REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Bezpieczeństwo ruchu drogowego

Niech zepsute Lamborghini nie przesłoni nam korzyści z elektroniki. Ten strzał to tylko wyjątek

Nowoczesne samochody wykonują coraz więcej czynności za kierujących, ale nie radzą sobie w sytuacjach awaryjnych. Uderzenie chińskiego SUV-a w zepsute Lamborghini pokazuje, że póki co kierowca jest nadal potrzebny w samochodzie.

16.11.2023
11:59
zepsute Lamborghini Geely
REKLAMA
REKLAMA

Oko kamery skierowane jest na wielopasmową drogę w Chinach. Na skrajnym lewym pasie stoi zepsute Lamborghini Huracan. Jego kierowca szuka czegoś w bagażniku, ale ucieka na widok nadjeżdżających aut. Bardzo słusznie, ponieważ sekundę później jego supersamochód zostaje rozjechany w drobny mak przez ogromnego SUV-a Geely Xingyue L (to chiński brat Volvo XC90 - pisaliśmy o nim w 2021 roku). Z kolei w pierwszych sekundach widzimy, że kilku kierowców widzi zagrożenie i zmienia pas, ale nie człowiek w czarnym Geely. SUV nawet nie próbuje hamować. W ułamku sekundy z obu samochodów pozostaje tylko złom. Oto nagranie:

Najpierw skrzywiłem na widok kierowcy Lamborghini szperającego w bagażniku, a nie przy centralnie umieszczonym silniku. Czego on tam szuka? Ale po chwili przypomniało mi się, jak sam musiałem dolewać oleju do Huracana na poboczu, bo zaświeciła się kontrolka. Też grzebałem w bagażniku i drapałem się po głowie, czy te białe skórzane rękawiczki z logo byka, to na pewno służą do serwisowania. To historia na inny tekst, ale wychodzi z niej jedna mądrość. W Huracanie nie da się nawet dolać oleju silnikowego bez serwisu, bo korek jest pod dodatkową pokrywą, która wymaga zestawu kluczy, żeby ją otworzyć - zewnętrzna maska to tylko bajer.

Zepsute Lamborghini dało się ominąć

Wracając do nagrania. Jeżeli Lambo zepsuło się na lewym pasie autostrady w takim stopniu, że pojazd się zatrzymał, to jego kierowca nie miał praktycznie żadnych szans na samodzielne uruchomienie go. Próbował ratować maszynę, ale powinien oczywiście od razu opuścić pas i pobiec w górę jezdni z trójkątem ostrzegawczym, a potem udać się na pobocze za bariery. Może to właśnie trójkąta szukał pod przednią pokrywą? Nie zdążył uratować roadstera, ale najważniejsze, że sam przeżył. Niestety nie mamy wiedzy na temat stanu zdrowia pasażerów Geely.

REKLAMA
Geely Xingyue L

SUV uderzył w pomarańczowego Huracana z pełną prędkością. W ostatnich sekundach przed wypadkiem jego kierowca nawet nie próbował podjąć działań. Mógł przecież zmienić pas, cokolwiek... A skoro kierowca nie patrzył na drogę, to pojawiają się dwa pytania. Na czym był skupiony kierowca? Kto prowadził ten samochód: człowiek, czy komputer? Niezależnie od tego, jakich odpowiedzi udzielimy na każde z pytań, to wniosek pozostaje ten sam - samochód potrzebuje kierowcy w 100 proc. skupionego na prowadzeniu i żadna ilość elektroniki go nie zastąpi w sytuacji awaryjnej.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA