REKLAMA

Rozbite Audi Q5 z USA znalazło się w Radomiu. Problem w tym, że wcale nie zginęło

To, że Audi Q5 rozbite w USA znajdzie się w końcu w Radomiu, nie jest niczym zaskakującym. Świeże jest to, że pierwszy, amerykański właściciel dokładnie wie, gdzie w Radomiu jest zaparkowane.

audi q5 po liftingu 40 tdi
REKLAMA
REKLAMA

Nowe technologie są bardzo fajne, bardzo lubię. Prawie nie przeszkadza mi to, że w celu opłacania parkingu za pomocą aplikacji i podpiętej do niej karty bankowej musiałem wyspowiadać się z moich danych do trzech pokoleń wstecz. To, że amerykański właściciel Audi Q5 namierzył je w Radomiu, przeszkadza mi nieco bardziej. Może nie powinno.

Audi Q5 odnalezione w Radomiu

Nie ma tu żadnej historii kryminalnej. Audi Q5 z USA zostało odnalezione w Radomiu, ale wcale nie było potrzeby go szukać. Amerykański właściciel rozbił je w grudniu na słupie, w Pensylwanii. Auto uszkodziło się na tyle, że się go pozbył. Trafiło na aukcję aut powypadkowych — Copart Scranton. Normalna droga dla uszkodzonych samochodów w USA.

Kilka miesięcy później właściciel przypomniał sobie, że w aucie woził Apple AirTag, czy niewielkie urządzenie pozwalające na namierzenie lokalizacji pojazdu. Z ciekawości podejrzał, gdzie teraz się znajduje. Okazało się, że w Polsce, w Radomiu, a dokładny adres to już ukryję, choć The Drive bardzo ładnie go unaoczniło światu.

Mniej więcej tu.

Można sobie podejrzeć, gdzie najprawdopodobniej przebywa to Audi Q5, albo chociaż, gdzie przebywa AirTag. Sprawdziłem, nie ma tam w pobliżu żadnego komisu samochodowego, są garaże. Właściciel deklaruje, że wyłączy lokalizowanie tego AirTaga, bo i po co miałby go śledzić. Wszystko odbyło się legalnie, dlaczego miałby podglądać, gdzie jest cudzy samochód?

Gdzie jest (już nie) mój samochód?

Wygląda to na niezły sposób zabezpieczenia samochodu, ale czy tak jest na pewno? Nawet jak go ukradną, to ciągle możemy sprawdzić, gdzie jest. Jeśli oczywiście złodzieje nie zagłuszą sygnału. Jest to prawdopodobne w przypadku droższych aut, w przypadku tańszych nieco mniej. Podejrzewam, że wskazanie policji lokalizacji naszego skradzionego pojazdu mogłoby dać różne rezultaty, w zależności od komisariatu. Bardziej skorzystałbym z AirTaga, będąc złodziejem.

Sprzedałbym samochód, a nabywcy powiedziałbym, że jest tylko jeden komplet kluczyków, bo drugi zjadł pies. Potem namierzyłbym auto, gdy właściciel robiłby zakupy i uruchomił je drugim kompletem. Oczywiście, że mógłbym pojechać pod adres z umowy, ale to byłoby zbyt oczywiste, bo wiadomo, że go znam. Chyba za dużo o tym myślę, mam zbyt wiele pomysłów, choć widzę, że nie ja jeden.

Podobno Apple zabezpiecza swoich użytkowników przed śledzeniem, daje im znać, że ktoś ich namierza pobliskim AirTagiem. Może właśnie ktoś w Radomiu otrzymał taki komunikat?

To już nie jest twój samochód

Sprzedający auto zazwyczaj nie chcą mieć kontaktu z nabywcą, jeszcze będzie dzwonił i narzekał. Teraz może być na odwrót, to nabywcy będą musieli się upewniać, że sprzedający ich nie śledzi. W końcu mógłby sobie pod ich nieobecność wejść do już cudzego auta i trochę w nim posiedzieć z sentymentu. Może trzeba do wzoru umowy dodać, że sprzedający nie pozostawił w aucie żadnych urządzeń umożliwiających jego lokalizację lub podsłuch?

W Audi Q5 stojącym w Radomiu nie ma nic dziwnego. Dziwne jest to, że jego pierwszy właściciel dokładnie wie, gdzie ono jest, a nie powinien. Bardzo fajne te technologie, takie nie za prywatne.

REKLAMA

Czytaj dalej:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA