymi drogami. Trzymamy więc kciuki za plan ograniczenia liczby ofiar na drogach, ale póki co nie mamy zamiaru oddawać kluczyków.