Audi Q8 już w Polsce: jest tak dobre, jak sądziliśmy. I w odróżnieniu od rywali, nie odrzuca stylistyką
Jeśli ktoś nie znosi SUV-ów z opadającą linią dachu, widok BMW X6 psuje mu humor już od dekady. W 2015 r. do peletonu dołączyl Mercedes z modelem GLE Coupe. Brakowało tylko Audi. Aż do teraz.
Z Audi z cyfrą 8 w nazwie nie ma żartów: to flagowi przedstawiciele swoich linii. Do najbardziej luksusowej limuzyny, czyli A8 i do sportowego R8 dołączyło właśnie Q8. Na logikę mogłoby się wydawać, że będzie to największy SUV w gamie. Chodzi tu jednak o coś innego.
Q7 jest o 67 mm dłuższe.
To oczywiście nie znaczy, że Q8 jest krótkie: mierzy 4,99 m. To nadal olbrzymi samochód, jest jednak także o 40 mm niższy od „siódemki”. Jedyny parametr, w którym Q8 wygrywa z Q7, jeśli chodzi o wymiary, to szerokość: zajmuje o 35 mm więcej miejsca parkingowego. Jest więc niższe i szersze. Ma mocniej opadającą linię dachu. To czyni go SUV-em coupe. Konkurentem dla wspomnianych X6 i GLE Coupe.
Tyle że zarówno BMW, jak i Mercedes wyglądają, jakby ktoś wziął tradycyjne X5 i GLE i po prostu na nich usiadł. Audi zdecydowało się zostawić Q7 w spokoju i zaprojektować coś od nowa. Efekt jest kontrowersyjny – bo chyba nie istnieje żaden SUV, który podobałby się każdemu, nawet Range Rover Velar taki nie jest – ale moim zdaniem zdecydowanie milszy dla oka, niż u wymienionych konkurentów.
Podobać może się zarówno nowy, ośmiokątny grill Audi (może być srebrny, czarny lub w kolorze nadwozia), jak i linia tylnych reflektorów. Choć teksty o nawiązaniach do legendarnego Ur-Quattro, które można znaleźć w materiałach marketingowych Audi, to już lekka przesada. Q8 wygląda potężnie, robi wrażenie i sprawia, że prawie każdy się za nim ogląda. Nawet jeśli egzemplarz, którym jeździłem, wcale nie był pomarańczowy, tylko szary.
A więc chodzi o prestiż.
Q8 nie ma w nazwie cyfry osiem dlatego, że jest największe, a dlatego, że jest najwyżej pozycjonowane. Jest też najbardziej (uwaga, oto najważniejsze słowo w tej klasie) prestiżowe z całej gamy.
Z badań przeprowadzonych w Niemczech wynika, że przeciętne Q7 wyjeżdżające z salonu jest droższe o około 30 procent od ceny bazowej. Jest to model rodzinny, więc właściciele nie szaleją z dodatkami. Za to w przypadku Q8 przewiduje się, że cena opcji będzie stanowiła… drugie tyle, ile wynosi podstawowa kwota w cenniku.
To czyste szaleństwo. Ten model po prostu będzie się kupować z kaprysu, dla przyjemności i po to, by się pokazać. Ale czy warto? Sprawdziłem to podczas pierwszych, polskich jazd Q8.
We wnętrzu… to już znamy.
O ile z zewnątrz widać, że nad stylistyką Q8 spędzono sporo czasu, to dział projektowania wnętrz w przypadku tego modelu składał się chyba tylko z jednego człowieka. Nie miał on szczególnie skomplikowanej pracy: wziął projekt kokpitu z najnowszego A6, kliknął na swoim komputerze „zaznacz wszystko”, następnie „kopiuj” i „wklej”, po czym odetchnął z ulgą, założył marynarkę i poszedł do domu.
Oczywiście trudno było spodziewać się innego wnętrza niż takiego, jak w pozostałych najnowszych modelach Audi. Dla przypomnienia: mamy tutaj dwa gigantyczne ekrany dotykowe i tylko kilka fizycznych przycisków. Ekrany są haptyczne, co oznacza, że po wciśnięciu danego obszaru, pod palcem czujemy delikatne wibrowanie.
Całość jest bardzo efektowna. Kokpit wygląda supernowocześnie, chłodnie, technicznie: czyli tak, jak spodziewamy się tego po Audi. Problemy są tradycyjnie dwa. Pierwszy to wszechobecne ślady po palcach, które psują dobre wrażenie, jakie kokpit robi także po wyłączeniu ekranów. Gdybym był bardzo bogatym właścicielem Q8, zatrudniłbym na pełen etat człowieka do ciągłego przecierania tych wyświetlaczy.
Drugi to obsługa wszystkich funkcji. Powtórzę to, co pisałem przy okazji premiery A6: owszem, menu systemu inforozrywki jest dość proste, ale i tak zmiana ustawień wymaga długiego odwracania uwagi od jezdni.
Ale rozumiem, że powrót do prostego kokpitu znanego z Q7 jest już niemożliwy. Klienci powiedzieliby, że to mało nowoczesne. To niech klikają!
Z tyłu – miłe zaskoczenie.
Problemem konkurencyjnych SUV-ów coupe jest ilość miejsca na głowy z tyłu. Mocno opadająca linia dachu wymaga kompromisów – na tylnej kanapie najlepiej czują się dzieci. Jak jest w Audi Q8? Na szczęście lepiej. Nawet osoby o wzroście sporo powyżej 1,8 m (tak jak piszący te słowa) nie będą miały problemu z zawadzaniem fryzurą o podsufitkę. Także miejsca na nogi jest mnóstwo. Jeśli ktoś jednak będzie woził tu dzieci, może zbudować im na podłodze z tyłu plac zabaw. Miejsca na pewno wystarczy.
Bagażnik ma 605 litrów, co powinno wystarczyć większości posiadaczy auta. Jeśli ktoś chce przewozić więcej bagażu lub potrzebuje trzeciego rzędu siedzeń, musi zwrócić się w kierunku Q7. Q8 jest wyłącznie pięciomiejscowe.
Pod maską pracuje tu silnik o oznaczeniu 50 TDI.
Póki co jest to jedyna jednostka, z którą można zamówić Q8. Pod tym oznaczeniem kryje się silnik Diesla o pojemności trzech litrów. Ma sześć cylindrów, 286 KM i 600 Nm.
Podczas premiery A6 jeździłem egzemplarzem z tym samym motorem. Taka limuzyna była bardzo szybka, wręcz sportowa. Q8 jest… szybkie i wystarczające, ale tylko „wystarczające”. Nic dziwnego – masa własna tego auta to 2145 kg. Tak czy inaczej, 6,3 s do 100 km/h trudno uznać za zły wynik. Silnik bardzo przyjemnie brzmi, a jego gigantycznych pokładów momentu obrotowego nie da się nie polubić.
Co ciekawe, zastosowano tutaj – podobnie jak w A6 – technologię mild hybrid. Główny układ elektryczny o napięciu 48 V zawiera akumulator litowo-jonowy i rozrusznik. Specjalny system pozwala na wyłączanie silnika podczas jazdy - od 55 km/h – i pokonywanie relatywnie długich odcinków w trybie żeglowania. Można też odzyskiwać energię w trakcie hamowania. Jak to działa w praktyce? Na tyle dobrze, że w ogóle się tego nie zauważa. Duże wrażenie robi także cichy rozruch silnika, który jest możliwy dzięki elektronicznemu „rozkręcaniu” wału korbowego.
Wkrótce do gamy dołączy także słabsza wersja tego samego silnika. Zyska oznaczenie 45 TDI i będzie miała 231 KM. Pojawi się również 340-konna jednostka benzynowa (55 TFSI). Mocniejsze wersje – w tym takie z literami S czy RS – nie są wykluczone.
Na zakrętach – typowe Audi.
Q8 prowadzi się… po prostu jak Audi. Co to oznacza? Jest piekielnie efektywne, niezwykle stabilne i robi wrażenie bardzo bezpiecznego. Jeśli jednak ktoś oczekuje w tym ponad 2-tonowym SUV-ie sportowej iskry, może być zawiedziony. Ale może wtedy powinien po prostu kupić BM... ekhm, RS6 albo R8?
Ważniejszy od szalonego atakowania zakrętów jest tu jednak spokój przy dużych prędkościach. Tutaj Q8 zasługuje na piątkę z plusem. Co istotne, mimo że w tym modelu (w odróżnieniu od innych SUV-ów coupe) zastosowano szyby bez ramek, nie słychać żadnych niepożądanych szumów.
No i jest jeszcze jedna, niesamowicie ważna dla klientów na Audi Q8 kwestia. Gdy inni użytkownicy drogi widzą w lusterku agresywny przód tego wozu, natychmiast zjeżdżają na prawy pas.
Z obowiązku wspomnę jeszcze o prześwicie.
Nikt o zdrowych zmysłach nie będzie pakował się Q8 w teren. Prześwit jest tu jednak całkiem porządny: przy standardowym zawieszeniu wynosi 22 centymetry. Przy zestawie „adaptive air suspension” domyślny to 20,5 cm, ale można go obniżyć do 16 i podwyższyć aż do 25 cm.
Warto pamiętać też o całej palecie nowoczesnych systemów: Q8 samo zwolni przed ograniczeniem prędkości, doskonale połączy się ze smartfonem, a od przyszłego roku będzie miało także funkcje zdalnego wjeżdżania do garażu. Interesujący jest również asystent jazdy z przyczepą. W tym modelu debiutuje druga generacja tego systemu. Wystarczy dotknąć palcem na ekranie kamery cofania miejsce, w którym chcielibyśmy ustawić przyczepę, a samochód zrobi za nas całą resztę. Genialne... o ile działa, bo nie miałem okazji tego tym razem sprawdzić.
Cena bazowa Q8 z silnikiem 50 TDI to 369 tysięcy złotych.
Oczywiście wspomniane podwojenie tej kwoty nie jest problemem: system audio Bang&Olufsen wyceniono na ponad 36 tysięcy złotych, 22-calowe felgi mogą wymagać wydania nawet 18 tysięcy, a pakiet sportowy S-Line kosztuje 44 500 zł i zawiera w sobie także adaptacyjne zawieszenie. Fortunę może zostawić także przy dobieraniu pakietów wykończenia wnętrza. Dostępne jest nawet drewno eukaliptusa.
Ale cena nie będzie problemem dla żadnego z nabywców Audi Q8. Ten model jest po prostu skazany na sukces. Segment SUV-coupe robi się tak popularny, że Audi musiałoby mocno zepsuć nowy model, by się nie sprzedał. Ale tego nie zrobiło. Q8 jest po prostu bardzo dobre. Mam nadzieję, że wam się podoba – już niedługo będziecie widywać na ulicach co najmniej po kilka egzemplarzy dziennie. Zwłaszcza, jeśli mieszkacie w dużym mieście.